To nie były merytoryczne dyskusje.
Mówiąc szczerze, byłam wściekła. Jako osoba z fundacji, która od lat walczy o przestrzeń przyjazną dla rodziców i dzieci, starałam się to komentować w sposób wyważony. Nie uważam, żeby przewijanie dziecka obok cudzego talerza było świetne i wolnościowe. I zostałam zaproszona do wszystkich możliwych mediów; wybuchła wojna pampersowa. A w tym samym czasie nasza fundacja prowadziła kampanię „Szpital przyjazny rodzicom” i media zapraszały nas dwa razy rzadziej niż przy aferze z kupą! Myślę, że jest to sztucznie wywoływany problem. Mimo to obnażył on pewną tendencję: pokazał determinację w zero-jedynkowym przedstawianiu świata. W tej debacie, jak to bywa, gdy z jednej i drugiej strony słychać oburzenie, niemal zupełnie zniknął wyważony głos środka. A są przecież ludzie, którzy mówią: OK, powinny być przewijaki w toaletach – rodzice są klientami restauracji, więc będzie to opłacalne z ekonomicznego punktu widzenia. Po prostu.
Moim zdaniem trudno nazwać debatą bicie piany. I, tak jak mówisz, jesteśmy w pewnym sensie ofiarami „ekonomii klikalności”. Produkt matka dobrze się sprzedaje. A gdzie ojcowie?
Ojców po prostu nie ma – nie ma tematu. Chyba że to alimenciarze, którzy nie płacą. A nawet jeśli, to nagle któryś z alimenciarzy da o sobie znać, mówiąc: „Ja nie chcę płacić na swoją byłą żonę”, i dyskusja zejdzie na ten właśnie tor. Nie ma takich sytuacji, w których pojawia się rozpalający emocje temat, którego bohaterem jest ojciec.
Zdarzają się bohaterskie wyjątki: ostatnio na jednym z portali czytałam blog ojca, który mówił, że nie chce, by inne matki decydowały o tym, jak jego żona ma przewijać i karmić dziecko.
Oho, włączył się do dyskusji!
Tak, z tym że nieco pośrednio. To jego żonie – nie jemu – ktoś chce coś nakazać.
Czyli bronił honoru ludzi dookoła, jak rycerz na polu bitwy.
Jak w „Ogniem i mieczem”.
Ale tak już chyba będzie, że więcej osób będzie miało coś do powiedzenia w temacie kupy w pampersie niż w sprawie np. wydłużenia urlopów rodzicielskich.
Czy w takim razie afera pampersowa przynosi w ogóle jakieś korzyści ojcom, matkom, rodzicom, których widzisz?
Jestem pozytywistką, więc sądzę, że jakiś zysk jest, mimo wszystko. Nawet jeśli się kłócimy, to temat zostaje poruszony. I naprawdę wolę to od hejtu na Polę Dwurnik. Myślę, że dyskusja o macicach, przepraszam, matkach…
No widzisz? My też tak mówimy, ciągle: matka, matka.
Racja… No więc myślę, że tocząca się w przestrzeni publicznej dyskusja o matkach jest bardzo istotna. I sytuacja w tej materii uległa już bardzo dużej zmianie. Sama wiesz – masz dzieci w różnym wieku – że jeszcze dekadę temu i wcześniej to nie było takie hop-siup, że szło się z dzieckiem do restauracji.
Oj, nie. Z moją trójką do dziś to nie jest hop-siup!
Właśnie, wtedy w Warszawie były może dwie klubokawiarnie dla rodziców z dziećmi. Teraz mamy ich wysyp.
Lunch z niemowlakiem stał się modny?
Tak, to teraz trend, element miejskiej kultury. Jeśli przejdziesz po takich, nazwijmy je, hipsterskich dzielnicach jak np. Saska Kępa, Stary Mokotów…
…Żoliborz!
…to są ich dziesiątki, setki. I widać tam mnóstwo matek, rodziców z dziećmi.