Swoją autentycznością mają uratować nas przed zgubnym konformizmem. Nie tylko jako jednostki, ale i jako cywilizację. Dla jednych są odpowiedzią na modlitwy o światowy pokój, dla innych – ofiarami narcyzmu rodziców, którzy wzbraniają się przed zdiagnozowaniem dziecka u psychologa. Poznajcie Dzieci Indygo.
Jako pierwsza Dzieci Indygo „odkryła” parapsycholożka z San Diego, Nancy Ann Tappe. W książce „Understanding Your Life Through Color” opisała swoje wieloletnie badania nad drganiami pola elektromagnetycznego, które otacza wszystkie żywe istoty. Tappe zauważyła, że niektórym dzieciom (najczęściej chłopcom) urodzonym po 1980 roku towarzyszy aura o dziwnej niebieskofioletowej barwie. Kierując się tym kolorem, badaczka ustaliła cztery psychologiczne profile: typ humanisty, konceptualny, artysty oraz międzywymiarowy.
Idea istnienia „dzieci innych niż wszystkie, widzących rzeczy takimi, jakimi one naprawdę są”, szybko znalazła zwolenników, zwłaszcza wśród członków ruchów hipisowskich czy New Age. Obecnie jej popularność wykracza daleko poza środowiska zafascynowane ezoteryką, o czym świadczy stale rosnąca liczba publikacji i stron internetowych poświęconych Dzieciom Nowej Ery.
Niedawno ukazała się w Polsce „kultowa” książka Doreen Virtue „Dzieci Indygo. Opieka i wsparcie”. Inny bestseller „The Indigo Children: The New Kids Have Arrived”, reklamowany jako „przewodnik dla rodziców świetlistych i aktywnych dzieci”, przybliża czytelnikom nowy rodzaj dziecka: wybitnie inteligentnego i wrażliwego, wymagającego szczególnej uwagi ze strony rodziców oraz wychowawców. „Dzieci Indygo uosabiają prawdopodobnie najbardziej niezwykłą i fundamentalną przemianę w ludzkiej naturze”, piszą Lee Carroll i Jan Tober.
Ponadto autorzy odnieśli się do licznych bolączek współczesnego wychowania: nawet kilkulatki bezmyślnie faszeruje się lekami, dzieci potrzebują więcej czasu i troski ze strony rodziców, co uniemożliwia zachodni system ekonomiczny, a szkoły nie są środowiskami sprzyjającymi kreatywności uczniów. Ale jest na to rada – wystarczy uważniej wsłuchać się w to, co usiłują nam przekazać Dzieci Indygo, które stanowią kolejny etap w duchowej ewolucji ludzkości…
Buntownicy z misją
Energiczne i niecierpliwe, Indygo na każdym kroku demonstrują silną wolę i poczucie własnej wartości. Wiedzą, że są wyjątkowe i przybyły, aby dokonać czegoś ważnego. Według zwolenników pojawiły się tu i teraz, by wprowadzić ludzkość w lepszy, uczciwszy świat. Jednak zanim to nastąpi, potrzebne będą pewne zmiany: obalenie skorumpowanych rządów, zaprowadzenie powszechnego pokoju i tolerancji, przejście od medycyny konwencjonalnej do jej naturalnych alternatyw oraz powrót do tradycyjnych, ekologicznych metod uprawy roli.
Na czym polega niezwykłość Indygo?
Otóż potrafią one zwietrzyć fałsz, tak jak na podświadomym poziomie my wyczuwamy feromony. Doskonale wiedzą, kiedy ktoś usiłuje nimi manipulować, okłamywać je lub zdominować. Ponieważ są blisko tzw. uniwersalnej prawdy, nie rozumieją i nie akceptują działań czy poglądów „niewspółbrzmiących z nimi w harmonii”. Z tego powodu nie potrafią dostosować się do dysfunkcyjnych, w ich odczuciu, sytuacji w domu czy szkole. Dlatego mogą przejawiać trudności w dostosowaniu się do systemów i reguł, które zachodnie społeczeństwa uznają za „normalne”.
Świetliste Dzieci nieustannie przeciwstawiają się władzy, społecznej strukturze i hierarchii, a dostrzegając panującą wokół obłudę, przeczuwają, że pojęcie „władzy” jest iluzoryczne. Często zdarza im się więc ignorować polecenia rodziców, nauczycieli, lekarzy – każdego, kto je poucza lub traktuje z wyższością. Nie ma to nic wspólnego z brakiem empatii, po prostu nie akceptują zachowania osób uważających się za lepsze od innych.
Przymuszone do życia wbrew sobie, natychmiast zaczynają się buntować. Ich sprzeciw może przybrać formę wybuchu wściekłości lub pasywno-agresywnych zachowań. Indygo wiedzą też, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż te, za którymi goni większość. A im bardziej przebudzają się, tym więcej mają wątpliwości.
Charakterystyczne dla nich jest ciągłe pytanie: dlaczego?, i rzadko zadowalają się jedną odpowiedzią. Wytrwale dążą do spontanicznego, autentycznego wyrażania siebie i nie jest to zwykła zachcianka – w ich przypadku przypomina wewnętrzny przymus. A kiedy bycie sobą w przesiąkniętym sztucznością otoczeniu jest niemożliwe, zamykają się w sobie lub okazują gniew. To powód, dla którego pozostają samotnikami.
