„Dzieci bawią się w piaskownicy i jedno zdzieli drugie łopatką. Podchodzi rodzic, daje klapsa: »Tyle razy ci mówiłem, że nie wolno bić słabszych!«. To hipokryzja i zły przykład w jednym.” – Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak tłumaczy kulisy najnowszej kampanii społecznej „Bicie uczy, ale tylko złych rzeczy”.
GAGA: Kampania Rzecznika Praw Dziecka mówi o skutkach wychowywania z użyciem siły. Tymczasem od kilku lat istnieje prawny zakaz bicia dzieci!
Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka: Od 2010 r. w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym jest jednoznaczny przepis stanowiący, że osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych. Ale to żadna nowość w naszym prawodawstwie. O zakazie stosowania kar cielesnych i poniżającego traktowania wobec wszystkich obywateli wyraźnie mówi artykuł 40 Konstytucji RP, ale również przepisy prawa karnego.
Jak ten zakaz funkcjonuje?
Wielu ludzi o nim nie wie lub wypiera go ze swojej świadomości. Poza tym sam zakaz to stanowczo zbyt mało, by zmienić wieloletnie przyzwyczajenia i przyzwolenie społeczne na przemoc. Nie zmienia to faktu, że kto łamie te zakazy, może być wezwany przed sąd do złożenia wyjaśnień. Sąd stwierdzi, jaki środek zastosować, czy np. skierować rodzica na terapię, czy warsztaty podnoszenia kompetencji rodzicielskich. Ale nie wszystko da się rozpatrzyć w kategoriach sankcji. Musimy szukać środków zaradczych, żeby pomóc rodzicom. Prawo się zmieniło, ale czy do każdego z dorosłych dotarła informacja, co zrobić, zamiast bić?
Prawo jest i co dalej?
Od wprowadzenia zakazu monitorujemy postawy Polaków wobec bicia dzieci. I widać pozytywne zmiany – w ciągu pięciu lat akceptacja dla kar cielesnych obniżyła się o 18 punktów procentowych! Prawny zakaz na pewno ma w tym swój udział. Cieszę się, że wytwarza się moda na wychowanie bez przemocy. To dla wielu rodziców powód do dumy i szczęścia. Alternatywą wobec bicia jest dialog. To on pozwala na porozumienie. Efekt uderzenia dziecka jest równie szybki co nieskuteczny. Trzeba jednak nieco wiedzy, aby być przekonanym co do bardziej czasochłonnego, ale efektywnego postępowania. Prawo nakreśla ramy działania na rzecz pobudzenia zwykłej przyzwoitości ludzkiej. Przypominamy, że dziecko to człowiek i naruszanie jego nietykalności cielesnej to naruszanie jego godności. Kierunek wyznaczyła wcześniejsza kampania RPD: „Reaguj na przemoc wobec dzieci. Masz prawo”.
Wychowywanie to prywatna sprawa rodziny?
Wychowanie tak, ale bicie to nie wychowanie. Dziecko nie jest własnością, a odpowiedzialnością rodzica. Jest dobrem samo w sobie, obywatelem z prawami i godnością tu i teraz, a nie w przyszłości. Uważam, że to rodzic powinien być najważniejszy w życiu dziecka, wychowywać go w zgodzie ze swoimi wartościami, pod warunkiem że nie krzywdzi. Dlatego trzeba reagować nie tylko, gdy jest to ciężkie maltretowanie, ale i gdy dziecko jest upokarzane przez stosowanie bicia czy uderzenia.
I klapsów?
Niektórzy próbują trywializować i mówią o „klapsach”, które są mało definiowalne – dla jednych to nic takiego, dla innych coś poważnego. Odchodząc od tego pojęcia, mówię o uderzaniu dziecka, które nigdy nie jest właściwą metodą. Idealnie, gdyby każdy rodzic miał szansę skorzystania z warsztatów wychowawczych.
Powinny być obowiązkowe?
Takie warsztaty odbywają się już w placówkach i organizacjach pozarządowych. Jest choćby akcja „Szkoła dla rodziców”, to wszystko jest jak najbardziej rekomendowane. Ale nie sądzę, by przymus był właściwą drogą. Ludzie powinni dowiadywać się o tym, jak budować relację i więź opartą na wzajemnym szacunku, na długo zanim staną się rodzicami. Jestem za edukacją na poziomie szkolnym, która by zawierała elementy mądrego zachowania w rodzinie. Najwięcej wynosimy z domu. A część (30 proc.) rodziców jest wciąż przekonana, że nie da się wychować dziecka bez bicia. To proces, a nie szybka zmiana, którą można zadekretować przy biurku.
Kiedy najczęściej dochodzi do sytuacji niewłaściwych?
Gdy nie znamy się wzajemnie i nie potrafimy rozmawiać. Problem dzisiejszych rodziców to niezrozumienie i brak czasu. Wydaje się im, że skoro ich oczekiwania są proste i zrozumiałe, to da się je egzekwować krótkimi komunikatami, a w takim przypadku młodzi ludzie mają poczucie przedmiotowego traktowania. Wierzę, że większość rodziców wcale nie bije dlatego, że lubi i chce bić dzieci. Myślę, że nie znają innych metod, że cierpliwość ich zawodzi, może tak zostali sami wychowani. I tu istotne jest, aby wyrabiać przekonanie, że metody bez agresji są lepsze.