Do tej pory słyszeliśmy jedynie o honorowych dawcach krwi. Tymczasem mleko mamy jest równie potrzebne i pomocne, zwłaszcza gdy rodzi się wcześniak, który wraz z naturalnym pokarmem zyskuje przeciwciała, co podnosi jego odporność. Ale nie tylko wcześniaki ustawiają się w kolejce po mleko. Bywa, że kłopoty z laktacją spotykają mamy donoszonych, zdrowych noworodków.
37-letnia Anna urodziła Matyldę przez cięcie cesarskie, zdążyła tylko poczuć zapach córki, którą pielęgniarka położyła jej na ramieniu, i „odpłynęła”. – Przez wiele godzin miałam dreszcze i dopiero nad ranem dostałam Matyldę „na własność” – uśmiecha się Anna. Kiedy przystawiła córkę do piersi, ta ssała wzorcowo, ale problem polegał na tym, że nie zamierzała rezygnować z przyjemności. – Kiedy ją odstawiałam, płakała. Cały czas chciała być przy piersi, co odbiło się na moich brodawkach. Próbowałam dowiedzieć się w szpitalu, co mam robić, ale wciąż zmieniały się położne, a każda miała inne zdanie – narzeka Anna. – Jedna uważała, że mała nie powinna być cały czas na piersi, inna nakrzyczała na mnie, że skoro zdecydowałam się być matką, to powinnam karmić.
Noc, kiedy Matylda posilała się maminym mlekiem od 2 do 7.30 rano, Anna wspomina koszmarnie. Ból, niewyspanie, szalejące hormony, łzy. Ponieważ dziewczyny z jej pokoju też miały problemy z karmieniem (przy czym ich dzieci nie chciały ssać) i szły do pielęgniarek po sztuczne mleko, poprosiła, by wzięły i dla niej.
W domu, po miesiącu dokarmiania po palcu, podawania mleka specjalną butelką, próbach ściągania pokarmu, którego było coraz mniej, Anna powiedziała „basta”.
– Wyleczyłam pokaleczone brodawki, ale kiedy przystawiałam małą do piersi, nie chciała już tak jeść. Denerwowała mnie presja otoczenia, że jeśli nie karmię piersią, to jestem mniej kobieca. Byłam rozdarta między chcę, a nie mogę. W końcu stwierdziłam, że nie będę robiła niczego na siłę. Zdecydowałam, że trudno – mała będzie na butelce. Ma to swoje plusy – wiem, ile zjadła, wcześniej miałam paranoję, że nie dojada. Czasami żałuję swojej decyzji, ale córka zdrowo rośnie, wspaniale się rozwija, więc nie mam powodu do narzekania. Wiem, że moje koleżanki z pokoju karmią swoje dzieci naturalnie.