Dzieci do szóstego roku życia są najczęściej leczone antybiotykami. Zwłaszcza te, które chodzą do przedszkola.
Tyle mówią statystyki. W większości przypadków stosowanie antybiotyków u dzieci jest nieuzasadnione. Środki te nie są skuteczne w leczeniu wirusowego zapalenia nosa, gardła, ucha, wirusowej biegunki. Mały pacjent dostaje je na wszelki wypadek.
– Nierzadko dziecko przyjmuje te środki nawet kilkadziesiąt razy w ciągu roku. Jakby je zebrać, to na ogół jest to przegląd wszystkich antybiotyków dostępnych w aptece – mówi profesor Krzysztof Zeman, pediatra, kierownik Kliniki Pediatrii, Kardiologii Prewencyjnej i Immunologii Wieku Rozwojowego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Nadużywanie antybiotyków sprawia, że choroby bakteryjne coraz trudniej poddają się leczeniu. Rolą antybiotyku jest zabić bakterie. I tę rolę wypełnia. Niestety niewybiórczo, trzebiąc skutecznie także pożyteczne mikroorganizmy. Dorosły człowiek ma około 1,5 kg dobroczynnych bakterii, dziecko odpowiednio mniej. Te drobnoustroje odpowiadają za 70–85 proc. naszej odporności w przewodzie pokarmowym. Częste dewastowanie tego pożytecznego mikroświata, a takie są rezultaty działania antybiotyków, skutkuje później różnymi alergiami, astmą i poważnymi chorobami układu pokarmowego, na przykład zakażeniem salmonellą. Problemy ze zdrowiem o podłożu alergicznym zaczynają się najczęściej w wieku 6-7 lat.
Na tym lista szkód się nie kończy. Antybiotyki hamują również dojrzewanie układu odpornościowego. Układ immunologiczny dziecka, by okrzepł, musi stoczyć wiele bitew. Dlatego skupisko maluchów to prawdziwa wylęgarnia chorób.
– Matki zwykle pragną, by ich dziecko w ogóle nie chorowało. Cierpią, w duchu oddając je do przedszkola. Ale po roku, dwóch latach, co najmniej 80 procent chorowitych dzieci choruje rzadziej i łagodniej – stwierdza profesor Zeman.
Najczęstszą przyczyną zgłaszania dziecka w wieku przedszkolnym do lekarza jest choroba wirusowa.
– Z badań klinicznych płynie coraz więcej dowodów, że antybiotyk podany natychmiast, podany po kilku dniach, czy niepodany wcale, nie zmienia przebiegu infekcji górnych dróg oddechowych. Jeśli lekarz poda antybiotyk z opóźnieniem, przynajmniej pierwsza faza walki z infekcją będzie przebiegała naturalnie i kształtowała układ odpornościowy – mówi profesor Zeman.
Często antybiotyk przepisywany jest przez lekarza prowadzącego, gdy małe dziecko boli ucho. A ucho boli z powodu kataru. I wynika to z czystej fizjologii. Dlatego laryngolodzy mają zasadę, by odczekać jedną, dwie doby i nie dają antybiotyku na samym początku choroby. Zwłoka pozwala nabrać pewności, że ten lek rzeczywiście jest potrzebny.
– W pilotażowym programie ochrony przed antybiotykami lekarze zostali wyposażeni w testy umożliwiające określenie stężenia białka CRP. Dzięki tym testom, w krótkim czasie można sprawdzić, czy infekcja wywołana jest przez wirusy czy przez bakterie. Ilość przepisywanych antybiotyków znacznie spadła, a nie odbiło się to na stanie zdrowia pacjentów – dodaje profesor Zeman.
Odrębnym problemem są antybiotyki przepisywane najmniejszym dzieciom, które nie ukończyły jeszcze drugiego roku życia. Całe leczenie mija się z celem, gdyż nie ma możliwości utrzymania reżimu podawania leku. Wbrew temu, co można przeczytać na opakowaniu, antybiotyki są bardzo niedobre. Gdyby tak zrobić eksperyment (nikomu go, oczywiście, nie polecam) i dowolnie wybranego specyfiku spróbować na próbę, to smak goryczy pozostaje w ustach przez kilka godzin.
Dziecko po antybiotyku wymiotuje, często na sam jego widok i zapach, albo po prostu go wypluwa. Dorośli, by jakoś obejść problem, dodają lek do butelki z mlekiem, sokiem. Maluch rzadko wypije ją do końca i nigdy nie wiadomo, jaką część dawki leku przyjął. Z drugiej strony łączenie antybiotyku z pokarmem zaburza jego wchłanianie. Do opakowania leku dołączona jest zawsze ulotka, dorosła osoba stosuje się do zawartych w niej wskazań. Zażywa antybiotyk na godzinę przed jedzeniem, w trakcie posiłku, albo po jedzeniu. I co nie mniej ważne w przypadku niektórych substancji, lek popija tylko wodą. Nie sposób tych reguł zastosować wobec malutkiego dziecka, które je bardzo często, więc zalecany odstęp między przyjmowaniem pokarmu i przyjmowaniem leku nie jest zachowany. Do tego dziecko je to, co zaburza metabolizm antybiotyku.
I na koniec grzechy rodziców. Dorośli odstawiają przedwcześnie lek, gdy gorączka ustąpi, kaszel się zmniejszy. Są jeszcze i tacy, którzy przechowują resztkę tabletek z poprzedniej kuracji i sami ordynują je dziecku. Przepisanie antybiotyku leży w gestii lekarza, który wie, kiedy terapia bez włączenia antybiotyku jest niemożliwa lub wręcz groźna.