Kate Stone Lombardi, amerykańska dziennikarka, od 20 lat współpracująca z „New York Timesem”, a prywatnie matka dorosłego syna i córki, postanowiła rozprawić się ze stereotypem maminsynka. Przeprowadziła wywiady z 1200 matkami chłopców, co zaowocowało bestsellerem „The Mama’s Boy Myth: Why Keeping Our Sons Close Makes Them Stronger” (w skrócie: Dlaczego bliskość z matką wzmacnia synów). Jak przyznała w jednym z telewizyjnych wywiadów, napisała tę książkę, ponieważ „w pewnej chwili poczuła się zmęczona wymyślaniem coraz to nowych wymówek” dla bliskości łączącej ją z synem. A dzięki swoim rozmówczyniom zrozumiała, że nie jest w tym odczuciu odosobniona: niemal dziewięć na dziesięć matek opisało swoją relację z synem jako „niezwykle bliską” lub „bardzo bliską”. Co więcej, kobiety te były przekonane, że wychowują „nowe pokolenie chłopców, którzy staną się silnymi, kochającymi partnerami, z wysokim poziomem uważności, czułości i inteligencji emocjonalnej”.
Czyżby szykowała się społeczna rewolucja? „Zaczęło się od Zygmunta Freuda, który w swojej psychoanalitycznej teorii posłużył się mitem o Edypie – stwierdziła dziennikarka. – I ten kompleks Edypa odbija się czkawką w XXI wieku. Do dziś towarzyszy nam teoria, że każda bliska relacja matki i syna musi być jakimś rodzajem patologii. Że matka, która jest blisko ze swoim synem, zamierza zamienić go w bezwolnego faceta, który nie będzie miał dość siły, aby się od niej uniezależnić”. Ale, jak zauważa Kate Stone Lombardi, „na szczęście nowoczesna i stale powiększająca się literatura naukowa wskazuje, że synowie, którzy cieszą się bliskością ze swoimi matkami, są emocjonalnie i fizycznie zdrowsi niż ci, którzy zostali jej pozbawieni”.
Rzeczywiście, najnowsze ustalenia dostarczają dowodów na to, jak wiele korzyści przynosi bliska więź łącząca matkę i syna, począwszy od jego narodzin i później, w dorosłym życiu mężczyzny. Opublikowane w „Child Development” badania z udziałem prawie 6 tys. dzieci w wieku do 12 lat wykazały, że chłopcy, którzy doświadczyli pozabezpiecznego wzorca przywiązania, w późniejszym życiu zachowywali się bardziej agresywnie wobec rówieśników (krzycząc, kopiąc i bijąc), a także okazywali nieposłuszeństwo dorosłym i angażowali się w destrukcyjne działania. Z kolei badania przedstawione przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA) z udziałem ponad 400 uczniów w wieku gimnazjalnym ujawniły, że chłopcy, którzy przez całe dzieciństwo utrzymali emocjonalną bliskość ze swoimi matkami, rzadziej przyjmowali stereotypową postawę macho. Na przykład nie uważali, że „zawsze trzeba być twardym, polegać tylko na sobie i bić się, aby udowodnić swoją męskość, gdy zostanie ona podważona”. Ci chłopcy byli bardziej komunikatywni (co pomogło im w szybszym opanowaniu umiejętności czytania i pisania, dzięki czemu otrzymywali lepsze stopnie) i nawiązywali trwalsze przyjaźnie. Byli też bardziej pewni siebie i przejawiali mniej symptomów depresyjnych.