Bohaterowie książek dla dzieci bardzo się w ostatnich latach zmienili, dziś przekazują zupełnie nowe wzory zachowań. Zatem warto się zastanowić, kim będą mężczyźni wychowywani na nowych lekturach dla chłopców?
Dawno, dawno temu chłopcy biegali po podwórku i bili się z kolegami, a dziewczynki czytały „Anię z Zielonego Wzgórza”. I byłoby tak po dziś dzień, gdyby nie emancypacja, równouprawnienie i postmodernizm. Trzeba się z tym zmierzyć.
Mój dziesięcioletni syn połyka tomy „Harry’ego Pottera”, zna na pamięć „Hobbita”, śmieje się z przygód Mikołajka i doktora Pierdzioszka. Młodszy, sześcioletni, wybiera wyłącznie książki o kosmosie, mózgu, dinozaurach i owadach. Łączy ich zamiłowanie do rycerstwa i ilustrowanych opisów średniowiecznych zamków. Najwyraźniej obydwaj uważają czytanie za naturalny sposób spędzania czasu – taki los, po rodzicach. Ich koledzy również czytają, pani w klasie kazała założyć zeszyt lektur i nikt się nie wymiga, choćby chciał.
Co czytają oprócz lektur?
Książki przeznaczone dla chłopców, których w księgarniach pełno. Różnią się one zasadniczo od tego, co mieli do dyspozycji ojcowie dzisiejszych kilkulatków.
– Co czytałeś, jak byłeś chłopcem? – pytam cenionego kulturoznawcę i znawcę mediów, dr. Jacka Wasilewskiego. – Oczywiście, komiksy: „Kajka i Kokosza”, „Asterixa i Obelixa”, „Kapitana Żbika”, „Kapitana Klossa”, które przybliżały świat wojowników – odpowiada. – Liczył się też dydaktyczny „Tytus, Romek i A’Tomek”. Do Polski również przenikali superbohaterowie z Zachodu: Superman, Spiderman, Hulk. Serca chłopców biły również mocniej na dźwięk imion Winnetou i Old Shutterhand. Superbohaterowie wydają się nieśmiertelni, ale do panteonu dołączają nowi, jak Harry Potter.
Dlaczego? – Potrzebujemy tego typu opowieści, bo są podobne do baśni. Podobnie jak one opisują zmagania z sobą samym, radzenie sobie z lękiem egzystencjalnym – dlatego są takie wartościowe dla dziecka – wyjaśnia dr Wasilewski.