Oto spotkanie dwóch rockandrollowców, którzy po koncertach całą noc spędzają przy herbacie z cynamonem na rozmowie o… swoich dzieciach. Zaczynają od chwalenia się zdjęciami w komórkach, a kończą na poważnych dysputach związanych np. z systemem oceniania w szkole. Skąd biorą rodzicielski luz, jak radzą sobie z ojcowskimi obawami i do czego inspiruje tatusiów rock and roll? Przeczytajcie wywiad z wokalistą grupy Video Wojtkiem Łuszczykiewiczem i menedżerem gwiazd Maciejem Durczakiem.
GAGA: Wasze dzieci to…?
Wojtek Łuszczykiewicz: Jestem posiadaczem dwóch rozpuszczonych maksymalnie dziewczynek, przyznaję to z absolutnym dostojeństwem sytuacji. Lila ma siedem lat, a Kalina – dwa.
Maciej Durczak: Mam dwie córeczki: 12-letnią Oliwię i trzyletnią Polę.
Często rozmawiacie ze sobą o córkach?
M.D.: To może ja powiem, bo wreszcie mam okazję. Po tylu latach znajomości, Wojtek, mam do ciebie trochę żal, bo zawsze odgapiałeś ode mnie. Ja pierwszy pozwoliłem sobie na córkę, ty musiałeś, że tak powiem, zrobić to samo. Ja – kolejna córka, on – za rok znowu córka. Mógłbyś być bardziej oryginalny?
W.Ł.: To nie było odgapianie, to chodzi o praktyczną stronę. Wiedziałem, że dostanę od ciebie ładne ubranka (śmiech), wiedziałem, co robię. Jakbym miał chłopca, to byłoby trudniej.
M.D.: OK, już rozumiem. Dobrze, że przynajmniej jesteś szczery. Czy rozmawiamy? Nawijamy non stop! Po koncertach potrafimy całą noc przegadać o dzieciach przy herbacie z cynamonem. To jest prześmieszne i przeczy stereotypom życia rockandrollowca. Zanudzamy się wzajemnie zdjęciami, filmikami, opowiadamy sobie o kupach, o tym, jakie słowo dziecko przyniosło z przedszkola. Wszystkim się dzielimy.
W.Ł.: Łącznie z pewną obawą, bo posiadacze córek dobrze wiedzą, co ich czeka w przyszłości.
M.D.: To jest nasz ulubiony temat…
W.Ł.: Wiemy, że kiedyś znajdzie się odpowiedni dżentelmen, który przyjdzie do moich córek czy córek Maćka. I wiemy, że możemy wtedy na siebie liczyć, jeśli chodzi o wyposażenie w pluskwy, kamery, o wstawianie krat w oknach…
Serio?
W.Ł.: Tak. Myślę, że absolutnie będziemy w maksymalny i jak najmniej zauważalny sposób kontrolować swoje córki.
M.D.: W granicach prawa oczywiście.
A czego się obawiacie?
W.Ł.: Jesteśmy chłopcami, przebywamy z chłopcami i dobrze wiemy, że chłopcy jako gatunek ludzki są bardziej ułomni niż dziewczęta. Wiemy, czego z reguły chcą od dziewczynek. Jako nadopiekuńczy tatusiowie chcemy uchronić je przed spotkaniem z jakimś nieprzyjemnym głąbem.
A nie wierzycie, że będą mądrymi kobietami, które wybiorą dobrze?
M.D.: Wierzymy i pracujemy nad tym, żeby były mądre, ale doskonale wiemy, jakie pokusy i niebezpieczeństwa czekają. Wiem, że gdy moja córka, jedna czy druga, przyprowadzi do domu jakiegoś muzyka – początkującego gitarzystę czy perkusistę – to muszę to powiedzieć wprost: pogonię na cztery wiatry takiego delikwenta. Nie będzie tolerancji i zrozumienia. Zbyt dobrze wiemy, z czym wiąże się bycie z muzykiem (śmiech).