Okruszki szczęścia.
DAWNO, DAWNO TEMU, kiedy na świecie nie było jeszcze ani jednego komputera, a w sklepach można było kupić tylko dwa rodzaje sera – biały i żółty – w miasteczku tak maleńkim, że można je przejść od końca do końca podczas jednego spaceru, mieszkała Honoratka ze swoją Babunią.
Rodzice Honoratki studiowali w dalekim świecie, żeby być jeszcze mądrzejszymi, niż byli, a byli już bardzo, bardzo mądrzy. Babunia opiekowała się Honoratką najlepiej, jak umiała. Smażyła jej słodziutkie racuszki z jabłkami, posypywała bielutkim jak śnieg cukrem pudrem i bawiła się z nią w Księżniczka Macha, czyli chodziła z Honoratką do parku, pozwalała jej wspinać się na murek, który udawał przepyszny pałac, i machała do księżniczki Honoratki, a ta deklamowała wierszyki i kłaniała się oklaskującym ją tłumom. Kiedy wracały do domu zziębnięte, Babunia rozniecała ogień pod kuchnią węglową* i śpiewały piosenki. Co pewien czas Babunia zgarniała ze stołu okruszki chleba i wsuwała pod kuchnię, mówiąc: „To dla was, Serdeńko!”. A kiedy czasem wchodziły rano do kuchni, klaskała w ciepłe od snu dłonie i śmiejąc się, krzyczała: „Znowu mnie ubiegłeś i zmyłeś naczynia, Serdeńko!”. Pewnego zimowego dnia Honoratka zapytała Babunię:
– Babuniu, kto jest Serdeńko?
– Kim jest, Honoratko – poprawiła ją Babunia, bo Honoratka była jeszcze całkiem mała i słowa
czasem nie wychodziły jej z buźki tak jak trzeba.
– Kim, kim, Babuniu, kim???
Babunia usiadła przy cieplutkiej kuchni, przytuliła Honoratkę i szepnęła: – Kochana wnusiu, jesteś już na tyle duża, że mogę wyjawić ci moją tajemnicę – nie mieszkamy w naszym domku same. Spójrz tutaj, niziutko, pod popielnikiem**, widzisz tę szczelinkę? Honoratka pochyliła się i dostrzegła jakby maleńkie wejście z malutkimi drzwiczkami i klamką tak
maleńką jak główka szpilki. Spojrzała pytająco na Babunię.
– Czy to mmm… mysz? – zapytała z lekkim przestrachem, bo niedawno myszka przebiegła jej na strychu po gołej stópce i od tego czasu Honoratka nieco obawiała się spotkania z myszą.
– Nie. Pod naszą kuchnią węglową zamieszkała rodzina skrzata Serdeńki! Są to skrzaty domowe i za to, że podsypuję im okruszków, pomagają mi w kuchni, żebym mogła się z tobą jak najwięcej
bawić! Skrzaty są co prawda malutkie jak twój najmniejszy paluszek, ale zwinne i sprawne w porządkach domowych jak nikt.
– A jak wyglądają, Babuniu? – zapytała Honoratka, bo żeby sobie kogoś dobrze wyobrazić, trzeba wiedzieć na jego temat co nieco.
– Skrzat Serdeńko ma czerwoną szpiczastą czapeczkę, zielony sweterek i siwą, malutką bródkę. Jego żona niebieską sukienkę i dłuuugi warkoczyk, a ich dzieci są tak malutkie i ruszają się tak szybciutko, że doprawdy nie wiem.
– Myślę, że wczoraj widziałam ich dzieci, Babuniu. Kręciłam się w kółko przy zlewie i kiedy się
zatrzymałam, kącikiem oka zobaczyłam coś żółciutkiego jak kaczuszka.
– Tak! To na pewno były dzieci Serdeńków – powiedziała Babunia. – A teraz czas spać! Wykąpały się i utuliły jak co wieczór, ale kiedy Babunia zgasiła światło w pokoju, Honoratce zrobiło się smutno. Tęskniła za Mamą i Tatą. Tęsknota owinęła ją jak długi, szorstki szal i ani się obejrzała,
już płakała.
