Tak, tak! Zdaję sobie sprawę, że tytuł nie spełnia antycznej zasady decorum – stosowności w kontekście pisma dla rodziców… – i nie, nie, nie jest to żadna pomyłka ani tym bardziej świadoma prowokacja z mojej strony. Choć, przyznaję, uwielbiam prowokować i nie wiem zupełnie, po kim tę skłonność odziedziczyłam.
Pochodzę z nienormalnego mieszczańskiego domu, a jednak jestem hipiską! To się zdarza. Matka kartograf, a przez ostatnie lata urzędnik państwowy, ojciec ekonomista. Córka zaś – zawód bluźnierca:-) Skąd PORNO? – spytacie. A ja na to: skąd MIŁOŚĆ?
Myślę sobie o misji rodzica w dzisiejszym, popsutym już przez internet świecie. Czy nie jest nią właśnie nakreślenie różnicy pomiędzy miłością a porno, które nasze dzieci za jakiś czas i tak odkryją, tak jak i my odkryliśmy wieki temu w wersalkach rodziców, w bieliźniarkach, pod łóżkiem tatusia, w piwnicy u dziadka, gdziekolwiek?
Czy nie jest to nasze główne zadanie na dziś?
Dziś, które, wiadomo, rozpościera się pięknym pomostem do tego, co dopiero ma być, co będzie, do przyszłości? Opowiadanie dzieciom, na czym polega miłość między dwojgiem ludzi, o tym, jak piękny jest dotyk, czym jest delikatność i czułość – czy Waszym zdaniem nie jest to ważniejsze od nauczenia swojego dziecka drugiego języka, gry na pianinie, w tenisa?
Dziecko, które rośnie bez takiej wiedzy, pewnego dnia wchodzi na pewną stronę w sieci i widzi, co pewien pan robi pewnej pani i jak bardzo ją to krzywdzi i upokarza, lub jakąś panią poświęcającą godzinę na to, by zadowolić pewnego pana i siebie w dość niewyszukany, prymitywny, a co gorsza, nieautentyczny sposób. Czy nasze dziecko będzie na to przygotowane?
Kochani, mówcie dzieciom o tym, czym jest kochanie, czym jest miłość, czym jest dotyk pełen czułości. Mówcie im o tym, że gdy ktoś kogoś kocha, to chce dla niego dobrze. Że nie ma w tym upokorzenia, wyższości, kontroli i dominacji. Nasze dzieci mają teraz po kilka lat. Trzeba to przełożyć na prostszy język. Na przykład: scena balu w „Kopciuszku” – książę bardzo lubi Kopciuszka. Podobają mu się jej piękne włosy, których dotyka, oplatając je wokół swoich palców. Podobają mu się jej usta, których także dotyka palcami, a potem ustami. Przysuwa Kopciuszka w tańcu bliżej do siebie, by usłyszeć, jak bije jej serce. By poczuć jej ciepło. Może tak?
Może trzeba dodać trochę zmysłowości do baśni, stanąć przed dzieckiem, przytulić się razem, trzymając je za rękę, i powiedzieć: Rysiu, Krysiu, Antosiu i Misiu – TO WŁAŚNIE JEST MIŁOŚĆ.
Mama ma najpiękniejsze uszy na świecie. Uwielbiam je całować. Tata ma piękne dłonie, bardzo lubię, gdy mnie nimi obejmuje. Czuję się wtedy tak bezpiecznie. Ty też kiedyś poczujesz, jakie to piękne. Jaką to daje moc. I wtedy, gdy już Antek, Franek, Krycha i Kacha klikną za parę lat w te pieprzone strony, będą przynajmniej mieć jakąś bazę, jakieś odniesienie. Bo przecież książę na balu nie wsadził swej owłosionej łapy w ordynarne stringi Kopciuszka i nie rzucił jej na kolana w wiadomym celu, tylko ją kiział i miział, i wzdychał, i zanim mu ona to na kolanach zrobiła, to pół królestwa przetrzepał w jej poszukiwaniu, i dopiero potem żyli sobie długo i szczęśliwie, choć nie zaczęło się od miłości francuskiej bynajmniej… Tak mnie dzisiaj natchnęło, kiedy sobie przypomniałam, jak pornole znalezione w wersalce rodziców zepsuły mi życie na ładnych parę lat, gdy porno brałam za miłość, a miłość… Miłości to się uczę dopiero teraz. Po 35. roku życia…
Ale już Helenie i Milenie do łba kładę różnicę. I mimo że jestem w kwestiach obyczajowych liberalna, mimo że przez rok żyłam z kobietą, zatem na moment stałam się mamą lesbijką, a jedno z moich dzieci do eksdziewczyny mówiło „tata”, to życzyłabym temu światu, by porno zdechło raz na zawsze, bo nic tak nie psuje wyobraźni jak cały ten szit! Miłujcie się, drodzy Rodzice. I mówcie o tym swoim dzieciom…