„Jestem. Co dziś na obiad?”. Podobna fraza, tym razem to Kacper. Plecak w kąt, kurtka do szafy. I szybki rzut oka na kuchnię, skąd unosi się już zapach duszonego kurczaka. Kacper właśnie wrócił z próby – gra na gitarze elektrycznej i basie. Często powtarza, że będzie muzykiem. Nie jest typem nastolatka, który zamyka się w pokoju,, a jedyne, co ma do powiedzenia rodzicom, to: „Zostawcie mnie w spokoju”.
Kasdepke ojcem został w wieku 22 lat. Na początku był przerażony. – Nie byliśmy z mamą Kacpra przekonani, że zawsze będziemy razem. Kłóciliśmy się, gdzieś podświadomie czuliśmy, że coś się rozpadnie. Ale Kacper ich scalał. Ojcowska miłość? Na początku raczej zdziwienie. Mieszkali w niedużej kawalerce, kiedyś Magda, mama Kacpra już zasnęła, Grzegorz pisał tekst. Nagle przeniósł wzrok znad komputera i spojrzał na łóżeczko syna. Chłopiec nie spał, tylko przyglądał się tacie przez szczeble łóżeczka i uśmiechał się promiennie. – Dużo zajmowałem się Kacprem – wspomina Kasdepke. – Na początku bardzo nam pomagała mama Magdy, ale potem, gdy Kacper podrósł, wspólnie zajmowaliśmy się dzieckiem. Mieliśmy z Kacprem swoje rytuały. Wspólne śniadanie, odprowadzanie do przedszkola, potem ja pisałem, później go odbierałem i właściwie do wieczora razem się bawiliśmy. Gdy podrósł, nie pracowałem już w „Świerszczyku”, głównie pisałem scenariusze.
To dla Kacpra i o Kacprze napisał swoją pierwszą książkę: „Kacperiada. Opowiadania dla łobuzów i nie tylko”. Za tę książkę dostał masę różnych nagród, między innymi wyróżnienie w konkursie „Dziecięcy Bestseller 2001 roku” i nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego. – Nie spodziewałem się takiego sukcesu – opowiada. – Zaniosłem swoje odpowiadania do wydawnictwa Literatura w Łodzi – to było jedyne wydawnictwo, które nie bało się debiutantów.
2001 rok był przełomem w jego życiu. Jak sam mówi: radość i smutek, awers i rewers. W tym roku rozstali się też z mamą Kacpra.
Noc
W domu trwa tydzień Bergmana. Właśnie skończyli oglądać „Personę”. Choć w trójkę, razem z Zosią są fanami kina, Kacper absolutnie oprotestował oglądanie Bergmana, nudzi go. Cały wieczór brzdąkał na gitarze w swoim pokoju. Wieczory są tak samo ważne, jak poranki. Najczęściej rodzinne. Często też wpadają znajomi. Dziś wieczorem Grzegorz Kasdepke jeszcze siada w swoim gabinecie i pisze. Znów poprawia, kreśli, redaguje. Zasypia ostatni. Na Saskiej Kępie mieszka już sześć lat. Zdecydował się na przeprowadzkę, gdy mama Kacpra, już po ich rozstaniu znów się zakochała i wspólnie z nowym partnerem zamieszkała niedaleko. – Dziś się przyjaźnimy – uśmiecha się. – Jestem nawet ojcem chrzestnym jej córki, siostry Kacpra. Z biegiem lat Kacper coraz częściej bywał u niego, i w końcu zamieszkał na stałe.
Kasdepke niedawno skończył remont. W wakacje kupił mieszkanie od sąsiadki obok, która wyprowadzała się do Berlina. Połączył oba mieszkania. Na ścianach wiszą grafiki, wszędzie pełno książek. Wszystko poukładane. Fajna praca, fajny dom. Żyje jak chce. Z pisania. Nastawia budzik. O 6.30 ma pociąg do Wrocławia. Kolejne spotkanie autorskie. Od jakiegoś czasu jego książki należą do kanonu lektur. Niedługo napisze coś dla dorosłych. Zbiera się, zbiera, ale wierni czytelnicy wiedzą, że jego książki rosną wraz z Kacprem… Bo w sumie dla niego i od niego wszystko się zaczęło.