Planowanie podróży ze zwiedzaniem z dzieciakami wymaga wyobraźni i sporo cierpliwości, ale daje wiele satysfakcji. My spędziliśmy prawie dwa tygodnie w Atenach, gdzie mali podróżnicy dobrze się bawili, sporo nauczyli i chcą tam wrócić.
Jeszcze przed wyruszeniem w trasę wiedzieliśmy, że całych Aten nie da się przemierzyć pieszo. Wynajmowanie samochodu to zły pomysł, bo Grecy są szalonymi kierowcami, a sieć komunikacji miejskiej jest dobrze rozbudowana, metro dostosowane do potrzeb „wózkowców”, choć kolejki do windy bywają długie.
Nasze dzieci od razu zauważyły wzgórze dominujące nad miastem. Akropol jest punktem obowiązkowym nawet najkrótszej wycieczki do Aten. Na górę wiedzie kilka dróg, my wybraliśmy tę od strony Agory Greckiej, która sama w sobie jest cudownym miejscem spacerów. Dzieci szalały wśród bujnej przyrody, zrywały maki, ganiały owady i koty, których jest w Atenach mnóstwo. Po raz pierwszy obejrzały drzewa oliwne i odkrywały pozostałości dawnych zabudowań. Jeśli sił w nogach wystarczy, warto wspiąć się do najlepiej zachowanej starożytnej świątyni – Tezejonu (Hefajstionu).
Kiedy dzieci miały dość szaleństw na Agorze, rozpoczęliśmy wspinaczkę na Akropol. Pierwszą część trasy mały człowiek może pokonać sam, ale dalej zaczynają się schody, wysokie, strome i zastawione tłumem fotografujących turystów (dlatego wózki trzeba zostawić w okolicach kas). Z góry widać też panoramę miasta. To jest ten moment, w którym można maluchom udowodnić, że znajdują się nad morzem, pokazać przybrzeżne wyspy i statki.
Nie wszystkie dzieci lubią muzea, ale akurat do tego konkretnego pójść po prostu należy. Niedawno otwarte Muzeum Akropolu to duma Greków. Jest bardzo przestrzenne, nie trzeba przeciskać się przez tłum i podnosić smyków nad głowy ludzi. Przez okna muzeum doskonale widać Akropol, więc jednocześnie podziwialiśmy rzeźby z Partenonu i zarys świątyni.
Na uwagę maluchów zasługują wyświetlane na parterze prezentacje multimedialne, ożywające starożytne rzeźby i sklepy muzealne, a w nich książeczki, zakładki, kredki, figurki itp. Restauracja też jest, ale my woleliśmy tradycyjną suwlakarnię, w której zjedliśmy smakołyki zwane przez moje dzieciaki mięskiem na patyku, czyli grillowane szaszłyki podawane w picie albo osobno, przyprawione oregano i sokiem z cytryny.
Spacery po Place, czyli ateńskiej starówce, postanowiliśmy urozmaicić wizytami w Muzeum Dzieci oraz Muzeum Sztuki Dziecięcej. Nazwa „muzeum” jest nieco myląca, bo jest to edukacyjny plac zabaw, gdzie w asyście miłych studentek maluchy aktywnie spędzają czas.
Muzeum podzielone jest na dwie części (do każdej z nich osobne wejście), jedna przeznaczona jest dla przedszkolaków, druga dla starszych dzieci.
W części dla maluchów są cztery salki: plac budowy, gdzie można m.in. przebrać się za budowniczego i z kartonowych cegieł budować dom, sklep połączony z targiem, sala jadalna oraz – absolutny hit – pracownia baniek mydlanych. Nie wiedziałam, że można robić wielkie bańki za pomocą lejka – teraz już wiem.
W upalne letnie dni na pewno dobrze będzie tam odetchnąć i pozwolić smykom odpocząć od starożytnych zabytków. Wstęp do muzeum jest wolny. Później ruszamy do Muzeum Sztuki Dziecięcej – to rodzaj galerii wystawiającej prace małych artystów, dzieci najpierw oglądają wystawę, a później mogą stworzyć własne prace i uwierzyć, że każdy może być artystą.
