W opinii części psychologów i psychoterapeutów, gdy kobieta nie potrafi ułożyć sobie stosunków z teściową, przyczyn powinno się szukać w nierozpoznanych lub niedopuszczanych do świadomości uczuciach wobec własnej matki. Podobnie sprawa wygląda w przypadku teściowej, której z trudem przychodzi zaakceptowanie zięcia – tu też trzeba liczyć się z nieuświadomionymi odczuciami wobec własnej córki. A jednym z nich bywa… zazdrość. „Kiedy przeprowadzałam wywiady do książki »Will I Ever Be Good Enough? Healing The Daughters Of Narcissistic Mothers«, od wielu córek usłyszałam rozmaite bolesne historie, w których powracał motyw zazdrosnych matek ‒ wspominała w jednym z wywiadów rodzinna terapeutka, dr Karyl McBride. ‒ Matki zazwyczaj są dumne ze swoich dzieci oraz ich sukcesów, ale kobiety o rysie narcystycznym mogą postrzegać własne córki jako zagrożenie. Jeśli taka matka nie znajduje się w centrum uwagi, dziecko może oczekiwać z jej strony jakiegoś odwetu”. Według dr McBride matka może być zazdrosna o córkę z wielu powodów: jej wyglądu, młodości, możliwości, osiągnięć, nawet bliskich relacji z ojcem, a w przyszłości udanego życia rodzinnego. Co gorsza, taka zawiść jest wyjątkowo trudna dla dziewczynki, ponieważ zawiera podwójny komunikat: „Rób wszystko tak, żebym była z ciebie dumna ‒ byle nie za dobrze, żeby mnie nie przyćmić”.
Co zatem można zrobić, gdy relacje z teściami lub synową/zięciem są tak złe, że zagrażają nie tylko świątecznej atmosferze, ale i naszemu zdrowiu psychicznemu? „Odważyć się nazwać lęki leżące u podstaw problemów ‒ podpowiada Terri Apter i dodaje: ‒ Najważniejsze jest, aby próbować zamienić rywalizację we współpracę. Znacznie łatwiej ustanowić granice, gdy powstaje nić porozumienia, łatwiej też pogodzić się z sytuacją, gdy słyszy się: »Przykro mi, ale to nie jest dobry czas na odwiedziny« lub »Dziękujemy za pomoc, ale wolimy podjąć tę decyzję sami«”. Zdaniem psychologów, gdy jesteśmy przekonani, że tylko my mamy rację, a inni błądzą, trudno myśleć o kompromisie, a co dopiero do niego dążyć. Warto jednak pamiętać, że nasz punkt widzenia jest tylko jedną z opcji.
Po pewnym czasie zrozumiała to też Grażyna, do żywego dotknięta zachowaniem syna i jego narzeczonej. Ale, jak wyznała swojej terapeutce, kiedy już ochłonęła, poczuła ulgę i satysfakcję, ponieważ zachowanie Leszka oznaczało, że wychowując syna, wykonała kawał porządnej roboty.
„Jednak nie okazałam się taką okropną, zaborczą matką! Moje dziecko potrafiło stworzyć związek oparty na miłości i szacunku”. A to było coś, o co Grażyna sama przez lata musiała walczyć z własną matką. Miała ona w zwyczaju narzekać na każdego mężczyznę, którego pokochała jej córka, a który mógł zagrozić ich wyjątkowej bliskości.