Nie posiadając „maski” i nie mogąc połączyć się z innymi na poziomie autentyczności (bo ludzie wymagają potwierdzania swoich masek, czym Indygo się brzydzą), pragną znaleźć osoby podobne sobie, z którymi podzielą się miłością, skontaktują się na poziomie serca i duszy.
Wrażliwcy z szóstym zmysłem
Intuicja i uduchowienie to kolejne cechy Dzieci Indygo. Są ponadprzeciętnie wrażliwe, wręcz emocjonalnie kruche, i wydają się odczuwać zarówno ból, jak i przyjemność intensywniej. Niektóre widzą przyszłość i nieznane światy, rozmawiają z aniołami i zmarłymi duchowymi przewodnikami. Wszystkie Świetliste Dzieci mają potencjał dostrzegania sedna sprawy. Kiedy chcą, z łatwością przenikają do wnętrza otaczających je ludzi, widzą ich cierpienie czy zakłamanie. Ponieważ Indygo są nadzwyczaj empatyczne, zawsze szukają sposobu, aby pomóc potrzebującym. Co ciekawe, znacznie lepiej rozumieją się ze swoimi dziadkami niż z rodzicami. Doceniają towarzystwo i doświadczenie starszych osób, bardziej pasujące do ich wewnętrznej mądrości. Nic zatem dziwnego, że opisuje się je jako reinkarnowane „stare dusze”.
Indygo to również kreatywni marzyciele i wizjonerzy. Zazwyczaj mają artystyczne zacięcie i z pasją zajmują się tworzeniem sztuki, muzyki, poezji. Niestety zdarza się, że ich talent nie ma warunków, aby się rozwijać, lub nigdy nie zostaje odkryty.
Według amerykańskiej organizacji The National Foundation for Gifted and Creative Children „wiele uzdolnionych dzieci jest niszczonych przez publiczny system edukacji; wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z tego, że ich dziecko może być utalentowane”.
NFGCC uważa, że nadpobudliwym i wyróżniającym się talentem maluchom zbyt pochopnie przykleja się łatkę dziecka z deficytem uwagi.
Większość parapsychologów, w tym Nancy Ann Tappe, przyznaje, że Dzieci Indygo bywają trudne, ale tylko wtedy, gdy nie traktuje się ich odpowiednio. Wówczas faktycznie mogą stać się agresywne. Jednak trzeba pamiętać, że dzieje się tak nie bez powodu, bo większość z nich zna swoją przyszłość i wie, że to, co „systemowcy” starają się im wpoić jest bezużyteczne.
Niestety dorośli, którzy opierają się zmianom i wyżej cenią konformizm niż życie w prawdzie, nie rozumieją Świetlistych Dzieci. Potrafią tylko otumaniać je lekami, w efekcie tracą one swoje wewnętrzne piękno, duchowe dary i energię wojowników. Wspomniani specjaliści apelują więc: te dzieci są wyjątkowe, a nie chore! Zasługują na podziw, a nie diagnozę dysfunkcyjności i jeśli coś tu jest nieprzystosowane, to nieprzychylnie nastawiony do duchowej ewolucji system.
Niezwykłe czy niezdiagnozowane?
Pomimo wielu krytycznych opinii lekarzy i psychologów, a także braku rzetelnych, naukowych dowodów wspierających koncepcję Dzieci Indygo jej sympatycy od lat nie zmieniają zdania. Wyjaśnienia takiego stanu rzeczy można szukać w wynikach sondażu przeprowadzonego przez ośrodek badania opinii publicznej Harris Interactive, który pokazał, że jeden na pięciu Amerykanów wierzy w reinkarnację, 40 proc. – w duchy, a prawie 70 proc. – w anioły. Z kolei według danych Instytutu Badania Opinii RMF IBOR w Polsce wiarę w duchy deklaruje niemal 60 proc. badanych, a w istnienie cywilizacji pozaziemskich – ponad połowa.
Choć sceptycy wskazują, że cechy Indygo są tak ogólne, że można odnieść je do większości maluchów, a diagnozowanie ADD (zespół zaburzeń koncentracji uwagi) lub ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi) jest dość częste, to rodzice utrzymują, że ich Świetliste Dzieci są wyjątkowe.
To zrozumiałe – tłumaczą dziecięcy psychoterapeuci – bo nikt nie chciałby, by jego pociecha była określona jako „zaburzona”. Łatwiej przyjąć, że dziecko ma nadprzyrodzone umiejętności, a jego budzące niepokój zachowanie zawiera głęboko ukryty sens.
Matki i ojcowie, którzy nie pogodzili się z diagnozą albo odmawiają jej postawienia, mogą mniej lub bardziej świadomie zaszczepiać swoim dzieciom „filozofię” Indygo. W ten sposób zachęcają je do działań, które przez otoczenie mogą być odbierane jako antyspołeczne, aroganckie, jako przejaw egocentrycznego indywidualizmu.
Ponadto łącząc problemy z koncentracją czy destrukcyjne działania z drganiami energii, ryzykują oni opóźnienie podjęcia odpowiedniego leczenia i pogarszanie się stanu zdrowia. A przyklejanie dzieciom etykietki „istot nie z tego świata” dodatkowo zmusza je do zmagania się z kosmicznie wygórowanymi oczekiwaniami rodziców, ostrzegają psychologowie i psychoterapeuci.