Chyba wszystkie maluchy czegoś się obawiają, choć z różną intensywnością… Ciemny pokój, huk pioruna czy pies spotkany w parku mogą nieźle nastraszyć naszą pociechę. Gdzie tkwi źródło tych lęków i jak pomóc dziecku się z nimi uporać?
Małe dziecko ma mgliste pojęcie o związku przyczynowo-skutkowym zjawisk, co może skutkować odbieraniem przez nie świata jako miejsca chaotycznego, a nawet przerażającego. Pięcioletni Franio z niepokojem obserwował rosnący brzuszek swojej mamy, ponieważ kolega z przedszkola „przepowiedział” mu, że niedługo pojawi się nowy synek i wtedy rodzice bez wahania oddadzą Frania obcym. Sytuacja stawała się coraz poważniejsza – Franka zaczęły dręczyć koszmary o kosmitach, którzy nocą zakradają się do jego domu i porywają go w nieznane.
Z czasem wrażenie chaosu mija, bo maluch zaczyna rozumieć, że otaczający go świat jest w miarę stabilny, a pewne zdarzenia przewidywalne. Jako racjonalni dorośli potrafimy przewidzieć, że grzmot pojawia się po błyskawicy i zwykle w czasie burzy, a nie „z jasnego nieba”, ale dzieci poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do otoczenia dopiero muszą nabyć. Większość kilkulatków ma skłonność do myślenia w kategoriach egocentrycznych, nieożywione obiekty wydają się więc tylko czekać na okazję, aby wyrządzić im krzywdę.
Rodzice Emilki długo nie rozumieli, dlaczego ich córka, niemal z dnia na dzień, przestała bawić się ukochanym misiem. Dopytywana dyskretnie przez mamę o to, gdzie podziewa się zabawka, Emilka wyznała, że ukryła misia na dnie szafy. „On mnie nie lubi…”, wyszeptała. Okazało się, że pluszak „zrzucił” Emilkę
z huśtawki, w wyniku czego mocno się potłukła. Przy okazji wróciło wspomnienie niedawnego wypadku samochodowego, w którym uczestniczyło auto rodziców, z Emilką i nieodłącznym misiem w środku.
Coś czai się pod łóżkiem
Choć niektóre strachy mogą mieć realne podłoże – jak obawa przed pogryzieniem przez psa czy dzikie leśne zwierzę – to większość z nich napędzana jest fantazją. A akurat tej dzieciom nie brakuje… Potęga wyobraźni jest wielka i maluch szczerze wierzy w istnienie sił/istot nadprzyrodzonych, zwłaszcza po obejrzeniu horroru albo filmu z okropnymi scenami. Sama natura też potrafi dostarczyć emocji, wywołanych choćby niespodziewanym natknięciem się na pajęczynę z wielkim czarnym pająkiem…
Z niektórych strachów trudno – ot, tak sobie – „wyrosnąć”. Psychoanalitycy uważają, że większość naszych lęków i zahamowań spowodowana jest doświadczeniami nabytymi w ciągu pierwszych trzech lat życia. Traumatyczne epizody wczesnego dzieciństwa zazwyczaj ulegają stłumieniu, by – pod zmienioną postacią – objawić się w kolejnych etapach dojrzewania.
Pewna dawka strachu jest zdrowa i spełnia pożyteczną funkcję, pozwalając unikać realnych niebezpieczeństw, uspokajają psychologowie rozwojowi i podają przykład rodziców zabraniających pociechom wbiegania na ruchliwą ulicę, przyjmowania słodyczy od obcych czy połykania nieznanych substancji. W ten sposób uczą je bać się konsekwencji określonych zachowań. Jednak czujność matek i ojców na nic się zda, gdy w grę wchodzą… potwory i spółka.
Kiedy maluch odczuwa dyskomfort wywołany konkretnym bodźcem/obiektem, w odpowiedzi może rozwinąć się u niego uczucie lęku. Bodziec/obiekt, który stanowi niebezpieczeństwo, jak ogień lub ostry nóż, sprawia, że dziecko stara się unikać takich zjawisk czy przedmiotów oraz sytuacji z nimi związanych. Dzięki temu jest po prostu ostrożniejsze.
Problemy pojawiają się wtedy, gdy strach dziecka jest nieadekwatny do jego wieku lub źródła potencjalnego zagrożenia. W wieku czterech lat dzieci zaczynają myśleć w sposób określany przez psychologów poznawczych jako „intuicyjny”. Są przekonane, że znają odpowiedź na wszystkie pytania, chociaż nie mają pojęcia, jak tę wiedzę zdobyły. One po prostu wiedzą.
