Żadnych dwoje dzieci, nawet takich, które zmagają się z tym samym rodzajem niepełnosprawności, nie jest podobne. Tak samo ich potrzeby. Dlatego żegnając się z fantazjami, subiektywną wizją postępów w rozwoju (fizycznym, psychicznym, społecznym), odpuszczając próby nadążenia za osiągnięciami innych, a także rozumiejąc, na jak niewiele spraw mają wpływ, rodzice stają przed szansą odkrycia w sobie pokładów niezwykłej mocy i strategii, o jakie prawdopodobnie nigdy by siebie nie podejrzewali.
Z czasem matki i ojcowie uczą się, że „idealny porządek rzeczy” nie istnieje, a zamiast tego zaczynają przyjmować to, co jest – na dobre i na złe. Opiekują się swoimi pociechami z zaangażowaniem, wielu mówi o wynikającym z tej bliskości poczuciu głębokiego szczęścia. Odkrywają „małe przyjemności”, które nadają znaczenie ich rodzicielstwu, a niektórzy próbują nawet „pożyczyć” od pociechy jej sposób widzenia świata, dzięki czemu zjawisko niepełnosprawności ulega przedefiniowaniu i traktowane jest jako przejaw wolności, indywidualności, wyjątkowości.
Wiele matek i ojców potwierdza, że narodziny dziecka ze specjalnymi potrzebami stanowiły dla nich ogromne wyzwanie, ale zarazem błogosławieństwo.
Irving R. Dickman i Sol Gordon w książce „One Miracle at a Time: Getting Help for a Child with a Disability” piszą, że „przyczyną problemów i rozpadu rodziny nie jest niepełnosprawność, ale sposób, w jaki jej członkowie reagują na ten fakt oraz siebie nawzajem. Znalezienie metody, jak radzić sobie z nagromadzonym stresem, minimalizować go i pokonywać, może zjednoczyć małżeństwo (i rodzinę) bardziej niż cokolwiek innego”. Autorzy twierdzą, że wszystkie rodziny powinny próbować wypracować własny mechanizm radzenia sobie z napięciami, bo dzięki temu „z większym prawdopodobieństwem przetrwają nienaruszone”.
I podpowiadają: „Troszcząc się o siebie nawzajem i waszą relację, nie tylko działacie na rzecz upragnionej przyszłości, ale i dajecie swoim dzieciom możliwość wzrastania w stabilnym, kochającym domu. Pamiętajcie też, że szukanie pomocy u specjalistów czy innych rodziców, którzy przeszli przez to, czego teraz doświadczacie, jest oznaką siły, nie słabości”. Dlatego tak ważne jest zbudowanie własnego kręgu wsparcia, który w ciężkich chwilach będzie stanowił cenne źródło zasobów, tłumaczą psychologowie. W jego skład wchodzą członkowie rodziny, przyjaciele, sąsiedzi, wolontariusze, lekarze, specjaliści ratownictwa medycznego, psychologowie, odpowiednio przeszkoleni rehabilitanci.
Mimo problemów wynikających z opieki nad dziećmi ze specjalnymi potrzebami większość rodziców przystosowuje się do trudnej sytuacji. Psychologowie takie zachowania nazywają adaptacyjnymi i wskazują, że mogą one stanowić dowód na zjawisko „pourazowego wzrostu”. Okazuje się bowiem, że nawet najbardziej traumatyczna sytuacja może przyczynić się do odkrycia drzemiącego w nas potencjału. Co więcej, z czasem jesteśmy w stanie dostrzec pozytywne skutki zdarzeń początkowo odbieranych jako skrajnie negatywne. Narodziny dziecka z niepełnosprawnością czy jego niespodziewana, nieuleczalna choroba nie muszą być życiową katastrofą. Dzięki odpowiedniemu nastawieniu oraz rozległej sieci wsparcia każda rodzina może wypracować własne sposoby pokonywania ograniczeń i radzenia sobie ze stresem. Tym samym zwiększy szanse nie tylko na przetrwanie, ale i na piękny rozwój wszystkich swoich członków.