Może zastanawiasz się czy nadajesz się na rodzica albo czy jesteś dobrym rodzicem? Wiedz jednak, że nieważne, czy uważasz się za egoistę, pracoholika czy bon vivanta nadajesz się na mamę lub tatę, o ile posiadasz jedną bardzo ważną cechę – elastyczność. To cecha, która jest niezbędna w rodzicielstwie. Tego najbardziej wymaga od ciebie dziecko – mówi Tatiana Ostaszewska-Mosak, psycholog i psychoterapeutka.
W którym momencie swojego życia człowiek zaczyna wiedzieć, że się nadaje na tatę lub mamę?
Myślę, że większość ludzi od urodzenia ma przekonanie, że mogą być i będą rodzicami. Bez względu na to, jakie typy charakterologiczne reprezentują, czy są pracoholikami, pedantami, kochają wolność, czy są narcyzami. Nawet jeżeli uważają, że są egoistami, to w głębi serca mają przekonanie, że będą świetnymi rodzicami.
A będą?
Trzeba się zastanowić, co to znaczy być dobrym rodzicem. Jeżeli zakładamy, że chcemy wychować człowieka – który, jak to mówił Freud, jest zdolny do miłości i do pracy – to zdecydowanie nie wszyscy nadają się do tej roli. Wielu z nas jest może całkiem niezłym materiałem genetycznym, natomiast już nie do końca sprawdzamy się w procesie wychowawczym.
Jakie wobec tego trzeba mieć cechy, żeby powiedzieć z pewnością w głosie: „Tak, będę doskonałym rodzicem!”?
Jedyną nieodzowną cechą jest elastyczność myślenia i działania. I gotowość do naprawdę wielkich zmian.
Mnie się wydawało, że te cechy mam, ale przyjście na świat moich bliźniaczek postawiło je pod znakiem zapytania.
Wcale tak nie uważam. Potrafiłaś zrezygnować z pracy, zostać z nimi w domu, chociaż nie miałaś tego w planie. To właśnie jest przykład elastycznego działania. W sytuacjach ekstremalnych a taką jest bycie z dzieckiem – niektóre nasze przewidywania się nie sprawdzają, a to, co o sobie myśleliśmy, szybko zostaje zweryfikowane. „Mienie” dzieci – świadomie unikam słowa „posiadanie” i towarzyszenie im wyciąga na światło dzienne nasze najgorsze i najlepsze cechy.
Możemy się okazać dużo lepsi i sprawniej sobie radzący, niż zakładaliśmy. Albo odwrotnie – może się okazać, że wcale nie mamy tak dużo cierpliwości, nie jesteśmy tak wytrwali, jak się nam wydawało.
Cechy, o których myśleliśmy, że będą nam służyć, okazują się naszymi największymi wrogami. Np. chęć kontrolowania swojego życia, życia innych ludzi, kiedy mamy dziecko, wcale nie jest taka dobra. Nasz pęd do higieny i czystości, nasz rys perfekcjonisty wcale nie musi służyć ani dzieciom, ani nam, bo mało rzeczy jest w stanie tak zdołować młodych rodziców jak perfekcjonizm. Może się też okazać, że cechy, które do tej pory się nam nie podobały, w byciu rodzicem sprawdzają się całkiem nieźle.
Para się waha, jest skupiona na sobie, zastanawia się, czy to jest moment na dziecko. Gdzie ma szukać klucza, żeby podjąć decyzję?
Zastanawianie się nad tym, czy mieć dziecko, a jeżeli, to kiedy, to znak naszych czasów. Decyzje oddaliły się od natury, biologii. Kiedyś to było oczywiste: kochamy się, pobieramy i konsekwencją tego jest dziecko. Samo zastanawianie się to bardzo dobra oznaka – jesteśmy świadomi tego, co robimy w życiu, do wielu ważnych procesów chcemy się przygotować.
Czy można mieć całkowitą pewność, że decyzja o „mieniu” bądź „niemieniu” dziecka jest słuszna?
