Stało się. Wakacje się skończyły, a i lato też jakby ktoś z dnia na dzień wyłączył. I choć znów ciężko będzie przestawić rytm dnia na ten szkolny, to wielu z nas ogromnie cieszy się z nadejścia września. Nie ukrywam, bardzo lubię ten miesiąc. Zazwyczaj jest dość ciepło (albo chociaż nie tak bardzo zimno), w szkolne obowiązki dopiero się kształtują, bo albo podręczniki nie dojechały, albo sala od informatyki jeszcze niegotowa, itp. itd. To doskonała pora, by nadrobić zaległości książkowe (jeśli ktoś takowe ma), wdrożyć w intensywniejszą „pracę z tekstem czytanym” lub po prostu oddać się przyjemności czytania i nie tylko.
Na początek właśnie owo „nie tylko”. Już od jakiegoś czasu dostępne są na rynku dwie fantastyczne gry planszowe, które gorąco na ten początek jesieni polecam.
Pierwsza z nich przeznaczona jest nawet dla całkiem małych maluszków – czyli „Tomcio i wiosenne porządki”, Wydawnictwo Egmont 2017. Gra, która może być też układanką. Zasady są czytelne: trzeba zrobić porządki i dopasować kształty (pogubionych w domu przedmiotów) do 6 plansz. Różnią się te plansze kolorem, ale do pomocy mamy kolorową kostkę, a przede wszystkim Tomcia. Duża, wygodna, drewniana figurka zachęca do zabawy. Przyznam, że gramy w nią z moją roczną córeczką (choć wydawca „targetuje” grę na wiek 3+). Układamy, nazywamy przedmioty i odgadujemy kolory. Dla takich maluszków wciąż brakuje planszówek zaprojektowanych i wykonanych na wysokim poziomie. Polecam też grę do wykorzystywania w terapii pedagogicznej lub/i logopedycznej. Moi mali pacjenci są nią zachwyceni.
Dla dzieci starszych jest „Polska Luxtorpeda”, Wydawnictwo Egmont 2017. Jedna z takich gier, które są jak amalgamat – doskonały miks zabawy i nauki. Autorem tej planszówki jest Reiner Knizia, specjalista od logicznych gier z prostymi zasadami (co nie znaczy gier prostych!). W pudełku mamy dwie talie kart: podstawową i zaawansowaną. Na kartach obrazki w 14 kategoriach. Z mniejszymi dziećmi karty podstawowe w zupełności wystarczą, ale dla starszych, dorosłych, z dużą wprawą, można talie łączyć. Na stole wykładamy po jednej przypadkowej karcie z każdej kategorii. Kategorie mają różne kolory tła – tak dla szybkiego odróżnienia. Po zapoznaniu się, karty zakrywamy. Teraz ze stosu pozostałych kart odkrywamy jedną i zwracamy uwagę na jej kategorię. Zabawa polega na tym, by jak najszybciej odgadnąć, jaka karta z tej samej kategorii leży na stole. I oczywiście: kto pierwszy, ten lepszy. Kto odgadnie, tego punkt. Po tym dokładamy kolejną kartę i znów kolejną. Gra nie wymaga od nas wiedzy, raczej doskonałej pamięci i refleksu, gdy odgadujemy kolejne karty z danej kategorii. Początkowo pamięć nas nie zawodzi i łatwo przypomnieć sobie, co jest gdzie ukryte. Jednak gdy gramy dłużej, zaczynają się przysłowiowe schody i gra pomyłek. Wspaniałe jest też to, że grę można modyfikować, dokładając kategorii lub ujmując je. Można grać ze starszymi i młodszymi dziećmi. Doskonale sprawdzi się jako gra rodzinna. A o tym, z jakim sentymentem grają w nią dziadkowie, nawet nie wspomnę. „Polska Luxtorpeda” to gra trochę patriotyczna. Są tu rodzime potrawy, święta, krajobrazy, owoce i warzywa, pojazdy, potrawy, zwierzęta dzikie i domowe, dalej: daty, wielcy Polacy oraz logopedyczne łamańce polskiego języka. Sporo o Polsce można się z niej dowiedzieć i myślę, że będzie to wiedza zdobyta na długo – jeśli nie na zawsze.
