Gdy schodzi ze sceny, uczy dzieci i dorosłych muzyki, bo słuchaczy trzeba sobie wychowywać. Pisze piosenki dla najmłodszych, a niedawno jej głos mali widzowie usłyszeli w piosence do filmu „Dzwoneczek i tajemnica piratów”.
Iza Smelczyńska: Zainteresowanie muzyką wyniosłaś z domu?
Kari Amirian: W moim rodzinnym domu zawsze rozbrzmiewała muzyka. Repertuar był dość różnorodny: tata słuchał brytyjskiego rocka, a mama muzyki etno i soul. Pamiętam, jak jako bardzo mała dziewczynka podkradałam mamie discmana, by móc słuchać płyt do snu. Wynajdywałam ulubione piosenki i wymyślałam sobie do nich historie.
Śpiewaliście razem w domu kolędy? Rodzice śpiewali Ci kołysanki na dobranoc?
Kolędy śpiewaliśmy i śpiewamy do dziś! Zawsze wtedy akompaniowałam na pianinie. A co do kołysanek – śpiewała mi je babcia Ela.
Poza działalnością artystyczną zajmujesz się też edukacją muzyczną. Kogo i czego uczysz?
Uczę improwizacji, fortepianu i kompozycji – zarówno dzieci, jak i dorosłych, indywidualnie lub w bardzo małych grupach. Zaczęłam uczyć już na pierwszym roku studiów na uniwersytecie muzycznym i tak już zostało. Kocham to robić. Czuję, że mam do tego serce i uwielbiam patrzeć, jak muzyka potrafi pięknie otwierać ludzi.
Rodzice często myślą, że zajęcia umuzykalniające są po to, aby zrobić z malucha wirtuoza. Zapominają, że takie zajęcia mają na celu rozwinięcie ogólnych zdolności dziecka. Czy zatem warto malucha przekonywać, aby od najmłodszych lat dążył do perfekcji w grze na instrumencie, śpiewaniu czy tańczeniu?
Uważam, że zawsze warto uwrażliwiać dziecko na dążenie do wytyczonej jakości, ale to proces doskonalenia umiejętności jest ważniejszy, a nie samo osiąganie celu. Bycie w procesie jest najbardziej rozciągające. Sprawia, że to, czego się uczymy, możemy skonfrontować z własnymi emocjami, nadając przy tym muzyce nowy bieg. I to jest najbardziej ekscytujące.
Na co więc wpływa rozwój muzyczny dzieci?
Na ogólną wrażliwość, rozwój emocjonalny, ekspresję, uczy też odkrywania siebie, pobudza mechanizmy twórcze i zmusza do myślenia.
Od dłuższego czasu mieszkasz w Anglii. Czy zetknęłaś się z tamtejszym systemem edukacji muzycznej?
Jestem zwolenniczką holistycznego podejścia do edukacji. Człowiek, jako indywidualna jednostka, jest najważniejszy. W pierwszej kolejności jest żyjącą, czującą istotą, w drugiej moim uczniem – z takim właśnie podejściem stykam się w Anglii.
Pod koniec lat 90. w polskich szkołach wprowadzono nauczanie zintegrowane. Muzyka została połączona z plastyką. To, jak wyglądał przedmiot, w dużej mierze zależało od nauczyciela plastyka albo muzyka. Koniec końców, jedna z tych dziedzin była traktowana marginalnie. Uważasz, że takie interdyscyplinarne łączenie dziedzin dobrze wpływa na rozwój dzieci?
Interdyscyplinarność w sztuce jest czymś niezwykłym i niewątpliwie im więcej takich doświadczeń dla dzieci, tym lepiej. Natomiast nie mam przekonania co do regularnego łączenia tych dwóch przedmiotów w programie nauczania.
Mam wrażenie, że w szkołach muzycznych trenuje się wirtuozów, a nie kreatywnych muzyków. Do grania potrzebujemy partytury, a z improwizacją muzycy mają często problem. Czy można winić za to system edukacji muzycznej?
Ciekawe, że o to pytasz, bo pisałam akurat na ten temat moją pracę magisterską. Wracając do pytania… Obawiam się, że jest temu winien system edukacji. Mimo że mamy w Polsce wielu pedagogów z ogromną pasją do uczenia, to system jest niestety bardzo skostniały. Na Zachodzie główną zasadą, którą kierują się nauczyciele, jest dobra zabawa i stworzenie atmosfery zaufania oraz bezpieczeństwa. Pierwsze lata to budowanie fundamentów.
Dzieci z kolei wolą improwizować, eksperymentować z instrumentami niż grać z nut. Jak można rozwijać ich kreatywność poprzez muzykę?
Przede wszystkim przez zabawę, dobrze skonstruowane ćwiczenia i uważną obserwację. Wsłuchanie się w dziecko, w to, co aktualnie przeżywa czy przerabia na lekcjach w szkole, jest często najlepszym punktem wyjścia do ekspresji twórczej.
Czy warto czasami maluchy „przymusić” do ćwiczenia? Dzieci szybko się zniechęcają i nie chcą siadać do instrumentu… Rezygnacja ze szkoły muzycznej powinna być decyzją dziecka czy rodzica?
Warto zachęcać i motywować dziecko. Przymuszanie wywoła efekt odwrotny. Czasem należy zrobić przerwę, zmienić repertuar, może nawet profesora. Zanim zaczniemy myśleć o rezygnacji ze szkoły, postarajmy się najpierw odnaleźć alternatywny rytm pracy czy lekcji, w którym dziecko poczuje na nowo komfort i odzyska chęci do grania.
Tworzysz piosenki dla dzieci?
Tak, napisałam ich bardzo dużo. Chciałabym je kiedyś wydać!
Ostatnio użyczyłaś swojego głosu w piosence „Sobą być”, którą usłyszeliśmy w filmie „Dzwoneczek i tajemnica piratów”.
To było fantastyczne doświadczenie, zupełnie inne od tego, co robię na co dzień. Świat Disneya to moje całe dzieciństwo. Sesja nagraniowa do „Dzwoneczka…” pozwoliła mi na nowo w nim odpłynąć, ale tym razem z całkiem innej perspektywy. Otworzyły się we mnie zupełnie nowe pokłady wyobraźni. Tak jakbym cofnęła się w czasie do momentu, kiedy miałam 10 lat, bo żeby zaśpiewać „Sobą być”, musiałam wejść w rolę! Zamieniłam się w Dzwoneczka – i to było niezapomniane przeżycie.