Wybór szkoły, przedszkola, dodatkowych zajęć. Kierować się intuicją czy modą? Mieć gotowy scenariusz czy pójść na żywioł? Co jest najlepsze dla dziecka – zastanawiają się Joanna Koroniewska, Joanna Pieczkowska i Małgorzata Ohme.
JOANNA PIECZKOWSKA: Przeczytałam ostatnio ogłoszenie o zajęciach dla dzieci. Brzmiało następująco: „Trening prawej półkuli, czyli obudź w dziecku geniusza”. W pierwszym momencie pomyślałam: „Genialnie, pójdę z Elizą i będziemy radośnie pracowały nad rozwojem jej mózgu. Po chwili opamiętałam się i pomyślałam: „Aśka, co ty wyprawiasz, zachowujesz się jak wielkomiejska matka opętana syndromem warsztatów. Za chwilę wylądujesz na lekcjach baletu dla dwulatków i podstaw łaciny dla najmłodszych, bo to przecież matka języków romańskich”.
JOANNA KORONIEWSKA: Można dać się zwieść. Coraz więcej jest zajęć dla coraz mniejszych dzieci, chociażby metoda Glenna Domana, czyli nauczanie półrocznego dziecka czytania, czy metoda Suzuki – nauka dwulatków gry na instrumencie.
MAŁGORZATA OHME: To prawda, podobnie zapisuje się dziecko do przedszkola lub szkoły, jeszcze zanim się urodzi. Z jednej strony mamy coraz więcej edukacyjnych ofert, z drugiej strony presję i przekonanie, że trzeba wybrać najlepiej. Ale co to znaczy najlepiej?
JP: No właśnie. Bo jeśli chodzi o przedszkole, to przecież jest ileś tam kryteriów, które decydują o tym, czy dziecko będzie się tam dobrze czuło, czy nie. Są dzieci, dla których ważne jest, by było dobre jedzenie, a grupa była mała. Inne lepiej czują się w dużych przedszkolnych molochach. Niektóre potrzebują indywidualnego podejścia i wtedy kameralne przedszkole jest w sam raz dla nich.
JK: Ale czy aby na pewno to są podstawowe kryteria, którymi kierują się rodzice? Coraz częściej mam przekonanie, że ulegamy modom.
MO: To prawda. Pojawia się coraz więcej zachodnio brzmiących haseł, programów, nazwisk, i rodzice, choć nie mają pojęcia, co się za tym kryje, zapisują dzieci. Bo angielski codziennie, bo stymulacja tego i owego, bo podstawy jogi dla najmłodszych. A w praktyce wygląda to naprawdę przeciętnie. Trochę lepsze jedzenie z cateringu, ładniejsze szafki i lepiej ubrana pani prowadząca zajęcia. Joasiu, ty w tym roku wysyłasz Jankę do przedszkola. Jakie masz doświadczenia z tym związane?
JK: Mam wrażenie, że przedszkola wręcz prześcigają się w ilości dodatkowych zajęć, języków. Dzieci od przedszkola mogą być włączone w wyścig szczurów.