Bez ciosów w nos
Trzeba jednak zauważyć, że w nowych, współczesnych przygodach, superbohaterowie stosują mniej przemocy. Już nie biją przeciwników, nie likwidują ich w bezpośredniej walce, ale na przykład używają czarów lub doprowadzają do tego, że zły bohater ginie na skutek własnych działań. Agresja jest zawoalowana, ukryta.
Tomek Wilmowski i jego kompan bosman Nowicki ćwiczyli strzelanie ze sztucera, Mikołajek sprzedawał fangi w nos, a Tomek Sawyer używał pięści. Natomiast dzisiejsi bohaterowie książek dla dzieci, szczególnie dla tych młodszych, próbują się raczej dogadać, używają sprytu, czarów i tzw. kompetencji miękkich. Detektyw Lasse rozwiązuje wraz z Mają kolejne zagadki kryminalne, dedukując, negocjując i rozmawiając.
Czyżby bohater „niegrzeczny chłopiec” znikał?
Pytam o to dr. Michała Rusinka, literaturoznawcę, tłumacza i pisarza. – Mogę porównywać to, co czytałem sam, będąc dzieckiem, z tym, co czyta mój dziewięcioletni syn. I jestem zafascynowany pewnym novum, absolutnie wyjątkowym, jakim jest Koszmarny Karolek. Bohater negatywny, z którym szybko się utożsamiamy, skazany na to, żeby rozrabiać i psuć wszystko, czego dotknie. Jego dopełnienie, brat, Doskonały Damianek, również ma różne wredne cechy. Jeśli Karolek stoi po stronie piekła chaosu, to Damianek – po stronie piekła porządku.
Słucham Michała Rusinka i nie mogę oprzeć się uczuciu, że to nie tak. – Zły bohater? Ale przecież to już było! – protestuję. – Od zawsze bohaterami książek dla chłopców bywali łobuziacy, jak Emil ze Smalandii czy Tomek Sawyer! Czytanie o nich było kojące, bo upewniało, że „niegrzeczni chłopcy” są twórczy, dzielni i wartościowi mimo swojej nonszalancji wobec społecznych norm.
Czym różni się od nich Karolek?
Koszmarny Karolek to nowa jakość, bo tu nie mamy do czynienia z chłopcem poczciwym, który niechcący wyrządza psoty i jest za to ukarany, ale z kimś, kto zachowuje się wręcz przeciwnie: kto broi z premedytacją i wychodzi na tym dobrze. Obcujemy z bohaterem faustowsko złym: co jest częścią tej siły, co zła pragnąc, niechcący czyni dobro – wyjaśnia Michał Rusinek.
I nie mogę się z nim nie zgodzić: takich bajek wcześniej chłopcom się nie czytało.
Podobnego zdania jest dr Jacek Wasilewski: – Kiedyś mniej ważna była płeć potencjalnego czytelnika, a najważniejszy był przekaz: lektura miała propagować wartości, moralizować. Proponowało się dzieciom wiersze Jana Brzechwy, Stanisława Jachowicza, po to, by uczyć dzieci porządku czy grzecznego zachowania. I wszyscy czytali nieszczęsną „Sierotkę Marysię”.
Teraz wracamy do przypowieści, gdzie bohater ma uosabiać nasze lęki, słabości i wady. Opowieści bez wyraźnego morału, jak te o przygodach Tomka Sawyera, mają tę przewagę nad moralitetami, że łatwiej się w nich czytelnikowi odnaleźć, utożsamić z bohaterem. Są przesłaniem, mówią o tym, że umiłowanie wolności i fantazja to potencjał, dzięki któremu łobuz w końcu wyrasta na dobrego człowieka.