Ile czasu spędziliście w tej trasie?
Dwanaście dni. Ale często koncertujemy również w Polsce, więc jestem przyzwyczajona do wyjazdów. Przez pierwszy rok życia Poli braliśmy ją ze sobą. Kiedy miała 9 miesięcy, była z nami właśnie w Stanach. To było ciekawe doświadczenie – wymagało mojej większej uwagi, bo musiałam jej poświęcić energię i czas. Na szczęście Pola jest dzieckiem „samoobsługowym”. Nigdy nie mieliśmy z nią problemów, nie płakała, nie histeryzowała. Lubi podróżować, co ułatwiało nam decyzję o zabraniu jej ze sobą.
Jak to wygląda od strony organizacyjnej?
Teraz zabieramy ją rzadko. Zwykle wtedy, kiedy gramy bliżej domu. Dawniej podróżowaliśmy z opiekunką. Jeździła z nami młoda dziewczyna, która – kiedy ja byłam na scenie – opiekowała się Polą. Czasami bywała na koncertach ze specjalnymi ochronnymi słuchawkami na uszach. Może dlatego jest bardzo muzykalnym dzieckiem. Jeszcze nie mówi, ale już śpiewa.
A ty jej Śpiewasz?
Oczywiście! Czasami woli, jak jej puszczam płytę, dużo czytamy, dużo mówimy do niej. Kiedy jestem w domu, cały swój czas bardzo aktywnie poświęcam dzieciom.
Ile czasu spędzasz w domu?
Zwykle są to 3-4 dni w tygodniu. Weekendy mamy na ogół zajęte, odwrotnie niż w większości rodzin.
Tobiasz też lubi muzykę?
Bardzo. Chociaż mam czasami wrażenie, że chce się od niej odsunąć, że nie będzie wiązał swojego życia z muzyką. Może dlatego, że widzi, jak wygląda nasza praca, że wiąże się z rozstaniami, ze stresem. Obserwuje mnie, kiedy mam tremę. Z drugiej strony widzę u niego to, co sama robiłam – też najpierw grałam koncerty dla siebie, a potem dla rodziców. On jest teraz na tym etapie. Mamy zupełnie inny muzyczny gust – ja w jego wieku słuchałam Sandry, on – elektronicznej muzyki opartej na rytmie. Czuję w nim muzyczną pasję. W dodatku ma talent. Bierze instrument do ręki i potrafi na nim grać. Tak było z gitarą, pianinem, perkusją.
Chodzi do szkoły muzycznej?
Nigdy tego nie chciał. A ja nie chciałam wywierać na nim żadnej presji.
Przychodzi na koncerty mamy?
Nie lubi. Za to Pola uwielbia jeździć ze mną na próby, koncerty. Tobiasz jest bardziej wycofany, męczą go podróże, koncerty. Kiedyś zapytał, czy nie pogniewam się, jak mi powie, że nie lubi mojej muzyki.
To chyba było dla niego trudne wyznanie…
Dość łatwo mu to przyszło. Mam do tego dystans i rozumiem jego odmienny gust, więc nie zranił mnie tym wyznaniem. Najważniejsze są nasze relacje.
Planujesz nagranie płyty dla dzieci?
Póki co nie mam tego w planach. Muzyka na razie jest zarezerwowana dla mnie. To jest moja sfera, mój świat.
Jakie masz patenty na dobre spędzenie wspólnego czasu?
Odciągam Tobiasza od komputera. Ja byłam bardzo dobrą uczennicą, moi rodzice nigdy nie musieli pomagać mi z lekcjami. Nie potrafiłam sobie poradzić z tym, że Tobiasz ma zupełnie inny stosunek do szkoły niż ja. Siedziałam z nim nad zadaniami, stresowałam się, on również. W końcu doszłam do wniosku, że najważniejsza jest nasza relacja i to o nią przede wszystkim zaczęłam dbać. Chcę, żeby Tobiasz czuł się swobodnie w domu, w moim towarzystwie, żeby wiedział, że ma we mnie oparcie.
Zaczęliśmy chodzić na basen, szaleć, pływać, spędzać razem aktywnie czas. Pilnuję jego nauki, ale nie popadam w paranoję. Żeby się uczył, musi sam tego chcieć. Nabrałam dystansu do obowiązków. Wydaje mi się, że dziecko powinno mieć w domu czas na pobycie z rodzicami i relaks, to ważniejsze niż piątki w szkole.