Niedaleko początkowego przystanku pociągu i jeszcze bliżej Wieży Wiatrów mieści się Muzeum Tradycyjnych Instrumentów Ludowych.
Dla moich synów największą atrakcją były mieszkające na dziedzińcu żółwie i kot, ale w muzeum można obejrzeć tradycyjne instrumenty oraz posłuchać ich brzmienia. Najciekawszy eksponat to buzuki (rodzaj małej gitary) wykonane ze skorupy żółwia.
Wakacje w wielkim mieście mogą być męczące, trzeba więc czasem odetchnąć na łonie natury. Na szczęście w samym sercu Aten, w okolicach placu Syntagma, znajduje się duży park publiczny – Ogrody Narodowe. Zanim do niego wejdziemy, warto zatrzymać się na chwilę przed parlamentem, gdzie gwardziści w białych spódniczkach i butach z wielkimi pomponami maszerują swoim paradnym krokiem przypominającym wierzganie konia.
W parku można biegać po trawnikach, skakać, tańczyć i zużyć całą energię, ale uwaga: jeśli dzieci narobią za dużo hałasu, wystraszą żółwie lądowe, które żyją tu na wolności i czasem wychodzą na spotkanie spacerującym. My spotkaliśmy dwa! W parku jest też sadzawka z żółwiami wodnymi oraz zwierzyniec (mieszkają tam głównie ptaki).
Czy dziecku może spodobać się Muzeum Archeologiczne? Czy warto je tam zabrać?
Zdecydowanie tak! Chociaż zorganizowane jest w sposób tradycyjny, to od nas zależy, czy uda się nam je nieco ożywić. Wystarczy wybrać kilka eksponatów (jak np. maska Agamemnona czy dżokej z Artemizjonu), opowiedzieć oparte na faktach albo mitach historie i pokazać, jak fascynująca bywa praca archeologa.
Na uwagę zasługuje też eksponowany do końca lata tego roku skarb z „wraku z Antykythery”, a szczególnie pozostałości Mechanizmu uważanego za pierwszy komputer świata! To coś dla małych informatyków i zapalonych graczy.
Zapuszczanie się do dalekich dzielnic Aten nie jest straszne, kiedy poznamy trasy trzech ateńskich linii metra. Możemy pojechać np. do podmiejskiej dzielnicy Marousi, gdzie znajduje się Muzeum Karangioza. Jego bohaterem jest postać z tradycyjnego teatru cieni, ulubieniec wielu małych Greków. Muzeum pełne jest kolorowych figurek, instrumentów i zdjęć, a co najważniejsze – jest tu również teatrzyk, gdzie dzieci mogą odegrać przedstawienie za pomocą autentycznych figurek.
Wśród małych chłopców nie brakuje miłośników kolei, ja jestem mamą dwóch takich pasjonatów, dlatego Muzeum Kolejnictwa musiało się znaleźć na liście atrakcji.
Kiedy już trochę się nam znudziły muzea, parki i starożytność, postanowiliśmy zajrzeć na ateński targ. Jest to doświadczenie, które polecam każdemu turyście, bo śródziemnomorskie bazary są jedyne w swoim rodzaju.
Targ Warwakio znajduje się w dzielnicy cieszącej się złą sławą, więc paszporty, karty kredytowe i cenne przedmioty lepiej zostawić w hotelu.
Osoby wrażliwe i dzieci raczej powinny omijać część mięsną, bo widok obdartych ze skóry owiec nie każdemu jest miły.
Najciekawszy jest targ rybny, gdzie można zobaczyć całą gamę morskich stworzeń, a miłośników egzotycznych smaków i zapachów zachwycą stragany z przyprawami oraz świeże owoce.