Według ekspertów intuicyjne myślenie jest normalne i umożliwia zrozumienie sensu świata, jednak te tworzone na prywatny użytek wyjaśnienia mogą stać się przyczyną silnego niepokoju. Dziecko więc „wie”, że w sąsiedztwie zamieszkały złe duchy, a w piwnicy krwiożercze wampiry. Typowe dla tego etapu rozwojowego jest też myślenie animistyczne, w którym zjawiska jak cienie, wiatr czy księżyc w pełni posiadają własną osobowość, emocje i motywacje. Pewne obawy, poza uwarunkowaniem genetycznym, mogą mieć źródło również w normach kulturowych, albo społecznym lub rodzinnym tabu.
Suma wszystkich strachów
Większość dzieci doświadcza intensywnych obaw, ale to „przeczulenie” zazwyczaj mija po kilku tygodniach czy miesiącach, ulegając samoistnemu wygaszeniu (lub w wyniku zastąpienia przez inne). Niektóre lęki stanowią integralny element rozwoju poznawczego i emocjonalnego dziecka, ale bywa, że strach staje się częścią ich życia, uniemożliwiając zabawę albo uczęszczanie do przedszkola czy szkoły.
Eksperci tłumaczą: gdy lęk jest tak intensywny, że zabiera czas i energię przeznaczone na codzienne funkcjonowanie, prawdopodobnie mamy do czynienia z fobią.
Wyróżnia się cztery rodzaje tzw. specyficznych lęków:
1. Przed zwierzętami, np. psami, kotami, pająkami, wężami;
2. Leki sytuacyjne, np. przed burzą, ciemnością, osamotnieniem;
3. Społeczne, np. przed obcymi czy ludźmi w ogóle;
4. Przed przestrzenią (agorafobia).
Wymienione zachowania zwykle wymagają konsultacji z psychologiem. Fobie występują u około 5-8 proc. dzieci i niekiedy prowadzą do innych chorób, jak chroniczny lęk, panika i depresja. Raport amerykańskiego National Institute of Mental Health (Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego) podaje, że „z wielu badań pozyskano przekonujące dowody na to, iż zaburzenia lękowe są najczęstszymi zaburzeniami psychicznymi u dzieci i młodzieży”.
„W przypadku silnych lęków wczesna interwencja i systematyczne odczulanie mogą poprawić ogólne psychiczne zdrowie dzieci, a przez to pozytywnie wpłynąć na jakość ich życia”, twierdzi dr Joel Sherrill, kierownik programu badawczego Child and Adolescent Psychosocial Intervention, działającego przy NIMH. Dzięki milionowym dotacjom z instytutu międzynarodowa grupa naukowców prowadzi badania nad efektami najnowszej terapii krótkoterminowej.
„Fobie przynoszą natychmiastowe i długotrwałe skutki, na przykład nadmierny lęk przed psami może utrudnić czy wręcz uniemożliwić uprawianie sportów na świeżym powietrzu. Zdarza się, że dziecko ze strachu przed spotkaniem psów przestaje chodzić do szkoły”, wyjaśnia kierownik zespołu badawczego Thomas Ollendick z Virginia Polytechnic Institute and State University.
Z kolei dzieci, które boją się ciemności, często omija szansa na dobrą zabawę i kontakty z rówieśnikami – nie wyjeżdżają na obozy, kempingi, nie biorą udziału w imprezach z opcją nocowania. Jak tłumaczy dr Ollendick, właśnie do takich osób skierowany jest nowatorski program terapeutyczny, łączący ekspozycję, modelowanie, restrukturyzację poznawczą i edukację o obiekcie fobii. Otrzymane wyniki brzmią obiecująco: w trakcie tylko jednej trzygodzinnej sesji 60 procent dzieci, u których zdiagnozowano jakąś fobię, uwolniło się od jej symptomów.
Odczulanie według listy
Jak w praktyce wygląda leczenie dziecięcych fobii? Najpierw psychoterapeuta wraz z małym klientem ustalają hierarchię bodźców lękowych. W ten sposób powstaje spis obiektów/sytuacji wywołujących u dziecka niepokój – od najmniej do najbardziej przerażającego. W przypadku kynofobii (lęku przed psami) na dole listy może znajdować się obserwowanie przez szybę yorka, a na jej szczycie głaskanie i karmienie doga. Środek to zazwyczaj przebywanie w tym samym pomieszczeniu co zwierzak.
