Umazane brudem ręce i paznokcie wskutek długich zabaw patykiem i rękami w ziemi, zrywanie owoców z krzaków i jedzenie ich bez mycia, kąpiel raz w tygodniu. Takie wspomnienia z dzieciństwa mają niejedni rodzice, ale ich dzieci tego nie zaznają. Wszystko przez kult czystości i sterylności, który, jak pokazują badania, ma swoje ciemne strony.
Dzieci z zamożniejszych rodzin w krajach wysokorozwiniętych żyją dziś niemal w sterylnym otoczeniu. Od 30 lat pediatrzy odradzają jednak utrzymywanie przesadnej czystości wokół niemowlaków, bowiem, jak udowodniono, może ona przyczynić się do wystąpienia u malców astmy i różnych alergii.
Zespół uczonych z Northwestern University w Evanston przeprowadził badania na 1534 dzieciach, rozpoczynając ich obserwację od momentu narodzin. Wszyscy badani to mieszkańcy drugiego co do wielkości miasta na Filipinach, Cebu City, w którym zachodnie standardy czystości nie są zachowane. Kiedy obserwowani Filipińczycy ukończyli 20. rok życia, amerykańscy uczeni zbadali ich krew na obecność białka C-reaktywnego CPR, którego podwyższone stężenie wskazuje, m.in. na stan zapalny. Badacze odkryli, że im więcej patogenów było w otoczeniu dziecka do ukończenia przez nie drugiego roku życia, tym mniej białka CPR występuje w ich krwi, gdy osiągają 20 lat. Jeśli zaś dziecko przyszło na świat w trakcie pylistej i „najbrudniejszej” na Filipinach pory suchej, ryzyko, że w młodości będzie miało podwyższone stężenie markera stanów zapalnych, spadało nawet o jedną trzecią. Jak to wytłumaczyć? Jeśli w dzieciństwie nie stykamy się z wystarczającą ilością patogenów, organizm nie uczy się ich rozpoznawać ani z nimi walczyć. Gdy więc w starszym wieku narażeni będziemy na kontakt choćby z mikrobami, które zwykle żyją z nami w symbiozie, organizm może zareagować stanem zapalnym w postaci poważnej infekcji. Ta właśnie reakcja, jak twierdzą badacze, odpowiedzialna jest za coraz częstsze występowanie alergii i astmy.
Częste kąpiele
Na całym świecie, pojawiają się wyniki badań, które pokazują, że codzienne kąpiele zmywają ochronną warstwę lipidową i niezbędne dla naszej skóry mikroorganizmy. Okazuje się, że lepiej, by na ludzkiej skórze znajdowały się tryliony kolonii bakterii, niż mają być one histerycznie usuwane z domu, ciała i ubrań. Stosowane coraz częściej środki antybakteryjne nie tylko zaburzają naturalną równowagę mikrobiologiczną w organizmie, ale powodują też powstawanie szczepów odpornych na najsilniejsze nawet substancje bakteriobójcze.
– Te odkrycia zgodne są z wiedzą medyczną na temat wpływu mikroorganizmów na rozwój układu immunologicznego – potwierdza prof. Richard Gallo, kierownik Oddziału Dermatologii na University of California w San Diego. – Bakterie, które stale znajdują się na ludzkiej skórze, są dla nas dobre. Ich obecność uniemożliwia rozwój innym mikrobom, które mogą powodować infekcje i stany zapalne.
Rob Dunn, biolog i pisarz, w książce, pt. ”The Wild Life of Our Bodies”, opisuje, jak bardzo czystość może nam szkodzić. Niektóre drobnoustroje i bakterie wręcz są nam potrzebne do poprawnego funkcjonowania i ochrony przed niebezpiecznymi patogenami, a nadmierna czystość osłabia działanie układu odpornościowego. Co robią dzisiaj rodzice? Obsesyjnie czyszczą dzieciom ręce i twarze chusteczkami antybakteryjnymi, kupują specjalne mydła, żele, by jak najwięcej bakterii pozbyć się z ciała dziecka, kapią dzieci każdego dnia, dodając do wody najróżniejsze środki antybakteryjne.
Tymczasem Amerykańska Akademia Dermatologiczna zaleca, by dzieci w wieku 6-12 lat, kąpane były 1-2 razy w tygodniu, chyba że brały udział w wyczerpujących zajęciach sportowych lub kąpały się w miejscu publicznym.
Mądra higiena
Z drugiej strony nie można zapominać o podstawowych czynnościach higienicznych u dzieci, które każdego dnia spotykają się z obcymi patogenami chorobotwórczymi. Dlatego bardzo ważne jest uczenie dzieci mycia rąk. W większości przypadków wirusy przenoszone są na dłoniach. Warto myć więc ręce regularnie, tradycyjnym mydłem i wodą, a w miejscu publicznym po umyciu osuszyć dłonie ręcznikiem papierowym i wykorzystać ten sam ręcznik, by chwycić klamkę do drzwi. Warto zwrócić uwagę na ograniczanie możliwości zakażenia. W tym celu można zwracać szczególną uwagę na przedmioty, których używamy. Długopisy leżące przy okienku w bankach, na poczcie, w sklepach są bardzo zakażone, tak jak i klawiatura bankomatów, guziki w windzie i uchwyt przy dystrybutorze benzyny. Wszyscy ich dotykają, przenosząc różne bakterie i wirusy. Podobnie przetarcie chusteczką uchwytu wózka w supermarkecie powinno być podstawową praktyką higieniczną. Zatłoczone pociągi, autobusy i samoloty, przegrzane i przepełnione miejsca publiczne to raj dla mikroorganizmów, w któr,e jeśli to możliwe, lepiej nie zabierać małych dzieci.