Babunia tuliła ją, tłumacząc, że Rodzice niedługo przyjadą ją odwiedzić, ale to, co mówiła, wcale nie zdejmowało z ramion Honoratki ciężkiego smutku.
– Zrobię ci ciepłego mleczka, dobrze? – zapytała Babunia.
– Ale ja chcę ze smooooczkiem!!! Z buteeeeeelki! – Honoratka rozpłakała się na dobre. Czuła się mała i samotna.
– Kochanie, jesteś już dużą dziewczynką, masz trzy latka, nie pijesz ze smoczka od długiego czasu.
– Ale, ale jaaa chceeeę smoczkaaaaa! – płakała wniebogłosy Honoratka.
– Dobrze – powiedziała Babunia. – Zobaczymy, co się da zrobić. I zniknęła za kuchennymi drzwiami.
Nie było jej bardzo długo, tak długo, że Honoratce, zmęczonej płaczem, zaczęły się kleić oczka.
I już, już miała zasnąć, nie doczekawszy się mleczka, kiedy usłyszała głos Babuni: – Dziękuję,
Serdeńko! I do pokoju weszła Babunia, niosąc… butelkę ze smoczkiem.
– Kochanie, skrzat Serdeńko trzymał ten smoczek na czarną godzinę***, cieszy się, że mógł ci pomóc. Prosił tylko, żeby zwrócić mu smoczek, bo obiecał go już skrzatowi naszych sąsiadów, u których,
jak wiesz, urodziło się całkiem małe maleństwo. Aha, i pozdrawiają cię całą rodziną! Honoratka wypiła mleczko i zasnęła spokojnie. Następnego dnia razem z Babunią wsunęły delikatnie
umyty smoczek pod drzwi Serdeńków i dosypały też sporo okruszków. Kiedy Babunia zabrała
się jak co dzień do szycia i stara maszyna Singera z pedałem rzeźbionym w esy-floresy zaczęła wesoło turkotać w dużym pokoju, Honoratka wybrała się do kuchni. Stanęła w drzwiach i rozejrzała się nieśmiało. Kuchnia wyglądała zupełnie normalnie, ale kiedy lekko zmrużyła oczy, pomiędzy
naczyniami na suszarce coś mignęło na czerwono. Honoratka ukłoniła się, dygając, jak nauczyła ją Babunia, bo jeśli tylko mogła, starała się być kulturalną dziewczynką.
– Dzień dobry, panie Serdeńko. Panie Skrzacie Serdeńko – głosik jej się trochę łamał, bo przecież nie co dzień rozmawia się po raz pierwszy ze skrzatem.
– Dziękuję, że mi pan smoczka skom… skom… skombinował. Było mi smutno, bo… bo… bo ja tęsknię do Rodziców…
Podstępny szal żalu zacisnął gardło Honoratki i wydusił jej z oczu łezkę.
– Jesteś wyjątkową, urodziwą młodą damą, Honoratko. Szkoda twoich oczek. Kiedy się śmiejesz, podziwiamy je całą rodziną, błyszczą, jakbyś miała tam dwa rozżarzone węgielki! – Skrzat Serdeńko
wyskoczył zza chlebaka i uśmiechając się szeroko, stanął na środku kuchennego stołu.
– Mieszkamy pod jednym dachem, więc jesteśmy jak rodzina – powiedział.
– Razem z panią Serdeńkową mamy troje małych skrzatków, ale żadnej córeczki, chętnie pomożemy Babuni opiekować się tobą, jeśli tylko zechcesz. Oczywiście, zanim twoi Rodzice nie wrócą.
– Zechcę, zechcę bardzo – Honoratka uśmiechnęła się leciutko.
Na to tylko czekał skrzat Serdeńko! Z głośnym jak na skrzata gwizdem zjechał po obrusie na podłogę i podbiegł do Honoratki. Podskoczył wysoko, złapał się falbanki Honoratkowego fartuszka, myk, i już siedział na jej ramionku.
– Fiu, fiu, ale panienka ma widoki! A teraz, madame, pani pozwoli, przedstawię resztę rodzinki!
Serdeńko delikatnie złapał za kitkę Honoratki i jak na lianie**** przeskoczył na szafkę, z szafki na taboret i już był przy kuchence.