Tego nigdy nie będziemy wiedzieli! Nie sądzę, żeby można było przewidzieć wszelkie konsekwencje podjętych decyzji, a ta o dziecku jest chyba najważniejsza w życiu. Ale też z drugiej strony chyba nie powinna być wynikiem czystej kalkulacji.
Moja koleżanka z dzieciństwa, od kiedy pamiętam, nie chciała mieć dzieci. To nie dla mnie – twierdziła kategorycznie. Zastanawiałam się wielokrotnie, skąd ona to wie. I czy nie będzie żałować.
Kto miałby ocenić, czy nadajemy się na matkę? Niektóre kobiety uważają, że nie będą dobrymi mamami. Często wynika to ze złych doświadczeń z dzieciństwa, z tego, jaką miały matkę, jaki zakodowano im wzorzec kobiecości. Ale może ocenę tego, czy jest się dobrą matką, należy pozostawić dzieciom. Bo my możemy siebie oceniać należy pozostawić dzieciom. Bo my możemy siebie oceniać nisko, a dla naszego dziecka okazujemy się rewelacyjne. Bo mamy kombinację cech, które dla niego są optymalne.
Albo na odwrót.
Albo na odwrót i wtedy jest trochę gorzej. Ale też, zauważ, trudno jest, żeby dziecko, którego się nie ma, oceniało naszą „matczyność”.
Czy dobrym sposobem dla zastanawiającej się nad dzieckiem pary jest wypisywanie na karteczce za i przeciw?
Czy ja wiem… W tej sytuacji nie zawsze liczba „za” lub „przeciw” jest najważniejsza. Po stronie „za” może wylądować tylko „bo ja tego strasznie chcę” i co wtedy z tym zrobić?
Czy może nas usprawiedliwiać w decyzji o niebyciu rodzicem wygodny styl życia i zamiłowanie do dłuuuugiego spania? Czy to jest dobry motyw?
Jeżeli ktoś nie chce mieć dziecka, to motywację zawsze do tego dorobi. Samo niechcenie jest tutaj nadrzędne, a cała reszta, wszystkie tłumaczenia, to już proces wtórny.
Ja na przykład chciałam zobaczyć, jak to jest być mamą.
(śmiech) To się dowiedziałaś. Teraz już wiesz, i to na zawsze. Czasami takie mówienie, że się nie chce dziecka, jest stwierdzeniem stanu na „tu i teraz”, dopóki coś się nie zmieni. Bo u wielu kobiet ta potrzeba pojawia się ot tak po prostu – z dnia na dzień.
Czy warto słuchać tej potrzeby? Co robić z nagłymi iluminacjami: „Och, muszę mieć dziecko właśnie teraz i tylko teraz!”.
Takiej nagłej iluminacji zawsze warto się przyjrzeć. Co to dla mnie znaczy, skąd się wzięło? Z jakiego powodu pojawiło się to w tym a nie innym momencie? Bo inni je już mają? Bo to jest już taki wiek? Bo jakieś dziecko mi się spodobało albo czuję się wypalona w pracy? Przyglądając się tej motywacji, dowiemy się czegoś o sobie. Nawet jeżeli będzie ona hm… dyskusyjna, to wcale nie znaczy, że to nie jest dobry moment. Prosta motywacja może uruchomić wewnętrzny głęboki proces.
Niektóre kobiety mają świadomość, że ta nagle pojawiająca się chęć to dosyć kategoryczny przejaw biologizmu, z całą świadomością nie chcą mu ulec… Będą nieszczęśliwe?
Wszystko zależy od tego, jak pokierują dalej swoim życiem. Na co się w nim zdecydują. Jeśli postanowią, że chcą być szczęśliwe i spełnione „na przekór” biologii i społecznym wymaganiom, to pewnie tak będzie. I nic nikomu do takiego stylu życia.
Na szczęście w dzisiejszych czasach mamy tę cudowną możliwość, że możemy wybierać. Być może czasem będą miały jakieś wątpliwości, ale kto ich czasem nie ma? To tylko przejaw normalnego życia wewnętrznego.
Czy związek bez dzieci może być szczęśliwy?
Oczywiście, jeżeli obie strony mają poczucie, że się do rodzicielstwa nie nadają, nie nam analizować i wtrącać się w ich motywacje.