Kiedyś już pisałam o tym, że obecnie wydawane książki mogłyby śmiało zastępować podręczniki. Dziś też kilka słów o tym marzeniu…
Mam przed sobą alternatywny podręcznik do historii motoryzacji. Oto „Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe” autorstwa Michała Leśniewskiego z ilustracjami Macieja Szymanowicza, Wydawnictwo Egmont, Warszawa 2017. Ta książka to gratka nie tylko dla miłośników aut. Po jej przeczytaniu, wsiadając do mojego samochodu, uśmiecham się do siebie, a może też trochę do Josepha Cugnota? Od Cugnota bowiem wszystko się zaczęło w roku 1769 i od tego zaczyna się nasza książka. Ci wszyscy wspaniali mężczyźni (i ich wspaniale żony!) w swych fantastycznych maszynach. O nich czytamy, a także o pierwszych wyścigach, światłach aut, o sposobach uruchamiania samochodów, linii produkcyjnej pana Forda, pierwszych znakach drogowych, o modzie automobilowej i o samochodach – tych pierwszych i tych najnajnajnowszych. Tych, które jechały 4 km/godz. i tych, które jeżdżą 454! Poza tym z książki dowiemy się, kim – lub raczej czym – była Blaszana Elżbietka; jak wyglądał samochód-jajko; parasolka na czterech kołach; jak Warszawa czy Fiat 125 p Jamnik. Fantastyczna to książka, ciekawie napisana, kapitalnie zilustrowana – a dla kogoś, kto jak ja do szkoły jeździł Maluchem, jest prawdziwie sentymentalną podróżą.
Zajęcia praktyczno-techniczne? Proszę bardzo! „Zrób to krok po kroku” Clary Lidström i Annakarin Nyberg, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2017. Książka zaczyna się tak: „Jeżeli lubisz majsterkować i robić coś własnymi rękami, to jest to książka dla ciebie”. Powiem więcej: to książka dla tych, którzy są samodzielni, ale też ekologiczni. Oto bowiem skarbnica pomysłów, jak rozmaitym przedmiotom dać drugie życie. Jak ze starego T-shirta zrobić super-torbę i sznurowadła, jak wykonać memory czy szczudła, oraz jak ozdobić lampę lub stary słoik. Ale to nie wszystko. Pomysłów jest dużo więcej, ale nie o te podpowiedziane chodzi. Urzekło mnie w tej książce, że otwiera ona dziecku głowę na kreatywne rozwiązania. Moja córka po tej lekturze zrobiła mnóstwo fajnych zabawek (ze starych zabawek lub innych zużytych przedmiotów) dla swojej młodszej siostry. Myśl przewodnia: recycling, ale i samodzielność. Absolutny must have!
Do nauki ODPOCZYWANIA polecam fantastyczną książkę o jeszcze fantastyczniejszym tytule, mianowicie: „Do góry brzuchem” Urszuli Palusińskiej, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2017. Lektura jeszcze wakacyjna, bo rzecz dzieje się oczywiście latem, ale aktualna przez cały rok szkolny! Przenosimy się na wieś do cioci i wujka. Jest ciepło, błogo, więc odpoczywamy. Leżymy do góry brzuchem, jak nasi książkowe bohaterowie, jak ciocia, wujek, Emilka, Euzebek, Karol, sąsiedzi, stolarz czy listonosz. I to leżenie jest tu kluczowe, bo oto obrazki w książce – a musicie wiedzieć, że jest to książka obrazkowa – są rysowane z perspektywy leżenia „do góry brzuchem”. Jest słońce, jest niebo, są robaki, ptaki, samoloty i stopy. Są drzewa i kolory, barwy, światła i cienie. Jest oddech, spokój, jest dobrze. Takiego błogostanu życzę wszystkim uczniom i rodzicom na początek nowego roku szkolnego. Zatrzymajcie się czasem na chwilę, poleżcie do góry brzuchem, poczytajcie fajną książkę i pogapcie w niebo – najlepiej razem, najlepiej zaraz, nie czekajcie do wakacji!