Była dla rodziców wymarzoną córeczką: uśmiechnięta, opanowana, usłużna. Tak grzeczna, że któregoś dnia po prostu znikła. I choć to wymyślona historia o małej Lusi, z wieloma dziećmi dzieje się podobnie. Dziecko, które jest grzeczne, bo się boi, staje się niewidoczne.
Podobnie jak Lusia, bohaterka książki „Grzeczna” (Gro Dahle, wyd. EneDueRabe), „znikają” też prawdziwe dzieci. Te, które są tak nieśmiałe, że stają się niewidoczne: wzorowi uczniowie, idealne dzieci, które nie przysparzają problemów wychowawczych. Jako nastolatki nie wpadają w złe towarzystwo, nie mają huśtawek nastroju. Niektóre już w przedszkolu uciekają w milczenie: wolą przestać mówić niż odpowiedzieć źle na pytanie o ulubiony kolor czy smak lodów.
Grzeczny – to znaczy?
Współcześni psychologowie mają problem ze słowem „grzeczny”: jak je właściwie zdefiniować? Nauczyciele powiedzą: grzeczny to respektujący zasady. Dziadkowie stwierdzą: posłuszny wobec dorosłych. Bezdzietni podsumują: cichy. Ilu ludzi, tyle opinii.
Małe dzieci często nie wiedzą, dlaczego zachowują się w jakiś sposób. Co to znaczy być grzecznym? Czują się bezradne i nieakceptowane, kiedy mimo starań nie potrafią sprostać oczekiwaniom najbliższych. To bolesne doświadczenie, o czym przekonała się Kasia. Jej córce, szufladkowanej przez nauczycieli i krewnych jako niegrzeczna, zdarzało się rozdzierająco płakać. „Ale ja nie wiem, dlaczego nie umiem być grzeczna! – zawodziła. – Ja chcę być taka jak inne dzieci, ale nie potrafię!”.
Niekiedy problem z radzeniem sobie z silnymi emocjami – automatycznie skazujący dziecko na łatkę niegrzecznego – wynika z niedojrzałości układu nerwowego. – Dziecko rodzi się z określonym temperamentem, który odpowiada między innymi za wrażliwość na bodźce, aktywność, łatwość przystosowania, rytmiczność (regularność funkcji biologicznych takich jak sen i czuwanie), roztargnienie czy jakość nastroju – wyjaśnia psycholog, dr Magdalena Śniegulska. – Dobrze wiemy, że są osoby dorosłe, którym przeszkadza kapiący kran za ścianą, i takie, które mogą pracować i skupić się przy młocie pneumatycznym. Zapominamy natomiast, że dzieci również ujawniają te indywidualne różnice. Będą więc takie, które stale są pogodne, i takie, u których przeważa obniżony nastrój. Takie, które reagują nawet na słabe bodźce, i takie, które potrzebują mocnych wrażeń. To ma silny związek z biologią.
„Grzeczny” często współwystępuje z „cichy” i „niezauważalny”. – One były takie grzeczne! W ogóle nie było ich słychać! – Tak o wizycie czwórki dzieci swojej krewnej opowiedziała Kasi jej mama. Kasia jako dziecko była typową Lusią z opowieści Gro Dahle: grzeczną i spełniającą oczekiwania dorosłych. Wiedziała, że nie wolno kwestionować ich poleceń. Teraz ma 40 lat i spory problem, żeby stawić czoła starszym od siebie: nadal ćwiczy asertywność w kontaktach z nauczycielami swoich dzieci, własnymi przełożonymi, sąsiadami. Od swojej mamy usłyszała po latach „przepraszam”. – Byłaś pierwszym dzieckiem, chciałam, żebyś była idealna. – Tak jej matka tłumaczyła, dlaczego nie znosiła sprzeciwu, a za nieposłuszeństwo wymierzała klapsy.
Rodzice na równoważni
Kasia też ma dzieci. O nich nikt raczej nie mówi, że są grzeczne, a już na pewno, że ciche. Za to dorośli lubią je ze sobą porównywać. Jest siedmioletnia córka Katarzyny, która w przedszkolu nie pasowała do stereotypu potulnej dziewczynki, a jej indywidualizm i energia burzyły krew w żyłach pedagogów. – Ona nie może się tak zachowywać! Jest dziewczynką! Tacy są chłopcy – mówiła wzburzona nauczycielka. – Ona nie radzi sobie z emocjami! – narzekała inna. Jest też pięcioletni synek, którym opiekują się te same panie. – On jest taki inny! To taki dobry chłopiec! Jak państwo to zrobili?! – pytają rozczulone. A Kasia zaciska zęby.
