Ale takie spojrzenie na problem pozwala rodzicom uniknąć poczucia, że gdzieś popełnili błąd.
Tak, w ten sposób dorośli usprawiedliwiają swoje, często niesprawiedliwe, postępowanie wobec dziecka. Czasem też stosują projekcje, czyli uważają, że dzieckiem kierują te same motywy i potrzeby, co nimi.
Czyli to może być rodzic, który sam ma w sobie mnóstwo złości, frustracji, chęci odwetu na innych, a dostrzega to w wyimaginowanej złośliwości swojego syna lub córki?
Dokładnie.
Mamy dziś małych terrorystów więcej czy mniej niż kiedyś?
Nie znam takich badań, wiem tylko, że rośnie liczba nieudolnych wychowawczo rodziców, a więc i bezradnych dzieci… Oczywiście, są to rezultaty zmian makrospołecznych, migracji zawodowych, zaniku rodziny wielopokoleniowej. Nie wiem, czy duża rodzina chroniła całkowicie przed dziecięcym terroryzmem, ale na pewno dawała ogromne wsparcie. Na przykład w sytuacji, gdy dorosły już nie wytrzymywał, dzieckiem zawsze zajął się ktoś inny. A gdy dorosły dziecku za bardzo pobłażał, inny członek rodziny zwracał na to uwagę. Teraz wyraźnie widać konsekwencje braku kontroli społecznej. Duże znaczenie ma też wysoka aktywność zawodowa rodziców, również kobiet.
Czy zgadzasz się z tym, że „hodowli” małego terrorysty sprzyja poczucie winy jego rodziców, zwłaszcza aktywnej zawodowo matki?
To się zaczyna już wtedy, gdy kobieta szybko wraca do pracy. Bo zamiast siedzieć w domu 24 godziny na dobę, to ona, wyrodna matka, chce się w imię głupich ambicji samorealizować. Kto by pomyślał!
I taka mama siedzi w biurze i myśli tylko o tym, jakby tu wynagrodzić temu porzuconemu biedactwu swoją nieobecność. I się zaczyna: prezenty, spełnianie wszystkich zachcianek dziecka, hamowanie jego negatywnych emocji. I mamy błędne koło – matka jest coraz bardziej bezradna, a dziecko powoli staje się oprawcą. Zobacz, rodzice często używają nawet takiego określenia, że dziecko stosuje przemoc.
Przemoc zakłada, że działania są zamierzone i celowe, a w odniesieniu do kilkulatków nie jest to prawdą.
Skąd mamy tylu bezradnych rodziców, tych których nazywasz nieudolnymi wychowawczo?
Żyjemy w czasach, w których podważa się autorytety. Nie wierzymy już w autorytet nauczyciela, wychowawcy, proboszcza, a jednocześnie nie mamy nowych autorytetów, które mogłyby te stare zastąpić. Dziś bycie tradycyjnym, konserwatywnym rodzicem jest niemodne. Ale nie wiemy do końca, jakimi innymi rodzicami mamy być, skąd czerpać wartości, normy. A jeśli nie wiemy, to siłą rzeczy ster przejmuje dziecko.
Dużo się mówi o tym, że roztoczyliśmy nad naszymi dziećmi parasol ochronny. Często uprzedzamy ich złość lub smutek, robiąc dokładnie to, czego sobie życzą.
Rodzice nadmiernie chronią dzieci przed frustracją. A przecież to uczucie jest niezbędne w rozwoju. Należy uczyć dziecko tego, że w życiu nieustannie trzeba wybierać. Musimy więc ograniczać jego zachowania związane z konsumpcyjnością – zarówno te dotyczące na przykład potrzeby tulenia się do mamy, jak i posiadania kolejnej naklejki Hello Kitty.
Gdzie jest granica, po przekroczeniu której rodzice powinni zacząć się niepokoić tym, że wychowują terrorystę?
Już wtedy, gdy nie mają wpływu na czas spędzany z dzieckiem. To dziecko rozstrzyga, co robią, gdzie idą, a gdzie nie idą.