Rodzice są przekonani, że seksualność ich dziecka rozwija się około 13. roku życia. Kiedy dwulatek zaczyna dotykać swoich narządów płciowych, są przerażeni. Słyszę: co myśmy takiego zrobili? – mówi Bianca-Beata Kotoro, psychoseksuolog.
Michał Pozdał: I co wtedy odpowiadasz?
Bianca-Beata Kotoro: Tłumaczę, że nie zrobili niczego złego, a ich dziecko rozwija się jak najbardziej prawidłowo. Po prostu poznaje świat i siebie samego. Tak samo jak poprzez dotyk uczy się różnych przedmiotów, w ten sam sposób rozpoznaje własne ciało. To zadziwiające, że widząc dziecko bawiące się swoimi stópkami czy rączkami, większość dorosłych jest zachwycona. Jednak gdy zaczyna dotykać siusiaka i cipki, nie wiedzą, co zrobić.
MP: Czyli jednak siusiak i cipka.
BBK: Tak. Każda część naszego ciała ma swoją nazwę. Dziecko poznaje, że uszy są do słyszenia, oczy do patrzenia, a siusiak do siusiania. Nie możemy dzielić naszego ciała na fragmenty, o których dziecku wolno lub nie wolno mówić. Siusiak i cipka to prawidłowe określenia. Oczywiście, w różnych domach pojawiają się osobliwe nazwy narządów płciowych, jak na przykład muszelka czy ptaszek. Można je nazywać różnorodnie, jednak zawsze z miłością, szacunkiem i bez wstydu.
MP: A kiedy zacząć te rozmowy?
BBK: W tym samym momencie, kiedy dziecko przechodzi trening czystości. To właśnie wtedy uczymy je, że pewne części naszego ciała wymagają większej intymności niż inne. Można na przykład wydmuchać nos przy innych osobach, jednak nie wolno nam w tej samej sytuacji pokazać pupy. To podstawowe normy społeczne, im prościej je przedstawimy, tym szybciej zostaną przyswojone. Dlatego odpowiednie nazewnictwo narządów płciowych jest tak ważne. Z jednej strony dziecko uczy się akceptacji swojego ciała, z drugiej my nawiązujemy z nim kontakt, torujemy sobie drogę do tego, aby potem seksualność nigdy nie była tematem tabu. Dzięki temu będziemy mogli rozmawiać z nim także na przykład o masturbacji.
MP: Myślę jednak, że dla wielu osób to będzie bardzo trudne.
BBK: Ponieważ patrzą na seksualność dziecka przez pryzmat dorosłości. Kiedy słyszymy samo słowo „seksualność”, przychodzi nam do głowy akt seksualny, czyli coś zupełnie sprzecznego z dzieciństwem. A przecież seksualność to także rozwój naszych narządów płciowych, emocji, kształtujący się stosunek do własnego ciała. Człowiek jest seksualny od narodzin aż do śmierci. Tyle że na różnych etapach życia objawia się to zupełnie inaczej. Pamiętajmy, że dzieci kierują się przede wszystkim zasadą przyjemności. Jeśli coś sprawia mi przyjemność, to chcę to powtórzyć. Lubię jeść lody, więc poproszę rodziców, abym dostawał lody na śniadanie, obiad, kolację. Podobnie jest z masturbacją. Wcześnie odkrywają, że dotykanie narządów płciowych jest doznaniem miłym. Często dzieje się to już na etapie pieluch, które obcierają te miejsca i tym samym sprawiają dziecku przyjemność.
MP: Jaka jest w takim razie podstawowa różnica między masturbacją dorosłych i dzieci?
BBK: Myślę, że sama nazwa jest bardzo niefortunna, ponieważ kojarzy się właśnie z dorosłością i erotyzmem. Zachowania masturbacyjne mają zupełnie inną funkcję u dorosłego i dziecka. Przede wszystkim dziecko nie ma fantazji erotycznych, które towarzyszą podobnym fizjologicznie czynnościom u dorosłych. Różnica polega także na tym, że dziecko nie rozładowuje w ten sposób napięcia seksualnego, ponieważ jeszcze go nie odczuwa. Podobnie jak z przeżywaniem orgazmów, których dzieci po prostu nie miewają.
MP: Czyli masturbacja dziecięca jest zachowaniem zupełnie normalnym?
