Narciarstwo jest pięknym sportem, którym zachwyca się niejeden dorosły. Często dzieląc się swoją pasją, chcemy by nasz dzieci także pokochały to co my. Podczas gdy, dorośli intensywnie trenują do zbliżającego się sezonu, warto zastanowić się nad tym jak do niego przygotować dziecko. Szczególnie jeśli to jego pierwszy sezon. O czym pamiętać i na zwrócić szczególną uwagę opowiada Aleksandra Bulanda, wieloletnia instruktorka Warszawskiego Klubu Narciarskiego, pedagog oraz twórczyni pracowni plastycznej „Olala”.
Maria Dobrowolska: Kiedy dobrze jest rozpocząć naukę jazdy na nartach?
Aleksandra Bulanda: Czas pomiędzy 3. a 5. rokiem życia wydaje sie być najlepszy. To zależy od zdolności fizycznych i koordynacyjnych dziecka oraz tego czy umie i na jak długo się skoncentrować. Co więcej, nauka jazdy na nartach wymaga także od dziecka umiejętności radzenia sobie z niepowodzeniami, a tą nabywa z wiekiem. Na etapie przedszkolnym dzieci są szczególnie ciekawe świata, chętnie się uczą nowych rzeczy i zazwyczaj też się nie boją bo nie potrafią jeszcze do końca przewidywać konsekwencji. Odrobina odwagi przydaje się podczas pierwszych dni na stoku. To główne powody dla których dobrze jest zacząć dość wcześnie. Ważne by nie przesadzić w drugą stronę. Nie polecam nauki przed 3 rokiem życia. Nieudane próby mogą łatwo doprowadzić do tego, że dziecko się zniechęci.
MD: W jaki sposób dobrze i mądrze przygotować dziecko do zbliżającego się sezonu narciarskiego?
AB: Myśląc o przygotowaniu dziecka od strony fizycznej, należy pamiętać szczególnie o wzmacnianiu koordynacji ruchowej, równowagi – to mogą być proste ćwiczenia jak choćby „pajacyki” , rowerek biegowy czy zabawy w stanie na jednej nodze, podskoki. Ponad to, spacery, które dają zahartowanie z zimą i warunkami pogodowymi, a także pomagają wzmocnić siłę i wytrzymałość. Tak naprawdę, każda forma ruchu i aktywności, zwłaszcza na świeżym powietrzu jest dobra.
Pamiętam jak kiedyś doradziłam znajomemu, a co przyniosło znakomite efekty, żeby wykorzystał pierwszy śnieg. Przyczepił córeczce narty do nóg, i w ogródku postał z nią na ziemi. Tak by mogła poczuć ich ciężar, poczuła je na sobie, zrozumiała, że są do niej przyczepione i się lekko ślizgają. Takie stanie w sprzęcie narciarskim, lepiąc choćby bałwana, pomoże dziecku się z nim oswoić. A wtedy pierwsze zjazdy na stoku mogą być łatwiejsze.
MD: Czy coś jeszcze można zrobić?
AB: Jeśli narciarstwo jest pasją rodziców czy starszego rodzeństwo to przyszły narciarz wie co to są te narty i z czym „to się je”. A jeśli to coś nowego to można np. odwiedzić sklep narciarski, pokazać, przymierzyć, dać do ręki. Opowiadać o nartach dzięki czemu ich temat staje się coraz bardziej realistyczny, mniej obcy i coraz ciekawszy. Szczególnie jeśli maluch sygnalizuje obawy i lęki. Oswajanie się z tematem pomoże go zmniejszyć i poczuć się bezpieczniej.
MD: A na co powinniśmy zwracać uwagę wybierając miejsca do nauki jazdy na nartach z dzieckiem?
