Córka nie podaje dziecku słodyczy i mięsa? Babcia się nie sprzeciwia, ale robi to w tajemnicy. Córka prosi, by nie przegrzewać dziecka – babcia wkłada mu w środku lata dwa kaftaniki, bo jest chłodno na zewnątrz. Córka jest przekonana, że babcia spędza z dzieckiem czas kreatywnie – babcia sprząta przez kilka godzin jej mieszkanie, sadzając dziecko przed ekranem telewizora. Obie żyją w złudnym przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Dopóki nie wybuchnie jakaś bomba.
Ania: U mnie taką bombą była sytuacja, gdy Franio zadzwonił do mnie kiedyś w środku nocy! Był akurat pod opieką babci. Oczywiście to ona wykręciła numer, ale zaraz podała słuchawkę Frankowi, a ten chlipał do słuchawki: „Mamusiu, przyjedź!”. Byłam przerażona. Próbowałam dowiedzieć się od mamy, co się stało, ale ona – nadąsana – powiedziała tylko: „No, słyszysz, jak ryczy. Nie wiem, co mu się stało. Chyba musisz przyjechać…”. Myślałam, że ją zabiję.
Nie chodzi o to, że zerwała mnie z łóżka i musiałam wsiąść w auto, aby w środku nocy ruszyć 100 kilometrów po dziecko do ukochanej buni. Byłam wściekła na mamę, że nie umiała uspokoić swego rodzonego wnuka.
Podejrzewałam, że zwyczajnie zabrakło jej cierpliwości. Zły nastrój, zmęczenie i rozdrażnienie wzięły nad nią górę. I nie myliłam się. Po tamtej nocy powiedziałam „dość”.
Zorganizowałam swoje życie inaczej. Zaczęłam brać zlecenia do domu, a do Franka zatrudniłam opiekunkę, studentkę pedagogiki, która była z synkiem u nas w domu. Mama mogła przyjeżdżać, kiedy tylko chciała, ale nie zostawiałam już Frania u niej na całe dnie. Siostra pochwaliła mój pomysł, choć wiedziała, ile mnie to kosztowało. Sama wychowuję dziecko…