Oczywiście nie warto opuszczać tego miejsca bez zakupów, ale sprzedawcy nie rozumieją słów „kilka”, „trochę”, „nie za dużo”. My kupiliśmy pełną siatę świeżego szpinaku, który pod wszelkimi postaciami musieliśmy jeść przez trzy dni. W pobliżu targu znajdują się sklepy zoologiczne o wyjątkowo szerokim asortymencie. Są tu egzotyczne papugi, króliki, koty, psy i inne. Moi miłośnicy zwierząt byli zachwyceni.
Choć nadmorskie dzielnice są nieco oddalone od centrum, to warto poświęcić na taką wyprawę trochę czasu. Szczególnie ciekawym miejscem jest Faliro, gdzie można dojechać tramwajem z placu Syntagma.
Dlaczego akurat Faliro?
Bo niedawno uporządkowano i oddano do użytku piękny deptak z licznymi plażami oraz placami zabaw dostosowanymi do potrzeb dzieci w różnym wieku. Dobrze, że nie zapomnieliśmy o zabraniu prowiantu, bo nie da się zbyt szybko przebyć trasy usianej tymi wspaniałościami…
W Faliro są też restauracje i eleganckie mariny, gdzie można podziwiać łodzie i luksusowe jachty, a także zwiedzić przerobiony na muzeum pancernik „Awerof” oraz parę mniejszych jednostek. I najważniejsze, w Faliro znajduje się też ogromny sklep z zabawkami Jumbo.
Kolejnym punktem obowiązkowym jest wycieczka do Pireusu
Najwygodniej pojechać zieloną linią metra. Pierwszym punktem programu jest wizyta w Muzeum Metra, a właściwie ateńskiej kolejki elektrycznej, która od lat łączyła miasto z portem. Najciekawszy jest fragment zabytkowego wagonu, który można obejrzeć z każdej strony.
Jestem przekonana, że niemal każde dziecko zastanawia się, jak metro wygląda od spodu. Tu można to sprawdzić. Muzeum znajduje się na terenie stacji metra, wstęp jest wolny, więc nie powinno się go minąć obojętnie.
Próba obejrzenia całego portu w Pireusie wydała mi się szalona, więc nastawiliśmy się na pobieżne zwiedzanie. Największe wrażenie robią ogromne promy pływające nocą na Kretę, więc jeśli chcemy przyjrzeć się ich załadunkowi, dobrze wybrać się do portu w godzinach wieczornych.
Nam udało się zajrzeć na taki statek, zobaczyć, jak wjeżdżają na niego ostatnie samochody (!), a potem pomachać na pożegnanie. Aby wizyta w porcie była jeszcze ciekawsza, można przy okazji zaplanować wycieczkę, na przykład na jedną z najbliższych wysp, Eginę. Rejs nie jest bardzo długi, więc spokojnie można wypłynąć rano i wrócić do Aten wieczorem.
Kiedy przychodzi moment pożegnania miasta, warto wybrać się na Lykavitos (Likawitos), skąd rozpościera się naprawdę piękny widok na całą metropolię.
Na ten spacer zabrałam tylko starszego syna, bo ścieżka jest dość stroma i nie wyobrażam sobie takiego marszu z małym dzieckiem. Spacer sam w sobie jest miły, choć męczący, przyroda niesamowita (szczególnie bujne agawy) i widoki zapierające dech w piersiach. Jak zauważył mój synek, Akropol z tej perspektywy jest tylko małym pagórkiem, a przecież dotąd wierzył, że góruje nad miastem! Na szczycie znajduje się maleńki kościółek i znana restauracja. Dobra wiadomość dla osób, które nie lubią się wspinać, jest taka, że istnieje też możliwość wjechania na wzgórze kolejką. Satysfakcja będzie mniejsza, ale widoki na szczycie takie same.
Podróżowanie z dziećmi po stolicach europejskich nie musi być szaleństwem ani męczarnią, do takiej wizyty trzeba jednak dobrze się przygotować. Warto też pytać dzieci o zdanie, włączać je w planowanie, a ich ciekawość świata i otwarcie na to, co nowe, sprawią, że sami spojrzymy na miejsca, które już całkiem dobrze znamy, z zupełnie innej perspektywy.