Dawać czy nie dawać kieszonkowego? Jeśli tak, to ile i jak często? Nagradzać za jego pomocą czy przyzwyczaić, że po prostu jest? W czasach, kiedy światem rządzi pieniądz, kieszonkowe to nie lada wyzwanie. Tak samo dla rodziców, jak i dla dzieci.
„Czy dawać? Tak. Ile? Zależy od wieku dziecka. Mój syn dostaje 10 zł tygodniowo plus bilon, który został mi w portfelu i zbiera do skarbonki. Czy dziecko ma się z tego rozliczać? Nie. Czy nas pracodawca rozlicza w tego co zrobiliśmy z wypłatą?” – napisała jedna z mam na pytanie postawione na Facebooku przez Michała Szafrańskiego, autora bloga www.jakoszczedzacpieniadze.pl. Ale dla wielu rodziców sprawa wcale nie jest tak oczywista. Bo nawet jeśli są przekonani do tego, by zasilać regularnie kasę (konto?) dziecka, to często pozostają bezradni w kwestii wysokości tychże sum. Czy 100 złotych to dużo czy mało? Na miesiąc, na kwartał, a może od przypadku do przypadku? Przecież wiele zależy także od dziecka: od jego wieku, miejsca zamieszkania (pełne atrakcji i rozrywek miasto czy niewielka wioska z jednym sklepikiem), jakie ma potrzeby. No i z kim się koleguje.
Plusy i minusy
Aż 9% polskich rodziców (wg badań Instytutu Homo Domini z ub. roku)wypłaca kieszonkowe tylko dlatego, że inni rodzice też to robią. Kieszonkowe jest u nas w kraju całkiem popularne: wypłaca je aż trzy czwarte matek i ojców. Prawie jedna trzecia z nich- regularnie, np. raz w miesiącu lub raz w tygodniu. Średnia kwota dla dziecka w wieku 4-18 lat stanowi 56 złotych na miesiąc (tak wynika z innych badań firmy Ipsos). „Dziecięca wypłata” ominęła kryzysy, które dotknęły gospodarstwa domowe. Jest bowiem nadal podobnej wysokości do tej z czasów finansowej prosperity sprzed pięciu lat. Najwyższe sumy idą na najstarszych nastolatków – średnio 82 zł. Najmniej, bo ok. 21 zł w miesiącu, otrzymuje grupa 4-6 latków, co wydaje się dość oczywiste.
Tę średnią zawyża Ida, 19-letnia córka Moniki Dąbrowskiej z Warszawy:- Najdłużej Ida dostawała 150 złotych miesięcznie- opowiada Monika. – Teraz już 200 złotych, ale kino, teatr, koncerty i tak ja jej funduję. Początkowo, gdy córka miała kilka lat, dostawała niewielkie i nieregularne kwoty, które wydawała przy mnie. W podstawówce kieszonkowe stało się comiesięczna wypłatą, która nie tylko uczyła oszczędzania, ale w ogóle gospodarowania pieniędzmi i ich wartości. Aby wymóc coś na córce albo ją ukarać, nie miałam zbyt wielu instrumentów- śmieje się. – Gdy była starsza, mogłam zakazać używania komputera, ale gdy dochodziło do cięższych przewin, pozostawał mi wybór: albo się załamać, bo mnie okłamała (a uczyłam ją, że to bardzo zła rzecz), albo odebrać kieszonkowe lub jego część.
Inny zwyczaj przyjęła Natalia Sokołowska, mama 7-letniego Franka, z którym od paru lat mieszka w Dublinie: – Syn dostaje kieszonkowe wtedy, kiedy na nie zarobi- podkreśla.
– Nic za darmo! Jeżeli posprząta swój pokój, przyznaję mu plusik. Zapisujemy wspólnie dni z plusikami, a Franek ma u mnie depozyt finansowy, który potem mu wypłacam. On zazwyczaj doskonale wie, ile jaka zabawka kosztuje. Jak uzbiera konkretną sumę, zwykle ok. 20 euro, idziemy kupić wymarzone Lego. Kiedy jest zdesperowany, sam proponuje: „mamo, poukładam buty w szafce, ok.?”. Nie widzę sensu wypłacania mu samej kasy dla kasy- dodaje Natalia. Z kolei Iga Bik, mama 10-letniego Jaśka, przyjęła zasadę, że syn dostaje 20 zł na tydzień. – Po to, aby nauczył się gospodarować i zarządzać pieniędzmi- opowiada. – Ale co z tego, skoro całą sumę wydaje niemal od razu. Nie potrafi uzbierać na nic!
