Anna Clemencia Gomez-Perepłyś między kolejnymi dziećmi studiowała hebraistykę, arabistykę i archeologię. Teraz prowadzi dom. Na tyle, na ile czas jej pozwala, często kosztem zarwania nocy, robi biżuterię. Karol Perepłyś, grafik, razem z Karolem Laskowskim od wielu lat prowadzi studio projektowe. Z szóstką dzieci: Filipem, Antonim, Nelą, Barnabą, Joelem i Zoe są dużą temperamentną rodziną, mają głośny dom, w którym ciągle coś się dzieje, a niespodzianek jest tyle, aż dech zapiera. Marzą o spokoju i o tym, by pojeździć z dziećmi po świecie, zanim dorosną i rozejdą się w swoje strony. Ale wiedzą też jedno – duża rodzina jest super!
Skąd się biorą dzieci?
Anna: Z kosmosu. Ten, kto przylatuje szybciej, jest starszy od tego, który leci wolno, bo wcześniej się pojawia i rodzi. Karol: Ale też z ojca i matki, z miłości… i z międzyczasu…
Kiedy sami przestaliście być dziećmi?
Karol: Zawsze jest się dzieckiem – przez całe życie.
Anna: Trzeba pielęgnować w sobie dziecko przez całe życie, bez względu na wiek, okoliczności, role i to, kim jestem.
Nasze miasto – co w nim jest fajnego dla rodzin?
A: Za dużo mamy rzeczy na głowie. Jeżeli cieszymy się już wolną chwilką, to staramy się uciekać z miasta. Unikamy tłumu i hałasu.
K: Niestety, wyjście na tzw. miasto zwykle wymaga organizacji spraw dodatkowych, np. choćby tak prozaicznej rzeczy jak nakarmienie tak licznej czeredy – oczywiście zaopatrywanie się w porządną walizkę prowiantu nie jest nam obce.
Kim jesteście?/Jakim jesteście typem rodziny?
A: Typowi południowcy. Jak we włoskiej rodzinie, dużo, gwarno, z całą koloraturą emocji.
K: Mimo że jest nas sporo i każdy zwykle robi coś innego, jesteśmy mocno ze sobą związani. Wystarczy, że kogoś nie ma przez jakąś chwilę, nie mówiąc już o okresie parodniowym, pojawia się taka dziura w przestrzeni, że czujemy się nieswojo i ciągle nie możemy się siebie doliczyć.
Czym ostatnio zaskoczyły was wasze dzieci?
K: Chyba tym, że starsze naprawdę potrafią zająć się tymi młodszymi. Przy najmłodszej potrafią zrobić wszystko. Dodatkowo zaczynają gotować, co do niedawna było tylko domeną dorosłych.
A: Tym, że te moje dopiero co narodzone dzieci są tak duże i że jest ich tak dużo…
Co przenosicie z własnego dzieciństwa do życia swoich dzieci?
K: Wartości – szacunek, miłość, uczciwość i dobroć. Ja miałem fantastyczny kontakt z rodzicami, który trwa do teraz. I sądzę, że mam go też z moimi dziećmi.
A: Bezwzględną uczciwość, akceptację innych nacji, w ogóle inności. Pochodzę z mieszanego małżeństwa o skomplikowanej kompilacji ras, co implikowało wiele trudnych przeżyć. Zmagałam się z poczuciem inności na co dzień i skrywanym pragnieniem bycia taką samą jak moi rówieśnicy. Teraz Polacy są otwarci na świat, nie dostrzegają tego i bardzo się dziwią, kiedy o tym wspomnę.
Czego nie chcecie przenieść?
K: Wspomnień ze stanu wojennego, które powracają w snach. Chciałbym, żeby w ich świecie nic się nie działo takiego, z powodu czego mieliby koszmary przez całe życie.
Na jakich ludzi chcecie wychować wasze dzieci?
K: Na szczęśliwych, pogodnych i wesołych. Na uczciwych wobec siebie, swoich ideałów i wobec innych. Reszta jest nieważna.
A: Gorąco pragnę, ażeby wiedziały, że nic nie umniejsza ani nie podnosi ich wartości, że są wartością samą w sobie.
Czego najbardziej się obawiacie w związku z byciem rodzicami?
K: Tylko tego, że nie dam rady i że nie doczekam do momentu, kiedy przestaną być dziećmi. No i tego, że nie spełniam ich oczekiwań. Choć staram się poświęcić tyle czasu każdemu dziecku z osobna, ile ono potrzebuje. I tylko jemu, nie wszystkim naraz. Czasu mi brak.
A: Żeby role się nie odwróciły…
Jak to będzie, kiedy wasze dzieci będą miały tyle co wy teraz?
K: Będziemy mieć dużo wnuków. Fajnie byłoby dla nas, aby się nie porozjeżdżały.
A: Pewnie nie obejrzymy się, jak to się stanie, wolę o tym nie myśleć, żyć tu i teraz i delektować się ich dzieciństwem.