Pij mleko! Albo lepiej nie
W badaniach całych populacji, które spożywają największe ilości produktów mlecznych, odnotowano najwyższą częstotliwość złamań kości i zachorowalności na osteoporozę. W krajach takich jak Chiny i Japonia, dopóki nie dotarł tam zachodni sposób żywienia, a wraz z nim mleko, nie znano tej choroby. Produkty mleczne powodują podwyższenie poziomu hormonów wzrostu we krwi. Insulinopodobny czynnik wzrostu (IGF-1) pomaga cielakowi w podwojeniu masy ciała w ciągu 2 miesięcy od urodzenia, czyli ponad 3 razy szybciej niż następuje to u ludzkiego noworodka. U ludzi IGF-3 powoduje niekontrolowany wzrost, a jego wysokie stężenie we krwi jest istotnym czynnikiem zwiększającym ryzyko rozwoju raka. Spożywanie produktów mlecznych we wczesnym okresie życia może prowadzić do rozwoju cukrzycy typu 1, czyli autoimmunologicznej postaci choroby, którą zazwyczaj diagnozuje się w dzieciństwie. W jej przebiegu układ immunologiczny atakuje komórki trzustki, trwale niszcząc zdolność tego narządu do produkcji insuliny. W produktach mlecznych znajdują się również spore ilości cholesterolu pokarmowego i tłuszczów nasyconych, o sterydach i hormonach nie wspominając, które mogą wiązać się z powstawaniem raka i z innymi problemami zdrowotnymi. Ten koktajl chemiczny zawiera także pozostałości antybiotyków, pestycydów, leków weterynaryjnych, nawozów sztucznych, syntetycznych środków konserwujących etc. Oprócz tego do mleka i wszystkich produktów odzwierzęcych podczas procesu produkcji mogą się dostać zanieczyszczenia takie jak wirusy, bakterie czy pasożyty. Podając je dziecku, przyczyniamy się do degeneracji systemu odpornościowego, a stąd bierze się prawdziwa epidemia alergii. Pamiętajmy, że głównym alergenem pokarmowym jest mleko. Dlaczego uwierzyliśmy, że jest ono lepsze dla naszych dzieci niż mleko matki?
Masło jest do jedzenia, a margaryna na sprzedaż
Jednym z pierwszych produktów syntetycznych, który wkradł się do naszego jadłospisu, jest margaryna. Gdy w latach 50. XX wieku narodziła się hipoteza o szkodliwości lipidów (w organizmach żywych pełnią funkcję budulcową lub są wydajnym źródłem energii), producenci przetworzonej żywności szybko zorientowali się, że ich produkt można reklamować i sprzedawać ludziom jako lepszy i zdrowszy niż masło. Slogan sprzedał się świetnie, a margaryna stała się powszechnym dodatkiem do chleba, „lepszym” masłem, pozbawionym złych składników odżywczych (cholesterolu i tłuszczu nasyconego). W ich miejsce dodawano do niej witaminy i tłuszcz nienasycony. Nie przewidziano tylko jednego. Metoda uwodorniania, według której zdrowy tłuszcz roślinny miał zostać przekształcony w tłuszcz o stałej konsystencji, sprawiła, że zawierał on niezdrowe kwasy tłuszczowe o konfiguracji trans. Dzisiaj wiadomo już, że są one bardziej niebezpieczne niż występujące w maśle nasycone kwasy tłuszczowe, które margaryna miała zastąpić. Co to oznacza dla jedzących margarynę? Według badań klinicznych występuje u nich zwiększone ryzyko zawału serca i raka. Profesor Grażyna Cichosz margarynie poświęciła cztery lata pracy. I dzisiaj, po przestudiowaniu 600 publikacji naukowych, uważa, że hipercholesterolową teorię miażdżycy wymyślono w celu zdyskredytowania tłuszczów zwierzęcych i wprowadzenia do diety ludzi znacznie tańszych olejów roślinnych oraz margaryn („Duży Format” 04.04.2010). Nawet jeśli margaryna uzyskana została za pomocą innych, bardziej bezpiecznych metod, to środki konserwujące, barwniki i różne podejrzane dodatki sprawiają, że codzienne spożywanie tego produktu ze zdrowiem nie ma nic wspólnego.