Na co najmłodsi Polacy przeznaczają swoje kieszonkowe?
Do celu
W tym temacie brak niespodzianek. Z badań wynika, że większość pieniędzy idzie na łakocie, napoje, gazety i czasopisma oraz na karty lub abonament za telefon komórkowy. Młodzież w wieku 15-18 lat wydaje gotówkę głównie na karty lub abonament za telefon komórkowy, w dalszej kolejności na kosmetyki oraz na rozrywkę: kino, koncerty, kluby. Najmniej kieszonkowego młodzi przeznaczają na teatr i filharmonię- za to zwykle płacą ich rodzice, nie wliczając tych wydatków w kieszonkowe. Michał Szafrański, autor bloga o oszczędzaniu, jest ekspertem w temacie kieszonkowego i jego zagorzałym zwolennikiem. Byle było regularne. –Uważam, że dawanie kieszonkowego nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem do celu, jakim jest nauczenie dziecka prawidłowego obchodzenia się z pieniędzmi i umożliwienie mu zrozumienia zasad funkcjonowania pieniądza i nas jako “zdobywców pieniędzy” w obecnym świecie. Nie teoretycznie. Praktycznie!
Szafrański przekonuje na swoim blogu, że kieszonkowe może otrzymywać już kilkulatek. – Podstawowe znaczenie ma to, żeby rodzice z dzieckiem dokładnie ustalili zasady i trzymali się ich- radzi.- Konieczna jest regularność. Im mniejsze dziecko, tym częściej powinno dostawać pieniądze, można zacząć np. od złotówki co trzy dni. Natomiast to na rodzicu spoczywa odpowiedzialność, by ten ”bank” był niezawodny. Jeśli rodzic będzie zapominalski albo niesłowny, dziecko niewiele się nauczy. Ono nie powinno się o te pieniądze upominać, a rodzice nie powinni się ociągać: ”Jezu, znowu kasa”. Dość często widzę taki błąd, że dziecko niby kieszonkowe dostaje, ale potem to i tak mama decyduje, co kupujemy. Nie. To dziecko samodzielnie dysponuje tą sumą.
Cała nadzieja w dzieciach
– Kieszonkowe to rewelacyjna rzecz i dla dzieciaka, i dla rodzica, zwłaszcza wtedy, kiedy młodsze zaczyna rozumieć wartość pieniądza – potwierdza Monika Dąbrowska.- U nas tak było. W pewnym momencie dostałam od Idy ofertę dodatkowej pomocy w domu za kilka dodatkowych złotych. Nie trwało to długo, ale miło było dostać namacalny dowód na to, że wychowuje się dziecko na samodzielnego człowieka!
Szafrański wymienia wiele powodów, dla których powinniśmy wypłacać dziecku regularne kieszonkowe. Poza umiejętnością oszczędzania (która jednak u Jaśka, syna Igi, zupełnie się nie sprawdza- przynajmniej na razie) są to takie choćby korzyści jak wiedza, że jeśli oszczędzamy tylko 10% przychodów co miesiąc, to dosyć szybko uzbieramy istotne kwoty. Poza tym dziecku uczy się, że systematyczność daje lepsze efekty niż jednorazowe zrywy. A jeśli chce mieć większe przychody, to musi być kreatywne i się o to postarać. Młody Polak podobno przekonuje się również, że warto szanować tych, którzy dotrzymują swoich zobowiązań finansowych (rodzice!). Na plus trzeba zaliczyć fakt- ale to u starszych pociech- że dzieci uczą się brać odpowiedzialność za konto bankowe i kartę debetową.
Nie wiadomo, czy oszczędzanie mamy w genach, czy dostajemy je razem z dobrym (bądź nie) wychowaniem. Za odpowiedź niech posłuży sondaż zwany Barometrem Nastrojów Konsumenckich, przeprowadzany także u nas na zlecenie Komisji Europejskiej. Wynika z niego, że Polacy ze swej natury nie mają skłonności do odkładania pieniędzy. Niestety, tylko co trzeci Polak posiada jakiekolwiek oszczędności. Cała nadzieja w dzieciach. Znowu!