Człowiek musi gdzieś nauczyć się miłości – któż może być lepszym nauczycielem niż rodzic? Któż może być innym nauczycielem niż rodzic? Upłynie wiele lat, nim lekcję miłości dadzą nam partnerzy.
Pierwsze kilkanaście lat uczymy się miłości od mamy i taty. A oni często kochają tak, jak nauczyli ich rodzice. Tym sposobem lekcja miłości wędruje z pokolenia na pokolenie. Jaka to lekcja?
Miłość stabilna/niestabilna
Kasia ma 32 lata i śmiało przyznaje, że nigdy nie była w długotrwałym związku.
– Po pierwszych tygodniach fascynacji ogarnia mnie strach. Zaczynam być czujna, bo wydaje mi się, że zaraz wydarzy się coś złego. Myślę o zdradzie, rozczarowaniu i o tym, że facet mnie zostawi. Programuję w sobie odporność na ból, bo jestem przekonana, że będę cierpieć. Staję się chłodna i zdystansowana, to ma mnie zabezpieczyć przed ewentualnym odrzuceniem. Nie rozumiem tego. Nigdy nikt mnie nie oszukał i nie zostawił z powodu braku uczuć lub innej kobiety. Ale ten schemat powtarzam w każdej relacji i niczego się nie uczę. Czekam chyba na cud, który mnie wyleczy.
Kasia opowiada: – Mieszkałyśmy z mamą same. Rozstała się z ojcem, gdy byłam mała. Odwiedzał mnie regularnie, ale za rzadko, bym mogła go pokochać. Dla mnie istniała tylko matka. Była niesamowita. Piękna, mądra, fascynująca, typ królowej. W naszym domu zawsze jest mnóstwo ludzi, szczególnie mężczyzn, którzy ją adorują. Przychodzi do mnie tylko czasami, gdy ma doły. Po hiperformie zawsze kończy depresją. Paradoksalnie wtedy jesteśmy najbliżej. Potrzebuje mnie i zwraca na mnie uwagę. Jestem szczęśliwa, kiedy ona jest nieszczęśliwa. Jestem wówczas ukochanym dzieckiem. Zaczynam się bać, gdy jej nastrój się poprawia, bo wiem, że za chwilę do naszego domu zwali się tłum, a ja stanę się niewidzialna. Matka mnie zostawia. Na długo. Bo okresy euforii trwają znacznie dłużej niż jej smutek. Patrzę na jej piękne kruczoczarne włosy, które zawija w kok nad karkiem i pełne usta podkreślane czerwoną szminką. Chcę być taka jak ona. Przez wiele lat farbuję się na czarno, mimo iż mam jasną oprawę oczu i bladą karnację. Tęsknię za nią przez całe życie.
I dodaje: – Jestem przy niej, gdy umiera na raka, i wtedy znów czuję się dla niej ważna. Przeprasza mnie i mówi, że nie była dobrą matką. Zatyka mnie w środku na lata. Nie potrafię zaprzeczyć i pozwalam jej odejść z tą myślą. Prowadzę wewnętrzną walkę o jej obraz we mnie, bo bardzo chcę myśleć, że moja matka była dobra i że mnie kochała. Teraz, kiedy to mówię, zaczynam rozumieć, że nie była dobra, ale mnie kochała. Czasami.
Doświadczenie dziecka z matką, która je systematycznie zostawia (fizycznie lub emocjonalnie), jest bardzo trudne. W psychologii więź, jaka powstaje między nimi, określa się jako „ambiwalentno-lękową”. To taki wzorzec, który dziecko przekłada na dorosłe relacje. Wzorzec zakładający, że osoba, którą kochamy, jest niestabilna, a miłość, którą nas obdarza – niepewna. W związku z tym każda relacja, nawet dobra i bezpieczna, wyzwala lęk przed odrzuceniem. Odrzuceniem, które zostaje przeniesione z doświadczenia z rodzicem, w tym przypadku matką.
Osoby takie reagują w bardzo różny sposób na bliskość z partnerem. Aby poradzić sobie ze strachem, bywają kontrolujące i przekonane o tym, że partner planuje odejście, a więc próbują uprzedzić jego kroki, szukając argumentów dla swojej decyzji o rozstaniu. Zostawiają, aby nie zostać zostawione.
Albo też ich zachowania są tak uciążliwe, że w konsekwencji partner odchodzi, ale nie z powodu braku uczuć, tylko zmęczenia ciągłą kontrolą i brakiem zaufania. Inne osoby zamiast kontroli uruchamiają chłód emocjonalny. Tworzą emocjonalną barierę, która ma je chronić przed wyobrażonym odejściem partnera.