Jak jest problem, to się go dzieli i na każdą głowę przypada po połowie.
Kiedy miałam problem z Tobiaszem, sama go rozwiązywałam, nie musiałam się z nikim konsultować, sprawnie to szło, ale czułam się samotna. Teraz – wiadomo – decyzję podejmujemy wspólnie. Czasami jest łatwiej, czasami trudniej, to zależy od wagi problemu. Poza tym mam syna, którego biologicznego ojca na co dzień nie ma, dlatego relacja między Tobiaszem i Maćkiem jest dla mnie bardzo ważna. Chcę czuć, że Tobiasz ma w nim wsparcie.
Czas jest receptą na to, żeby wszystko się ułożyło?
Czas i rozmowy. Tego się nauczyłam podczas mojego krótkiego małżeństwa. Nie można się zamykać na problemy. My właśnie tak postępowaliśmy: nie rozmawialiśmy, ale problemy nie znikały. Przeciwnie, było ich coraz więcej. Zrozumiałam, że swoje potrzeby trzeba określać i wyrażać. Nawet jeśli to powoduje kłótnie, to i tak prowadzi do porozumienia.
Kłótnia jako środek do porozumienia?
Przemilczenie problemu jest najgorszym wyjściem.
Miewacie potrzebę wyjechania gdzieś tylko we dwoje? Pola ma już dwa lata.
Mamy ten komfort, że razem wyjeżdżamy do pracy. Wtedy odpoczywamy od codziennych obowiązków, a skupiamy się na twórczej pracy i na sobie. Potrzebuję tego, zawsze tak funkcjonowałam i to jest dla mnie lekarstwo na codzienność.
I jedziecie na przykład do Nowego Jorku.
Właśnie wróciliśmy z trasy koncertowej po Stanach. Wyjazd za ocean jest fantastyczny, chociaż – żeby nie było wątpliwości – nie są to wakacje, tylko ciężka praca. To są przejazdy na dużych trasach, wywiady, koncerty w różnych miejscach. Nie można tego robić bez pasji. Ja ją czuję, więc jest to dla mnie pewien rodzaj ucieczki do innego świata.