AB: Na pierwsze wyjazdy warto wybierać terminy możliwie mniej oblegane. Wspaniały według mnie jest marzec. Ludzi jest mało, co sprzyja bezpieczeństwu, a dzień dłuższy, co z kolei daje więcej możliwości spędzania czasu. Znakomite są polskie stoki, które są łagodne i krótkie. Wyjazd za granicę dla dziecka może okazać się znacznie trudniejszy. Długa podróż, wielkie góry, gondole, obce języki. To nie jest konieczne, biorąc pod uwagę początki narciarstwa. Zachęcam też, żeby pierwsze godziny jazdy na nartach odbyły się z instruktorem w ramach indywidualnych zajęć. Dziecko wtedy czuje się bezpiecznie, wie że może w każdej chwili chwycić za rękę. A instruktor ma szansę dopasować się do swojego podopiecznego, wyczuć jego potrzeby, podążać za nim i reagować na jego sygnały. I tak mniej więcej, do momentu kiedy nauczy się hamować i wjeżdżać orczykiem. To są dwie wytyczne, które pozwolą dziecku bezpiecznie zdobywać dalsze umiejętności w grupie. Ten rodzaj nauki pozwali też na zabawę, rozwijanie umiejętności współpracy, słuchania, czekania, ale i pomagania sobie wzajemnie, kiedy ktoś się wywróci. Grupa to również większa dyscyplina. A warto pokazywać dziecku, że narciarstwo jest wspaniałą formą spędzania czasu.
Bardzo często rodzice wspominając swoją naukę na nartach, która często była samouctwem, próbują to samo rozwiązanie zastosować wobec swoich dzieci. I tu szczególnie mówię nie! nie! nie!, to nie jest dobry pomysł! Dziecko testuje rodzica, wie na co może sobie pozwolić, bardzo szybko się zniechęca, i z reguły mniej mu zależy. Kiedy ma do czynienia z instruktorem próbuje mu zaimponować, pochwalić się, co w tym wypadku jest korzystne. Ponad to, instruktor umiejętnie pokieruje dzieckiem, będzie wiedział jak zareagować czy którą stroną stoku poprowadzić. Ja jestem znakomitym potwierdzeniem. Kiedy mój tata, który jest instruktorem wziął mnie i moją siostrę na narty, to po godzinie niemal cisnął nami o śnieg, mówiąc,” trudno, widocznie moje córki nie będą jeździć na nartach”, i poszedł zrezygnowany. Wtedy nasz dziadek zapisał nas do instruktora, a już po godzinie okazało się, że jednak ruszyłyśmy i uwielbiamy narciarstwo do dziś.
Pierwsze dni są ważne by nie zniechęcić dziecka. Tempo postępów jest różne, każde ma swoje. Ważne by to była przyjemność i frajda, a umiejętności przyjdą z czasem.
MD: Jak intensywne mogą być pierwsze dni?
AB: Jeśli to są początki to jedna do trzech godzin dziennie, koniecznie z przerwami. Istotny jest wiek dziecka. Im starsze, tym jego zdolności fizyczne i koordynacyjne pozwalają na więcej, podobnie jak koncentracja, która wzrasta z wiekiem. Trzeba obserwować możliwości dziecka. Już po pierwszym spotkaniu z instruktorem, będzie on w stanie podpowiedzieć i zasugerować odpowiednie podejście. Warto słuchać jego uwag, bo za nimi kryje się praktyka i doświadczenie.
MD: W jakie sprzęty trzeba zaopatrzyć dziecko? Co trzeba kupić, a co można wypożyczyć?
AB: Tak naprawdę na samym początku można wypożyczyć zarówno buty jak i narty. To są z reguły dobre sprzęty. Z czasem poleciłabym już zakup butów. Jednak bez wątpienia podstawą jest porządny kask. Dziecku aż tak szybko głowa nie rośnie. Dodatkowa wewnętrzna regulacja pozwala na użytek przez zwykle kilka lat. Ważne by był dobrze dopasowany. Wypożyczanie go jest gorszym rozwiązaniem. Po pierwsze, ze względów higienicznych, ale przede wszystkim bezpieczeństwa. Jeśli został przez poprzednich klientów uderzony, czego nie musi być widać, to nie spełnia prawidłowo swojego zadania.
MD: Jakie wymaganiom musi sprostać dziecko by móc pojechać na obóz narciarski?
