Kiedy przychodzi ten moment?
RTC: Syn ma dwanaście lat. To wiek, kiedy trzeba dobrze wypaść wśród znajomych, to też jest słynna sprawa odwożenia do szkoły i tego, czy dawać buziaka, czy nie. Na szczęście synowie są tak wychowani, że nie obawiamy się okazywania sobie czułości, ale wiem, że wielu mężczyzn ma z tym problem.
JM: U nas przełomowe na drodze do samodzielności były te wakacje. Pojechaliśmy do stajni, w której Ola miała jeździć konno, a mieszkać ze mną i babcią w domu pod lasem. Przyszła do nas i oznajmiła jednak, że będzie spała z koleżankami w stajni. Stanąłem wobec dylematu. Chciałem być blisko niej, móc wieczorem rozpalić razem ognisko, a z drugiej strony wiedziałem, że stawianie jej bariery jest opóźnianiem próby tworzenia własnego świata w wieku dziewięciu lat. Z bólem serca zgodziłem się na takie rozwiązanie. Największym szokiem było dla mnie zrozumienie, że to wcale nie zaburza więzi. Że dziecko nie przeniosło emocji ze mnie na konie czy towarzystwo i ja na tym nie tracę.
RTC: Właśnie, jak dzieci jadą na zieloną szkołę, to mój młodszy syn rzuca hasło: „Mam komórkę, ale nie będę dzwonił do was, chyba że się coś będzie działo”. I ja wytrzymuję ten czas, bo w ten sposób okazuję mu szacunek.
A mama?
RTC: Gorzej (śmiech). Tłumaczę jej: „Nie dzwoń, jak wróci, opowie nam wszystko”. Ale to jest męski punkt widzenia. To, że daję mu wolność, nie oznacza, że mniej go kocham. Nie można trzymać dziecka na smyczy.
Macie swój ojcowski kodeks wychowawczy?
RTC: Pierwsza sprawa to miłość i przytulanie, chociaż jeśli szczeniak podskakuje, to nie będę go za długo trzymał w objęciach, tylko odstawię i porozmawiam z nim jak z dorosłym. Nie znoszę tych wszystkich „tuci, tuci”. Od małego rozmawiałem jak z partnerem, dobierając odpowiednie słowa. Druga sprawa to zaufanie. Wiem, w jaki wiek wchodzą synowie, jakie wiążą się z tym zagrożenia, i rozmawiam z nimi o nich, bo pamiętam sam siebie z tego czasu. Mówię: „Słuchajcie, wiem, że świat się zmienił, ale nie aż tak bardzo. Zagrożenia są takie a takie, więc uważajcie”. Na co oni mówią: „Oj, tato!”, co znaczy, że tysiące razy im o tym wspominałem.
Narkotyki, seks, alkohol…
RTC: Rozmawiamy o wszystkim. Seks jest normalną, fajną sprawą, ale tłumaczę im: „Jeśli nie masz ochoty na całowanie się z kimś, to nie musisz”. Na razie tego nie ma, ale pewnie niedługo się zacznie. Nie demonizuję narkotyków, ale podkreślam, że nie warto po nie sięgać, tak samo jak po papierosy czy alkohol. Jeżeli chcesz, to przyjdź do domu i powiedz, że chciałbyś spróbować wina, może nie w wieku 13 lat, ale później. Wolę, żebyś wypił ze mną lampkę niż na murku, gdzie padniesz po kieliszku. Wprawdzie picie wina na murku jest atrakcyjne i bardzo kulturalni panowie przez to przechodzili w wieku 18 lat…
JM: Nawet wcześniej!
RTC: Ale w każdym razie to, o co mi chodzi, to dyskusja, dyskusja i jeszcze raz dyskusja. Tylko że bez pogadanek. Krótko i na temat.
JM: Co do kodeksu… Sprawy czułości, bliskości, siedzenia na kolanach są pozadyskusyjne, bardzo cenię sobie takie wieczory, kiedy usypiamy, czytam Oli książkę i mogę ją trzymać za rękę. Pierwsza zasada, jaką wprowadziłem w domu, to że dorosły nie ma racji tylko dlatego, że jest dorosły. Musi ją wykazać tak samo jak dziecko. To procentuje, Ola nie boi się dorosłych. Mam wrażenie, że gdyby ktoś chciał jej zrobić krzywdę czy zmanipulować, to będzie wiedziała, w którym momencie powiedzieć „stop”. Druga zasada dotyczy sprawiedliwości: mamy prawo się mylić.
