Czy ilość kasztanów które spadły z drzewa jest wystarczająca? Jadąc o poranku rowerem przez miasto, zastanawiam się – czy starczy? Wszak ludziki z nich robi każdy pierwszo-, drugo-, a może nawet trzecioklasista. Kasztanami bawią się maluszki, rzucają gimnazjaliści a i dorosłego kusi ponieść takie piękne brązowe cudo i nosić w kieszeni płaszcza aż do kolejnego prania.
Przyroda jednak rządzi się swoimi prawami i daje nam tyle ile sama chce dać, my natomiast możemy to doceniać lub szaleć ze złości, dlaczego ta jarzębina rośnie tak wysoko na drzewie?
Moją dwójkę dzieci kocham najmocniej, szaleńczo i nieprzerwanie. Gdy się budzę, gdy zasypiam, kiedy się złoszczę i wtedy kiedy w natłoku spraw dnia, chwilowo nie pamiętam. Czy to wystarcza? Absolutnie tak.
A może nie?
Siostrzenica – niespełna 3 letnia dziewczynka, innej urody, innej budowy ciała. Zupełnie odmienne pomysły, sposób zasypiania i preferencje kulinarne. Mała istotka w której płynie po trochu nasza wspólna krew. Gdy dziewczynki-kuzynki razem się bawią, w zgodzie i z fantazją, mogę umyć okna, zrobić obiad, odkurzyć przedpokój i pomalować paznokcie. Paradoks, bo przecież normalnie „nie mam czasu”. A może to magia?
Troszczymy się o siebie, dzielimy tym co mamy. Potrafimy poważnie porozmawiać o trudnościach, o niebezpieczeństwach tego świata. Punkt widzenia dzieci jest bardzo ciekawy i szlachetny. Pełen miłości i dobra. Dobrze jest pochylić się nad nim, przyjrzeć się rysunkom, podsłuchać scenariusz zabawy i podziwiać. Podziwiać i brać z ich szczerości jak najwięcej, przekładając to na nasz dorosły – uporządkowany i schematyczny sposób bycia.
Kalinka malowała obrazek, miały być kolorowe drzewka i grzybki. Wyszedł, uwaga cytat:
[negative]“ Jesienny bałwanek z włosami ślicznymi i jasnymi jak kuzyneczka”. Nie trzeba nic więcej, nic bardziej. Jest dobrze, bo jest miłość.”[/negative]