Skarga od obywatela na sąsiadów głośnych „w łóżku” stała się dla ministra Wikströma okazją do poruszenia ważnego problemu społecznego. Otóż liberalni Szwedzi uprawiają seks coraz rzadziej. Szwecja już seksem nie stoi… I ma to swoje konsekwencje, również w spadku dzietności.
Miejscem akcji był Twitter. Pewien obywatel napisał do ministra zdrowia, że jego sąsiedzi znów mieli głośny seks po 22.00 i zapytał, czy zabroni tej praktyki. Rozbawiony Wikström odpowiedział: „Wygląda na to, że to dla nich dobre. Dobre dla ich samopoczucia i dla zdrowia publicznego, czyli dla nas wszystkich”.
W mediach Wikström podkreślał, że zabawna riposta pozwoliła mu zwrócić uwagę na pogarszający się stan zdrowia Szwedów. Dowodem jest ich coraz mniejsza aktywność seksualna oraz spadek liczby urodzeń dzieci. Z badania dziennika Aftonbladet (2013) wynika, że Szwed kocha się tylko 3,8 raza w miesiącu czyli o 24% w porównaniu z 1996 r., gdy tę przyjemność zapewniał sobie średnio 5 razy.
Za przyczyny takiego stanu rzeczy uznaje się stres i niepewność związane z pracą oraz niezadowolenie z własnego ciała, co utrwala złe samopoczucie i niechęć wobec seksu. Pod tą presją cywilizacji i kultury mogłoby się podpisać sporo Polek i Polaków oraz innych Europejczyków.
Dlatego, zdaniem ministra, Szwedzi powinni mieć taki seks, jakiego pragną. Cichy czy głośny – zgodnie z upodobaniami. Podkreślił, że jest on przecież naturalną potrzebą, gdyż jako istoty ludzkie potrzebujemy bliskości. Ujmuje tzw. sekspozytywnością, jak przystało na Skandynawa.
Skandynawowie słyną bowiem z mówienia o seksie bez zadęcia i mają zgoła odmienne pomysły co do zachęcenia obywateli do „robienia dzieci” niż polscy politycy… Kapitalnym przykładem jest ich kampania Do it for Denmark!
Autorka: Karolina Błachnio