Już jakiś czas temu chciałam o tym napisać. Teraz przyszedł moment, a pomógł mi przeczytany właśnie w jednym z pism o celebrytach bardzo otwarty i bezpretensjonalny wywiad z dziennikarką Moniką Zamachowską ( kiedyś Moniką Richardson).
Kto jak kto, ale pani Monika może powiedzieć w temacie wiele, a że porwała się na szczerość (i jestem pod jej wrażeniem) pozwolę odnieść się do spostrzeżeń osoby, która w patchworku tkwi po uszy.
- „Koszty naszego związku są gigantyczne”, przyznaje pani Monika na początku rozmowy i bez pruderii dodaje, że obecność sześciorga dzieci, byłych partnerów, oddzielnych rodzin i różnicy charakterów z obecnym małżonkiem, mocno je potęguje. Na pytanie, czy dla miłości do pana Zbyszka była gotowa poświęcić wszystko, odpowiada bez wahania: „Ja poświęciłam wszystko!(…) Straciłam dom, samochód, pracę, a moje dzieci straciły ojca. Takie są właśnie koszty tego związku.”
- Będąc w kolejnym już, bo trzecim małżeństwie, nie ukrywa, że istnieje realna pokusa zakończenia go (zwłaszcza, gdy życie codzienne staje się zbyt trudne), ponieważ oboje z panem Zamachowskim już wiedzą, że tak się po prostu da. Według pani Moniki, gdy ludzie myślą, że są na siebie skazani, pewne rzeczy są w stanie przemilczeć, ugryźć się w język.
- Pani Monika bez ogródek mówi dziennikarce, że kłóci się i walczy ze swoim obecnym mężem o wszystko, a najbardziej o życie w patchworku i o dzieci ( pani Moniki, pana Zbyszka, o podejście do nich oraz o funkcjonowanie pana Zbyszka w „nowym stadle”).
- Na pytanie, jakim pan Zbyszek jest ojczymem, mówi: „Zmęczonym, bo ma już za sobą etap wychowywania dorastających dzieci, a ten nastoletni wiek bywa przecież koszmarny”. Ponad to dzieci pani Moniki okazują panu Zbyszkowi „niechętny szacunek”, dlatego jednym z jej najważniejszych zadań jest zapobieganie potencjalnym konfliktom. „Mówiąc krótko, zajmuję się tym (zwierza się pani Monika), żeby Zbyszek i moje dzieci nie wchodziły sobie w drogę. I tak się dzieje.”
- Na pytanie, jaką jest macochą, słyszymy odpowiedź: „Dzieci Zbyszka unikają mnie jak ognia, choć czasem to bardzo trudne”. Pani Monika widzi również niepokój na ich twarzach, gdy muszą się przywitać oraz stwierdza bez ogródek: „Niechęć do kontaktów ze mną jest tak wyraźna, że nie pozostawia żadnych wątpliwości. Porozumienia i sympatii więc na razie nie będzie.” Poza tym pani Monika współczuje dzieciom pana Zbyszka „z powodu męczącej dla nich konieczności nielubienia jej”.
- Zapytana o przeżycia dzieci z rozwodu (dziennikarka przeprowadzająca wywiad zauważa, że poprzedni mąż pani Moniki był przyzwoitym człowiekiem oraz – chyba – również dobrym ojcem), pani Monika wyznaje: „ Zosia i Tomek nie mieli do mnie żalu i na pewno dużo lepiej to znieśli niż dzieci Zbyszka.” Mogło to wynikać z tego, że dzieci pani Moniki były przyzwyczajone do nieobecności taty w domu. Jak wylicza: w roku przed rozwodem na 365 dni spędził ich z rodziną około pięćdziesięciu.
- Kolejnym kosztem patchworkowej rodziny są relacje między eksmałżonkami. Pani Monika jest na lepszej pozycji. „Panowie ( czyli Zbigniew Zamachowski oraz Jamie Malkolm ) się lubią. Mówi: „Zbyszek bardzo szanuje Jamiego za to, że udało mu się to, co jemu niestety nie – zachować wzajemną sympatię i przyjaźń z byłą żoną”. Na związek eksmęża z nową, młodszą od niego o 20 lat partnerką, patrzy z rozrzewnieniem. Wspiera ją nawet w namawianiu Jamego do kolejnego potomstwa, „bo jakoś się przed tym broni”.
- Pani Monika zdaje sobie również jasno sprawę, że jednym z kosztów jest rysa na jej wizerunku. Mówi: „Wciąż jest w Polsce wiele porzuconych kobiet, którym pewnie nigdy nie będę umiała wytłumaczyć, że wzięłam za męża samotnego, szukającego miłości mężczyznę”. Nie ukrywa przy tym: „Paradoksalnie pomógł nam rozwód Zbyszka. Prawda jest taka, że w przeciwnym razie nie wiadomo, jak potoczyłoby się nasze wspólne życie.”
- Pani Monika uważa, że jej dzieci nie są zazdrosne o płomienne uczucie do pana Zbyszka, ponieważ one nie potrzebują jej już w takim wymiarze jak kiedyś ( córka ma 12 lat, syn 15 i Zespół Aspergera). Kilka akapitów wcześniej wyznaje natomiast: „Konsekwencją wszystkich tych zmian jest też to, że moje dzieci zaczęły żyć trochę bardziej w oderwaniu ode mnie, a już na pewno w oderwaniu od Zbyszka”.
- Pomimo tych wszystkich trudności pani Monika czuje się odpowiedzialna za dzieci pana Zbyszka. Przypomina mu, aby pojechał na zakończenie roku oraz spotkał się z synem, gdy ten wraca z egzaminu. Wyręcza go również w zorganizowaniu wakacji ze swoimi dziećmi, które pan Zbyszek uwielbia. A robi to wiedziona następującą potrzebą: „Nie chcę, aby był nieszczęśliwy i jego dzieci też. Robię więc pewne ruchy, a potem udaję, że oni sami to wszystko wymyślili. Taka tam wprawka w byciu dyplomatką. Żyjemy już tak pięć lat, więc można powiedzieć, że wszyscy wiemy, jak to nasze życie działa”.
Jestem wdzięczna pani Monice za ten wywiad. Otworzyła mi oczy na sprawy, które intuicyjnie przeczuwałam. Pozostaje mi życzyć dużo wytrwałości, determinacji i ogromnej mądrości, o której pani Monika mówi w wywiadzie; „Przyznaję, że czasami mi jej nie starcza”.