BBK: Oczywiście, że tak. Jest to czynność fizjologiczna, naturalna i mieszcząca się w normie rozwojowej. Problem pojawia się wówczas, gdy dziecko poprzez to zachowanie maskuje inne problemy, jak na przykład konflikty rodziców lub z rówieśnikami. Nie zawsze musi to być od razu rozwód albo przemoc. Pamiętam rodziców bardzo delikatnego i wrażliwego trzylatka, którzy mieli niezwykle ekspresyjny temperament. Z jego dziecięcej perspektywy ich rozmowy były ciągłą awanturą i radził sobie z tym właśnie dzięki masturbacji. Kiedy zrozumieli, na czym polega ten mechanizm i zastosowali się do moich uwag, chłopiec natychmiast przestał to robić. Dziecko szybko uczy się, że poprzez dotykanie narządów płciowych ściągnie na siebie uwagę dorosłych i w ten sposób się o nią upomina. Poza tym może przeżywać stres związany z pewnymi sytuacjami i tym sposobem rozładowywać powstałe napięcie emocjonalne. Zagłusza negatywne uczucia, z którymi nie wie, jak sobie poradzić. Dlatego namawiam zawsze do obserwacji zachowań dziecka i reagowania, gdy pojawią się tego typu problemy.
MP: A jak powinien zachować się rodzic, który widzi dziecko dotykające swoich narządów płciowych?
BBK: Wszystko zależy od sytuacji, w której obserwuje takie zachowanie. Jeśli nasza córeczka siedzi akurat u siebie w pokoju i dotyka się, nie powinniśmy w ogóle reagować. Zostawmy ją samą. To jej chwila intymności. Jednak jeśli robi to w salonie podczas oglądania swojej ulubionej bajki, powinniśmy jej zwrócić uwagę.
MP: Ale jak?
BBK: Spokojnie i nie okazując żadnych negatywnych emocji. Zwyczajnie wytłumaczyć, że jeśli ma ochotę, aby się dotykać, może pójść do swojego pokoju, jednak nie może tego robić, siedząc w salonie. Istotne, aby dziecko czuło miłość i akceptację. Rodzice często popełniają podstawowy błąd – mówią jedno, ale zachowują się zupełnie inaczej. Słowa są wówczas w zupełnej sprzeczności z ich przekazem emocjonalnym. Mówią: „Kochanie, nie dotykaj się tutaj, możesz robić to w swoim pokoju”, jednak wyrażają przy tym wstyd, a czasami nawet złość. Dziecko doskonale zauważa taki dysonans. Nasz przekaz musi być czytelny: twoje zachowanie jest w porządku, jednak wymaga intymności.
MP: Słyszałem o matce, która wąchała ręce siedmioletniego syna, aby sprawdzić, czy przypadkiem się nie masturbował podczas pobytu w łazience. Jaki wpływ na rozwój dziecka mogą mieć takie zachowania?
BBK: To, niestety, jedna z częstych metod, o których też słyszałam. Czasami rodzice posuwają się do dużo bardziej drastycznych środków i wylewają na prześcieradło śpiącego dziecka czerwoną farbę lub sok z buraków. Rano wmawiają mu, że wykrwawia się z powodu masturbacji. Jestem przekonana, że ich metody odnoszą skutek. Przecież kilkuletnie dziecko panicznie boi się krwi. Niestety, wpływa to bardzo negatywnie na rozwój dziecka. Odbiera pewność siebie i uniemożliwia właściwie akceptację własnego ciała. Przecież tym samym dziecko uczy się, że dotykanie siebie jest czymś bardzo złym, a nawet, źe ma szkodliwy wpływ na jego życie. To ogromna trauma, z którą potem zostanie na całe życie. Kiedy spotykam rodziców, którzy nie są w stanie zaakceptować seksualności swojego dziecka, powtarzam im, że przecież chcą, aby rozwijało się prawidłowo, dlatego między innymi trafili do mojego gabinetu. A dziecko rozwija się także seksualnie i nie da się wyłączyć tej strefy, nie zaburzając całego procesu. Dlatego mówimy o rozwoju psychoseksualnym.
———————————–
Bianca-Beata Kotoro – psychoseksuolog, psycholog, terapeuta, psychoonkolog, wykładowca. Od wielu lat pracuje terapeutycznie w obszarze psychologiczno–seksuologicznym z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Zajmuje się też pacjentami z wyłonioną stomią i ich powrotem do pełni życia emocjonalnego i seksualnego. Prezes Stowarzyszenia Europacolon Polska i Fundacji Edukacji Seksualnej „Po Prostu” oraz dyrektor Instytutu Psychologiczno-Psychoseksuologicznego Terapii i Szkoleń „Beata Vita”. Autor wielu publikacji z zakresu psychologii, seksuologii i onkologii.