Kostium nie zawsze na miarę
Socjolog Jacek Świtoński zauważa, że z rolą babci jest jak z każdą ważną rolą w życiu: można w niej wypaść lepiej lub gorzej, można się w niej świetnie odnaleźć, ale strach pomyśleć, co się stanie, gdy wciskamy się w nią na siłę. Fundujemy wtedy kłopoty i sobie, i wnukom.
– Babcia ma w odbiorze społecznym raczej pozytywne i nieco zbanalizowane konotacje – mówi Świtoński. – Kojarzymy ją z ciepłem domowego ogniska, czułością, oddaniem i ofiarnością. Już na dziewiętnastowiecznych rycinach przedstawiano ją w wianuszku wnucząt. Babcia ma siwy koczek na głowie, robi z uśmiechem skarpetki na drutach. Jest panią w sędziwym wieku, która raczej już „nie pobryka”, za to z przyjemnością odda się rodzinie, spędzając czas na pichceniu, szydełkowaniu, lulaniu dzieci w kołysce i opowiadaniu im bajek.
Nowszy model babci jest bardziej zdynamizowany. Babcia zabiera dziecko na spacer, rzuca z nim kaczki w stawie, zjedzie na sankach, włączy we wspólne lepienie pierogów. Ale to wciąż ta sama, czyli oddana, ofiarna i pozbawiona osobistej historii starsza kobieta, której życie wypełniają po brzegi sprawy bliskich, w tym schorowanego męża…
To oczywiście stereotypy i każdy może mieć inne doświadczenia, jednak nie da się ukryć, że stanie się babcią generuje nową, choć już skrojoną na miarę przez poprzednie pokolenia, postawę życiową, spektrum nowych, choć już ogranych przez innych zachowań, którym kobiety poddaje się bezrefleksyjnie.
Zakładają, że taka jest kolej rzeczy. Był czas, gdy pracowały i zajmowały się własnym domem. Teraz są na emeryturze, więc muszą zająć się wnukami. Muszą pomóc swoim dzieciom. Czy są w tej roli szczęśliwe, spełnione? Czy „babciostwo” przebiega tak, jak by tego oczekiwały, jak sobie wyobrażały?