– Serdeńkowa żonko i wy, szelmy Serdeńki, poznajcie Honoratkę! – zabawnie zamiótł czapeczką przy
butach w zawadiackim ukłonie. Zza zimnej fajerki***** wyjrzała wesoła, rumiana buźka, a za nią trzy złote główki. Pani Serdeńkowa okazała się tylko minimalnie mniejsza od męża, a jej warkoczyk był tak długi, że co chwila go sobie przydeptywała, usiłując nadążyć za małymi skrzacikami.
Synkowie Serdeńkowie zachichotali i rozpierzchli się tak szybko, że Honoratka nawet nie zdążyła sprawdzić, do kogo są podobni. Do mamy czy do taty.
– Dziewuszko miła, chętnie bym z tobą pogawędziła, ale robota czeka – Pani Serdeńkowa wzięła się pod boczki.
– A mogę wam pomoc? Babunia dopiero siadła do maszyny, a mnie się trochę dłuży samej – zapytała
Honoratka. Pani Serdeńkowa spojrzała przeciągle na męża. – Nie wiem, czy będziesz umiała…
– Będę! Umiem wycierać talerzyki do sucha. I układać łyżki. I….
– A, to w takim razie podołasz na pewno – zbliż się tu do nas, maleńka.
Honoratce wydało się to trochę śmieszne, ze skrzacikowa żona, która nie była większa od jej paluszka, mówi do niej „Maleńka”. Tak ją ta myśl rozbawiła, że parsknęła głośnym śmiechem. Położyła się na dywaniku kuchennym i śmiała się głośno, a Serdeńkowie śmiali się z nią. Po chwili, trzymając się za brzuchy, ocierali oczy.
– To co mam robić? – zapytała Honoratka.
– Zbierać okruchy szczęścia – powiedzieli chórem Serdeńkowie.
– Rozejrzyj się dobrze wokół. W każdej szczelinie i zakamarku błyszczą drobinki twojego śmiechu.
Za każdym razem, kiedy śpiewacie z Babunią albo się przytulacie, drobinki szczęścia rozsypują się wokół was. A my je zbieramy na czarną godzinę. Honoratka rozejrzała się uważnie. Przypomniała sobie, jak Babunia ochlapała niechcący pana Listonosza, bo ten znienacka otworzył drzwi wejściowe, a Babunia akurat niosła miskę z wodą.
Uśmiechnęła się i zobaczyła, jak na brzegu miski zamigotały perłowe drobinki. Zagarnęła je rączką do fartuszka.
– Widzisz, Honoratko, jeśli zrobi ci się jeszcze kiedyś smutno, będziesz mogła sięgnąć po te okruszki szczęścia i smutek odejdzie – Serdeńko mrugnął wesoło do swojej żony.
– Widzę, że naprawdę możesz nam pomóc. Pozbieraj tu szczęście, a my tymczasem pojedziemy pomóc sąsiadom, bo całkiem małe maleństwo nie może spać i trzeba łaskotać je w maleńkie piętki, żeby nie płakało. Wrócimy na kolację i opowiemy ci, jak nam minął dzień. Honoratka została w kuchni sama. Miała sporo roboty. Rodzina skrzatów dzielnie pomagała Babuni troszczyć się o Honoratkę. Byli przy niej, kiedy rosła
i stawała się całkiem duża. Serdeńkowie nauczyli Honoratkę dostrzegać wokół okruszki szczęścia. I nawet kiedy już całkiem urosła i mieszkała daleko od domku z kuchnią węglową, zawsze pamiętała, czego ją nauczyli. I żyła długo i bardzo szczęśliwie.
KONIEC BAJKI
* kuchnia węglowa – kuchenka, na której gotuje się jedzenie, działająca na węgiel, który trzeba przynieść samemu do domu i go rozpalić.
** popielnik – zbiorniczek pod miejscem, gdzie pali się węgiel. Tam spada popiół, czyli to, co z węgla zostaje.
***czarna godzina – chwila, kiedy czegoś brakuje, np. mleka albo mamy.
**** liana – taka długa jak sznur część drzewa, na której w dalekich krajach huśtają się małpy.
***** fajerka – miejsce na górze kuchni węglowej, gdzie stawia się jedzenie do gotowania.