Chciałaby, żeby jej dzieci umiały dobrze funkcjonować pośród społecznych reguł, wie, jak ważne jest to, żeby umiały się odnaleźć, i jak bardzo etykietka może zaważyć na ich dalszym życiu. Jak powtarzanie dziecku „jesteś niegrzeczny” łamie jego osobowość i uczy posłuszeństwa powodowanego lękiem lub prowadzi do buntu: „I tak mi się nie uda, więc po co się starać?!”.
Jak wielu współczesnych rodziców Kasia złotego środka szuka gdzie indziej. Nie wyznaje zasady: „Musisz mnie słuchać, bo jestem twoją mamą”. Próbuje podążać za emocjami swoich dzieci, zrozumieć ich potrzeby i wpływać na ich zachowanie nie poprzez autorytarne wymaganie posłuszeństwa, ale przez towarzyszenie im w dorastaniu. Czasami czuje się jak chodząca wychowawcza porażka, ma wrażenie, że jej własne potrzeby gdzieś się zagubiły, a wtedy sięga po którąś z książek Jespera Juula, Adele Faber i Elaine Mazlish lub Brunona Bettelheima i czuje, że wraca na właściwy tor.
Dość dobrzy, dość grzeczni
Określenie „dobry rodzic” też jest problematyczne. Dobry, tak samo jak „grzeczny”, wymyka się definicjom, a psychologowie, z Brunonem Bettelheimem na czele, przekonują: pozwólcie sobie być wystarczająco dobrymi rodzicami, nie musicie być doskonali. Dziecko potrzebuje mądrego rodzica, refleksyjnego i otwartego na jego potrzeby, a nie idealnego. Matki i ojca, którzy nauczą je, że świat kieruje się zasadami, których trzeba przestrzegać, ale zamiast wymagać bezwzględnego posłuszeństwa, pokażą, dlaczego to konieczne do szczęśliwego życia. Egzekwowanie pożądanego zachowania bez używania przemocy – czy to w formie szantażu emocjonalnego, czy kar fizycznych – to podstawa dobrego rodzicielstwa.
W metodach proponowanych przez współczesnych pedagogów i psychologów nie chodzi o brak oczekiwań wobec dziecka, lecz o takie uczenie przestrzegania norm i zasad życia publicznego i rodzinnego, które oparte jest na miłości i szacunku. Zamiast tylko wymagać – uczmy, zamiast krytykować – próbujmy zrozumieć, radzą eksperci. „Dzieci muszą zrozumieć, jak działa świat: co jest dopuszczalne, a co nie. Dobre zrozumienie zasad i granic pomoże im nawiązywać udane relacje i osiągać sukcesy w innych dziedzinach życia – piszą Daniel Siegel i Tina Bryson w książce „Grzeczne dziecko. Poradnik dla dobrych rodziców”. – Brak granic nie sprzyja poczuciu bezpieczeństwa, wprowadza chaos, ale oczekiwanie, że dziecko zawsze będzie słuchać, jest błędem. Tylko przemocą można wyegzekwować bezwzględne posłuszeństwo, a dziecko, które jest grzeczne, bo się boi, »znika«, przestaje być sobą. I nie jest szczęśliwe”.
Ryby mają głos
Ważne jest to, żeby być dla dzieci przewodnikiem, a nie sędzią. „Powinniśmy im komunikować, że zawsze będziemy przy nich, nawet kiedy pokazują się od najgorszej strony. Nawet wówczas, gdy mówimy »nie« pewnym zachowaniom lub sposobom wyrażania uczuć, chcemy powiedzieć »tak« emocjom naszych dzieci”, wyjaśniają Siegel i Bryson. Dewiza „dzieci i ryby głosu nie mają” zdezaktualizowała się. Model, w którym byliśmy wychowywani, jest krytykowany, a rodzice, nawet bez pogłębionej edukacji z dziedziny psychologii dziecięcej, intuicyjnie wyczuwają, że można towarzyszyć dziecku inaczej i lepiej, niż robili to ich rodzice. Chyba nigdy wcześniej dziecko nie było tak bardzo człowiekiem jak teraz, a rodzice nie byli tak mądrzy i tak chętni do doskonalenia się w tej roli. We współczesnym świecie „grzeczny” nie oznacza już „niemy”, a „dobry” – na szczęście dla wszystkich – nie znaczy „nieomylny”.