RTC: W mojej rodzinie chłopcy wiedzą, że to my, rodzice, jesteśmy szefami w wielu sprawach. Dopuszczamy ich do dyskusji na różne tematy, ale jeśli np. kupujemy samochód, to nie będę ich pytał, czy kolor im odpowiada. Drażnią mnie sytuacje, kiedy trzylatek nie daje mi porozmawiać z kolegą, bo kopie ojca po kostce, a ten nie reaguje. Gdy małemu zwracam uwagę, jest bardzo zdziwiony, że dorosły czegoś od niego wymaga. Wracając do pytania, które było postawione na początku rozmowy – co zmienia pojawienie się dziecka. Faceci, którzy mają 30-40 lat, jak wejdą na temat dzieci,
to z niego nie schodzą.
JM: Warto to zakomunikować kobietom: spotykając się w swoim gronie, rozmawiamy o babach, tylko że… te baby mają po siedem, osiem lat, to jest też nasz świat.
RTC: Ważne, żeby nie poświęcać całego swojego myślenia dzieciom. Jest czas na pytanie, jak było w szkole (starszy będzie perorował, młodszy powie OK), ale dajmy sobie też przestrzeń. Jeśli masz swoją tajemnicę, nie chcesz mi opowiedzieć dzisiaj o dziewczynie, która ci się podoba, to w porządku. Chociaż ciekawość mnie zżera!
JM: Jeżeli żyjemy tylko i wyłącznie dla dzieci, przestajemy być dla nich atrakcyjni. Bywa też tak, że wpadamy w pułapkę – chcę być najlepszym rodzicem świata, więc przychylę ci nieba.
RTC: Kiedyś po przedszkolu chłopcy mnie męczyli o colę i chipsy. W końcu skapitulowałem: „Dobrze, będę złym ojcem i kupię wam to”. Nie mogli tego zrozumieć: „Jak to złym? Będziesz fantastycznym ojcem!”.
JM: My wypracowaliśmy taki model, że nie stosowaliśmy żadnych barier. „Chcesz spróbować coca-coli? Proszę bardzo, spróbuj”. Ola do tej pory woli wodę niegazowaną. Nie lubi też wielu rzeczy, które dzieci uwielbiają, dlatego że były dla nich owocem zakazanym. U nas słodycze są na wierzchu i nie ma problemu. Kiedyś przyszła Oli koleżanka i sprzątnęła wszystko, łącznie z cukrowym barankiem, który leżał od Wielkanocy.
Co się zmienia w relacjach damsko-męskich po urodzeniu dziecka?
RTC: To zależy od układu. Mama karmi, ma najbliżej siebie dziecko, a facet mimo wszystko stoi z boku. Często siedzi w pracy po godzinach, jak pomyśli, że zmęczony dostanie w drzwiach wrzeszczącego dzieciaka. Wiadomo, że ten moment jest cięższy dla kobiety.
JM: U mnie było tak, że moja ówczesna żona bardzo szybko wróciła do pracy, a ja będąc dziennikarzem, miałem możliwość, żeby częściej być w domu, więc tak się podzieliliśmy rolami, że duża część obowiązków rodzinnych była moim udziałem. Odpowiadało nam to. Szybko zacząłem karmić ściągniętym pokarmem, robić kaszki. Ciężko jest zrozumieć, że w sytuacji rodzinnej nie ma lepszych i gorszych. Że jeśli ja stawiam oliwkę po lewej stronie, a ty po prawej, to tak samo zależy nam na dobru dziecka. Zrozumiałem to bardzo późno, za późno, i nie byłem w stanie się tego nauczyć. Bardzo wielu rodziców ma kłopot ze zrozumieniem, że to nie ja jestem „najidealniejszym” człowiekiem dla dziecka, tylko oboje jesteśmy „najidealniejsi”. Doszliśmy do takiego status quo między nami i bardzo dobrze, bo stawianie jednego z nich na pierwszym planie w imię własnych, egoistycznych interesów jest zbrodnią, którą dorośli popełniają na dziecku. Uważam, że rodzicielstwo jest najtrudniejszą formą partnerstwa dwojga dorosłych ludzi.
Jacek Mroczek (ur. 1969) – psycholog z wykształcenia, dziennikarz z pasji, a pisarz z nominacji swojej 9-letniej córki Oli, dla której powstały pierwsze warzywne historie wydane w formie audiobooka pt. „Bajki pytajki”.
Rafał T. Czachorowski (ur. 1969) – poeta, prozaik, animator kultury, prezes Fundacji Duży Format. Wydawca i redaktor naczelny portalu www.poecipolscy.pl. Ojciec 13-letniego Antka i 11-letniego Staśka.