Czerwcowe słońce rozprasza; dzieciaki, zamiast siedzieć w klasie, chętnie pobrykałyby na podwórku – lecz rok szkolny teoretycznie jeszcze trwa. Teoretycznie, bo przecież czerwiec w polskich szkołach to od lat miesiąc totalnego bimbania. W PeeReLu październik nazywano miesiącem oszczędzania. Postuluję, by Trzecia Rzeczpospolita ogłosiła czerwiec miesiącem rozrzutności! Czas przecieka przez palce – bez sensu i powoli – a dzieciaki uczą się jak bezboleśnie przetrwać od przerwy do przerwy, od weekendu do weekendu. Wyjechać jeszcze nie można, przynajmniej oficjalnie, choć oceny w większości są już wystawione – ale Ministerstwo ogłosiło, że w tym roku uczymy się do 28 czerwca. I koniec dyskusji!
„Uczymy się“ – dobre sobie. Czerwiec to czas turniejów sportowych, wypraw do kina i wycieczek (na przykład do McDonald’a). Jest to również miesiąc zastępstw. Jedni nauczyciele zastępują drugich nauczycieli, potem zaś ci drudzy zastępują pierwszych – bo inaczej nie uporaliby się z obowiązkami kończącymi rok szkolny. Świadectwa same się nie wypiszą, tak? Rady pedagogiczne także same się nie odbędą, prawda? A przecież jeszcze trzeba przygotować uroczystą akademię… Siedzą więc dzieciaki w klasach pod opieką znalezionego w ostatniej chwili zastępcy – i mają, jak to się mówi, czas dla siebie. Czyli bimbają. Jest tylko jeden warunek – nie mogą hałasować! Wtedy wszyscy będą zadowoleni. Nauczyciele – bo zdążą ze swoimi powinnościami. Uczniowie – bo bimbanie jest przyjemne. I rodzice – bo jeszcze nie muszą organizować czasu swoim milusińskim. Ale, ale – po cóż ty, Kasdepke, piszesz tu o szkole, skoro większość czytelników GAGI posyła swoje dzieci co najwyżej do przedszkola?!
Ano po to, żeby zagadać gnębiące mnie poczucie winy. Otóż, gdy Państwa dzieci pójdą już do szkoły, może się zdarzyć, że ich beztroskie czerwcowe bimbanie zostanie przerwane spotkaniem z tak zwanym ciekawym człowiekiem. Pół biedy, jeżeli jest to policjant. Policjant może pokazać pałkę, może zakuć w kajdany, może wreszcie wypisać mandat nieprawidłowo parkującemu panu od matematyki. Gorzej, gdy do szkoły zjeżdża pisarz. Z przyczyn nie do końca jasnych pisarze także bywają etykietowani mianem ludzi ciekawych. Śmiechu warte! Pisarz siedzi na tyłku i pisze – co w tym ciekawego? Chyba tylko to, że są z tego jakieś pieniądze.
– Ile pan zarabia? – To pytanie pojawia się na prawie każdym spotkaniu.
– Ma pan żonę? – To także pytanie obowiązkowe.
– Ile pan ma lat?
– Jaki jest pana ulubiony piłkarz?
– Dużo pan książek napisał?
– Chce się panu tak pisać?
Bywają jednak i pytania ekstra, nawet w czerwcowe upalne dni.
– To pan napisał Biblię?
– Znał pan Andersena?
– Jak to jest być tak starym?
– Był pan kiedyś przystojny?