AB: Umiejętności narciarskie po pierwszych podejściach zostaną ocenione przez instruktora, wówczas można decydować. Ale ważniejsze – dziecko musi być w miarę samodzielne. Ja zapraszam szczególnie, na początku, do tzw. przedszkoli narciarskich. Polegają one na wspólnym wyjeździe całej rodziny. W ciągu dnia, dzieci i rodzice zdobywają i doskonalą swoje umiejętności osobno, za to popołudnia spędzają wspólnie. W ten sposób samodzielność dziecka jest wspierana przez rodziców. Z tego wyjazdu oprócz nart jest czas rodzinny, zabawa i frajda, a o to w tym wszystkim chodzi.
MD: Rok przerwy między sezonami to dużo. Jak można wspierać dziecko by uwstecznienie było jak najmniejsze?
AB: Na pewno nie da się uniknąć sytuacji, kiedy dziecko po roku wraca na stok i nie mówi, że nie umie czy nie pamięta. Tak samo mają dorośli, którzy również potrzebują pierwszych dni na tzw. rozjeżdżenie. Tak jak i dziecko. Ono też potrzebuje czasu na przypomnienie. Warto uprzedzić o tym młodego narciarza. Wiedząc co go czeka, będzie czuło się bezpieczniej, a utwierdzenie go w przekonaniu, że to nic złego, zmniejszy stres i lęk. Nie ma natomiast ćwiczeń czy zadań typowo narciarskich. W ciągu roku trzeba podtrzymywać aktywność sportową. Znakomite są choćby rolki – wzmacniają nogi, koordynację, równowagę, siłę. Ale wszelkie dyscypliny wykonywane systematycznie będą służyły.
MD: A z Twojego doświadczenia instruktorskiego i obserwacji, jakie najczęściej błędy popełniane są przez rodziców, którzy czuwają i koordynują przygotowania młodego narciarza?
AB: Przygotowanie z reguły nie budzi zastrzeżeń. Czasem sprzęt wymaga lekkiego uzupełnienia czy poprawy, ale to jest łatwe i szybkie do skorygowania przez instruktora. Chociaż źle dobrany kask czy niedopasowane gogle, które nie zawsze są mierzone do kasku bywają sytuacją trudną do naprawy na środku stoku. Warto pamiętać, że ostre słońce odbijające się od śniegu bardzo męczy oczy i silnie opala delikatną skórę dziecka.
Największym jednak problemem bywa obecność rodzica. Jest ciekawy postępów, chce robić zdjęcia, nagrywa filmy, co oczywiście jest wspaniałe. Niemniej jednak musi sobie zdać sprawę, że na czas zajęć odpowiedzialność zarówno za bezpieczeństwo jak i postępy dziecka bierze na siebie instruktor. A rodzic podejmując z nim współpracę musi mu zaufać. Warto powstrzymać się przed wchodzeniem na stok i krzyczeniem swoich uwag, które uważa się za słuszne. Jeśli mamy jakieś wątpliwości czy sugestie to powinniśmy je zgłaszać instruktorowi przed lub po zajęciach. Bezpieczeństwo dziecka na stoku to również świadomość malucha, że jest jedna osoba, która na czas trwania zajęć jest autorytetem. I to jego się słucha. Rozproszenie przez choćby rodziców rodzi zagrożenie dla dziecka. Często instruktorzy na koniec zajęć dla publiki rodzinnej robią „zjazd pokazowy” czy prezentują umiejętności nabyte podczas zajęć, tak by rodzic mógł podziwiać, nagrać film i bić brawo. Pewien prawidłowy porządek narzucają właśnie przedszkola narciarskie, podczas których każdy jest zajęty swoimi zadaniami, a po nich jest czas do wymieniania się własnymi wrażeniami i osiągnięciami.
MD: A w czym według Ciebie ten sport pomaga dziecku?
AB: Bardzo uczy samodzielności, przynależności do grupy, dbałości o siebie i innych. Zetkniecie się z naturą, stokiem, całą atmosferą gór i narciarstwem wspiera te umiejętności. Uczy dyscypliny, ale także ufności wobec drugiej osoby -instruktora. Kiedy on powie, że ma pojechać, to musi ufać, że nic mu się nie stanie. A piękno przyrody, stoku, śniegu, gór stanowi tło, piękne i niepowtarzalne.