O tym, że pokarm matki jest najzdrowszy, najefektywniej skomponowany i zwyczajnie najsmaczniejszy dla maluszka, wie chyba już każdy. Dlaczego więc współczesne Polki nie chcą karmić nim własnych dzieci?!
Myślałam, że karmienie piersią, czyli naturalny sposób na dostarczenie dziecku najlepszego pokarmu, jest dla świeżo upieczonych mam oczywistością. Pamiętam, jak w połowie lat 90-tych, czyli czasie, gdy rodziłam swoje dzieci, ta wiedza odradzała się po latach zdetronizowania przez słynne niebieskie mleko (matki dzieci z lat z 80-tych dobrze wiedzą o czym mówię), oraz zupki, przeciery i soczki podawane maluchom – i to według ścisłych zaleceń lekarza! – już od 3, 4 miesiąca życia.
Oczywiście, nasze babki i prababki dobrze wiedziały do czego służy pierś po porodzie. Nikt im nie tłumaczył, że mleko matki jest najlepsze dla dziecka, gdyż to była oczywistość. I nawet jeśli jakaś arystokratka nie „zniżała się” do poziomu fizjologii i tak oddawała świeżo narodzone dzieciątko mamce, która karmiła je piersią, jak własne.
Dlatego zadziwił mnie opublikowany właśnie raport przygotowany przez prof. Barbarę Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, z którego wynika, że jedynie 4 proc. Polek karmi swoje dzieci przez pierwsze pół roku wyłącznie piersią, czyli zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Jak podkreśliła w rozmowie z PAP autorka dokumentu: „to plasuje nas na jednym z ostatnich miejsc wśród krajów europejskich”.
Badanie, które stało się podstawą opracowania najnowszego raportu, zostało przeprowadzone pod kierunkiem prof. Królak-Olejnik w latach 2014-2015 w grupie 1679 kobiet, które nie miały powikłań ciąży i urodziły zdrowe dziecko oraz wśród 767 osób z personelu medycznego 42 szpitali, w których kobiety przebyły poród. Według neonatolog liczebność grupy statystycznie pozwala na odniesienie wyników na całą populację dzieci urodzonych w kraju w tym czasie.
Przypomnijmy, że WHO rekomenduje, by przez pierwsze sześć miesięcy od przyjścia dziecka na świat karmić je wyłącznie piersią. Z badań wynika bowiem, że przekłada się to w przyszłości na mniejsze ryzyko wielu schorzeń, w tym dotyczących układu immunologicznego, jak alergie i astma, ale też cywilizacyjnych, jak choroby serca, nadciśnienie, otyłość i inne problemy zdrowotne.
A więc same dobrodziejstwa dla własnego i ukochanego dziecka? Dlaczego więc tylko koszmarnie niskie 4 procent?
Odpowiedzi udzielają chętnie same Polki na forum internetowym pod raportem. Przypominają, że przecież nie każda kobieta ma pokarm, czasami są przeciwskazania zdrowotne, stany zapalne i powikłania w połogu. A i sam maluszek potrafi dać do wiwatu, bo nie chce ssać i matka wpada w panikę, że głodny.
Ok. To racjonalne argumenty. Również nie mogłam karmić córki piersią, gdyż trzy tygodnie po porodzie zaordynowano mi silne antybiotyki. Na dodatek położna, która przyszła z wizytą któregoś poranka i zobaczyła mnie, czyli chudą dziewczynę z przyklejonym do łydki nieco ponad rocznym brzdącem (to był mój pierworodny synek), usilnie namawiała:
- Skoro bierzesz, dziecino, leki, a córcia i tak nie chce ssać, potem spać i ciągle płacze, i ty płaczesz i mały… Ja cię bardzo proszę, przygotuj jej butelkę!
Przyszła po tygodniu. Ja wciąż popłakiwałam, bo oprócz antybiotyków musiałam łykać jeszcze i to – preparat na powstrzymanie laktacji (cóż za porażka!), jednak córcia, po butelce, spała wreszcie jak aniołeczek, a ja miałam oddech, aby zająć się piętnastomiesięcznym synkiem.
Kiedy jednak trafiam na posty, w którym czytam, że karmienie piersią jest niesmaczne, że po nim traci się biust, matka czuje się jak krowa mleczna, a dzieciaki i tak mają alergie – włos mi się zjeża.
Kobiety, mamy najsłodsze waszych najwspanialszych dzieci! Pierś nie służy tylko do „memłania przez faceta” (to też cytat z forum!), przy odpowiedniej dbałości, nie straci – zapewniam! – na swej urodzie, a oprócz dostarczenia dziecku pokarmu najlepszego z możliwych, przeżyjecie przygodę życia – bliskość z dzieckiem jedyną w swoim rodzaju.
Gdybym miała przeżyć to jeszcze raz, choć wiem, że „to se ne wrati” – karmiłabym piersią. I do tego będę namawiać swoją córkę i synową w przyszłości. Zdarza się, że nie możemy dać dziecku, tego co najlepsze – nie zawsze możemy karmić je piersią. Trudno. Ale kiedy możemy to robić, a rezygnujemy, bo „cycki nam obwisną” – to ja już wiem, że tematy do artykułów o zaburzeniach w rozwoju dziecka nie wyschną mi tak szybko…