Na następnym etapie klinicysta towarzyszy dziecku przy pokonywaniu kolejnych stopni lęków, jednak zamiast doprowadzać do bezpośredniej konfrontacji z obiektem bada, czego konkretnie maluch się boi. Wszystko po to, aby mógł on samodzielnie przetestować własne hipotezy. Na przykład dzieci, które panicznie obawiają się psów, są przekonane, że kiedy tylko znajdą się w pobliżu któregoś z nich, ten natychmiast rzuci się na nie i je pogryzie. Zadaniem więc terapeuty jest zachęcać dziecko do sprawdzenia, czy rzeczywiście tak się stanie, to znaczy czy pies zachowa się zgodnie z jego oczekiwaniami.
Aby jednak oszczędzić kilkulatkom przeciążenia bodźcami, naukowcy przechodzą do kolejnych punktów z listy w tempie dostosowanym do danego przypadku. Niekiedy oznacza to zatrzymanie się na dłużej przy jakiejś „scence” i… kwadrans stania w bezruchu w odległości pięciu metrów od psa trzymanego na smyczy przez właściciela. Jednak nie oznacza to bezczynności, bowiem w tym czasie klinicysta przekazuje dziecku ważne wskazówki dotyczące bezpieczeństwa, na przykład może zachęcać malucha do zapytania posiadacza zwierzęcia, jak się ono wabi albo czy jest przyjaźnie nastawione. Na koniec sesji dziecko staje twarzą w twarz ze swoimi najgorszymi obawami – pogłaskaniem psa lub nawet wyprowadzeniem go na spacer. To odpowiedni moment na modelowanie: terapeuta dotyka psa i prosi dziecko, aby obserwowało reakcję czworonoga, a następnie nakłania dziecko, aby dotknęło jego ramienia, gdy on ponownie będzie dotykał psa. Później może położyć dłoń na dłoni terapeuty i w ten sposób samo „pogłaskać” psiaka.
I tak aż do chwili, gdy będzie gotowe pogłaskać go samodzielnie. W zależności od postępów klinicysta pomaga dziecku sprawdzić się w zmodyfikowanych sytuacjach – kiedy dotyka innego psa w pomieszczeniu albo takiego na zewnątrz i bez smyczy. Thomas Ollendick nie może nachwalić się efektów tak prowadzonej terapii: „Pod koniec sesji większość dzieci dochodzi przynajmniej do połowy hierarchii swoich lęków, a 60 procent robi to, czego przed przyjściem do nas obawiało się najbardziej. Co więcej, w ciągu kolejnego roku procent dzieci wyleczonych z fobii wzrasta do siedemdziesięciu pięciu”.
Duzi czasem też się boją…
A co z pozostałymi dziećmi? Te, które nie pozbyły się wszystkich objawów, biorą udział w programie długoterminowym i treningach obejmujących różne strategie, jak treningi relaksacyjne czy wirtualna terapia wspomagająca. Jednak, co zgodnie przyznają psychologowie, skuteczność leczenia przede wszystkim zależy od zaangażowania rodziców zachęcających pociechy do nabywania nowych umiejętności i dzielnego stawiania czoła niepokojom. Dlaczego to ważne? Dzieci, które podejmują próbę zmierzenia się ze swoimi lękami – zamiast ich unikać – w dłuższej perspektywie radzą sobie lepiej, podkreślają twórcy programu i przekonują, że choć fobia, która utrzymuje się od kilku lat, raczej nie zniknie w ciągu trzech godzin, to wspomniana nowatorska terapia pomaga im przestawić się na właściwe tory.
Z doświadczenia psychologów wynika, że choć pozostanie na takim „torze” wymaga od dziecka dalszych aktów odwagi, to gdy zrozumie ono znaczenie konfrontacji z budzącym grozę bodźcem/obiektem i zdobędzie nowe, pozytywne doświadczenia, prawdopodobieństwo nawrotu fobii znacząco się obniży.
Dlatego specjaliści pracujący z dziećmi apelują do matek i ojców, by zachęcali swoje pociechy do konfrontowania się z dręczącymi je lękami. Ale, jak podkreślają, dorosłym też nie jest łatwo… Na szczęście już trwają prace nad stworzeniem programu edukacyjnego skierowanego do rodziców dzieci cierpiących z powodu fobii.
Doktor Thomas Ollendick wiąże z nowym projektem wielkie nadzieje: „Gdyby do sesji udało się włączyć odpowiednio przeszkolonych rodziców, odsetek wyleczonych maluchów mógłby wzrosnąć nawet do 90 procent!”.