Dwulatkowi pewnie tak, ale mama powinna już posłużyć się rozumem. Czego uczy się dziecko, dostając taki przekaz? Że może sikać gdzie popadnie. Że nie ma w tym nic niewłaściwego. To my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za to, aby nauczyć dziecko wyznaczania granic swojej intymności. Że są pomieszczenia intymne, np. łazienka lub ubikacja, gdzie przychodzi się zrobić kupę. Nie robi się jej raczej przy ludziach!
Dziecko świadome swoich granic w sytuacji zagrożenia czy zwyczajnie dla niego niekomfortowej lub trudnej będzie umiało powiedzieć: „Nie chcę dać ci buzi. Chcę iść do łazienki. Nie dotykaj mnie!”. Ileż mam kobiet na terapii – nazywam je emigrantkami do wewnątrz – których nikt nigdy nie uczył, czym jest intymność, szacunek dla własnego ciała, poczucie własnej, nienaruszalnej integralności. W dorosłym życiu bezrefleksyjnie wchodzą w związki i zachowania, które godzą potem w ich poczucie wartości, drastycznie obniżają samoocenę.
Skoro nikt nie nauczył ich, że należy mówić „nie” zachowaniom, które im nie pasują, nie zrobią tego, a wręcz będą myślały, że przecież nic złego się nie dzieje, że to normalne, każda tak ma…
Słyszę potem o kobietach wykorzystywanych lub molestowanych seksualnie od najmłodszych lat, które również w dorosłym życiu pozwalają się krzywdzić, emigrując właśnie do wewnątrz. To są kobiety, ale też i mężczyźni, którzy w dzieciństwie zmuszani do niewłaściwych zachowań słyszeli np.: „To jest tylko taka zabawa. Zrobimy sobie tajemnicę przed mamą” albo: „Jeśli mnie kochasz, zrobisz to dla mnie. I nie mów mamusi, bo ją zdenerwujesz…”.
Chce mnie Pani przekonać, że dziecko świadome swojej intymności poradzi sobie w tak hardcorowych sytuacjach?
Może nie obroni się przed złym dotykiem w danym momencie, ale będzie wiedziało, że ten dotyk jest zły. Nie będzie wewnętrznie rozdarte, skołowane, bo mama czy tata mu powiedzieli co i jak. I nie będzie się bało powiedzieć im o tym, poskarżyć się i pożalić, bo będzie wiedziało, że ma w nich stuprocentowe oparcie.
Proszę zauważyć, ile dzieci cierpi w dwójnasób całymi latami, gdyż boją się wyznać swoją „tajemnicę” komuś zaufanemu. Bo nie rozumieją dlaczego „to” się dzieje, a mają poczucie krzywdy. A gdy próbowały zasygnalizować problem, ktoś, kogo darzą zaufaniem, odparł: „Tylko ty mi głupot nie wymyślaj! Wujek/kuzyn chciał cię tylko przytulić. Po co ten ryk?” albo: „I co z tego, że zobaczyli cię nago? Zmieniali ci pieluszki, jak byłaś mała. Nie wydziwiaj!”.
Przypomina mi się sytuacja z własnego dzieciństwa. Mój kilkuletni wówczas brat cioteczny (byliśmy rówieśnikami) wierzgał nogami i wył wniebogłosy, gdy ciotka, która się wtedy nami opiekowała, usiłowała wytrzeć mu pupę po wstaniu z nocnika. W końcu zdenerwowała się i dała mu klapsa.
I pewnie nawet do głowy jej nie przyszło, że złamała barierę intymności dziecka, które, po pierwsze – nie chciało, aby ktoś wycierał mu gołe pośladki, po drugie – byli tego świadkowie, czyli pani. Sytuację spuentowało upokorzenie w postaci klapsa. Jestem daleka od oceniania cioci, gdyż domyślam się, iż postąpiła w swoim przekonaniu słusznie. Jednak czy chce pani podobne zachowania powtarzać wobec własnych dzieci i wnucząt?
Często ludzie powtarzają je bezwiednie, bo nie mają wiedzy i świadomości, że można po prostu inaczej, lepiej, świadomiej, bez wzajemnych zranień i zadr. I temu służą m.in. rozmowy z dzieckiem o intymności, do których może sprowokować napis na majteczkach.