Trudności w powstrzymywaniu się od jedzenia przetworzonej żywności można nazywać obsesją, objadaniem się czy brakiem silnej woli. Okazuje się jednak, że jeśli chcielibyśmy użyć najbardziej odpowiedniego terminu, byłoby nim „uzależnienie”.
Jak to jest możliwe, że wszyscy chcemy być szczupli, wyglądać i czuć się dobrze, a jednocześnie wciąż jemy fast foody i regularnie się przejadamy? Że funkcjonujący doskonale przez tysiące lat mechanizm zawiadamiający nas o tym, że jesteśmy już syci, przestał działać? Że z dylematem „zjeść czy nie” borykamy się na co dzień nie tylko my sami, ale coraz częściej również nastolatki i małe dzieci?
Współczesne badania nie pozostawiają wątpliwości, że powszechnie dostępna żywność może być tak naprawdę opakowanym w ładne sreberko narkotykiem. Jednym z pierwszych dowodów, że przetworzona żywność działa na nas tak samo jak narkotyki był eksperyment przeprowadzony w 1995 roku przez Adama Drewnowskiego z Uniwersytetu Michigan. Wykazał on, że kompulsywną chęć objadania się ciastkami i czekoladą można wytłumić za pomocą naloksonu ‒ substancji, którą podaje się w celu zneutralizowania efektów zażycia heroiny bądź przeciwdziałania im. Wyniki były zdumiewające – osoby poddane działaniu naloksonu przestawały mieć ochotę na czekoladę! Obalono w ten sposób jeden z najbardziej dotkliwych mitów, ponieważ to nie słaba wola była problemem tych osób, lecz chemiczne uzależnienie.
Kolejny mocny dowód pojawił się w 2008 roku dzięki badaniu Nory Volkow, psychiatry i ekspertki od zachowań kompulsywnych, kierowniczki Narodowego Instytutu ds. Uzależnień w Stanach Zjednoczonych. Badanie to przeprowadzone zostało przy użyciu obrazowania pracy mózgu i wykazało, że faktycznie mózgi osób kompulsywnie objadających się zachowywały się tak samo jak mózgi osób uzależnionych. O sile takiego uzależnienia świadczą wyniki badań prowadzonych wśród zwierząt. Są one ciekawym źródłem wiedzy, bowiem u zwierząt nie mówi się o czymś takim jak silna czy słaba wola. Opierają się one na instynktach i wrodzonych mechanizmach. Specjalizujący się w badaniu neurobiologicznych mechanizmów uzależnień Paul Kenny i Paul Johnson przez dłuższy czas podawali szczurom jedynie mocno przetworzoną żywność z supermarketów. Zwierzęta nie tylko stały się otyłe, lecz także, kiedy zaczęto oferować im zdrową żywność, podjęły strajk głodowy, domagając się najwidoczniej powrotu żywności przetworzonej.
W innej wersji tego eksperymentu szczury skłonne były nawet narażać się na rażenie prądem, byle tylko dostać się do ciasteczek! Czy jest możliwe, że takie uzależnienie może również dotyczyć dzieci?
W jednym badaniu z użyciem tomografu komputerowego, prowadzonym na uniwersytecie w Yale, wykazano, że mózgi nastolatków zmagających się z kompulsywnym jedzeniem „zapalały się”, kiedy widziały żywność, na którą dzieciaki miały dużą ochotę, np. milk shake’i czy pączki. Zachowywały się dokładnie tak, jak mózgi osób uzależnionych od narkotyków.
Kolejną obserwacją było to, że wiele badanych dzieciaków, kiedy przeżywało negatywne emocje, takie jak stres, depresja czy nuda, stosowało dostarczającą im przyjemności żywność dokładnie na zasadzie narkotyku. Jednakże redukowanie stresu i negatywnych emocji poprzez niezdrowe jedzenie było zdecydowanie bardziej akceptowalne, niż gdyby dzieci sięgnęły po nikotynę, alkohol czy narkotyki. Okazuje się, że dla naszych organizmów różnica już nie jest tak drastyczna…