Mają oszczędne, minimalistyczne opakowania, nie odurzają swoim zapachem i podobno nie uczulają. gdzie można je dostać? W aptece.
Już co piąty Polak (zarówno kobiety, jak i mężczyźni) wybiera się do apteki nie tylko po lekarstwa, ale też po tzw. dermokosmetyki – wynika z badań TNS OBOP przeprowadzonych na zlecenie portalu Dbam o Zdrowie. Dlaczego wolimy robić urodowe zakupy w sterylnej aptece, w której często wije się ogonek klientów, zamiast w eleganckiej drogerii? Oto najczęstsze powody, jakie podawali ankietowani:
• Kupuję dermokosmetyki ze względu na ich lepszą jakość.
• Pomagają na moje problemy z cerą.
• Mam wrażliwą lub alergiczną skórę.
• Polecił mi je lekarz lub kosmetyczka.
• Są produkowane z naturalnych składników.
• Uważa się je za skuteczniejsze od innych produktów pielęgnacyjnych.
Klienci, którzy w aptekach wolą realizować wyłącznie recepty, są sceptyczni wobec leczniczej mocy dermokosmetyków – ich zdaniem nie różnią się one jakością od kremów z drogerii, tak samo, a może nawet bardziej skutecznych. Może dlatego, że – jak podkreślają – nie mają problemów z cerą. Tylko czy żeby sięgać po apteczne balsamy, trzeba cierpieć na trądzik różowaty lub atopowe zapalenie skóry?
Co to są dermokosmetyki (zwane także kosmeceutykami lub kosmetolekami)?
Sama nazwa powstała ze skrzyżowania dwóch słów: kosmetyki oraz farmaceutyki. Specyfik może, ale wcale nie musi działać leczniczo, zresztą żaden aptekarz takiej gwarancji nikomu nie da. I nie ma takiego obowiązku, bo w prawie polskim nie funkcjonuje pojęcie „dermokosmetyku”, to po prostu kosmetyk, w przeciwieństwie do lekarstwa, które musi przejść restrykcyjne badania przed wprowadzeniem do obiegu publicznego.
No tak, ale przecież na dermokosmetykach widnieje napis „przebadane dermatologicznie”. Oznacza on, że produkty przeszły tzw. test dermatologiczny, obowiązkowy dla wszystkich preparatów kosmetycznych. Podlegają mu również te kremy, których producenci nie zamieścili wspomnianej informacji na opakowaniu (więcej wiadomości na temat testów kosmetycznych znajduje się na stronie: wiadomoscikosmetyczne.pl).
Co zatem przemawia za tym, by po tubkę kremu nawilżajàcego lub płyn do kąpieli dla niemowlaka udać się jednak do apteki?
Głównie dwa czynniki: nie ryzykujemy tego, że kosmetyk pochodzi z niewiadomego źródła oraz że był niewłaściwie przechowywany. Preparaty apteczne najczęściej mają pozytywne opinie różnych placówek badawczych, są bez konserwantów, sztucznych barwników i środków zapachowych, co czyni je idealnymi dla mam, które pragną, by niemowlak w pierwszych dniach życia czuł przede wszystkim zapach ich ciała, a nie najnowszej linii reklamowanych kremów.
Dermokosmetyk zmniejsza także ryzyko reakcji alergicznej, o co nietrudno przy stresującej pracy w klimatyzowanych pomieszczeniach. Zawiera zazwyczaj zwiększoną ilość substancji aktywnych, dzięki czemu opóźnia procesy starzenia skóry. Odwodnienie, fotouczulenie, alergia, łupież czy trądzik to dostateczne powody, by kupować produkty urodowe ze sprawdzonego źródła. Kolejną zaletą dermokosmetyków jest to, że firmy szkolą farmaceutów, dzięki czemu często można liczyć z ich strony na fachową pomoc. Najlepiej jednak skonsultować taki produkt z dermatologiem, bo możemy w ten sposób wesprzeć leczenie skóry w przypadku choroby lub zapobiec jej nawrotom. Jeśli obawiasz się działań niepożądanych, przestudiuj skład etykiety (dokładne objaśnienia, co oznaczają poszczególne składniki, znajdziesz np. na www.kosmopedia.org) i poproś o próbkę. Temat kosmetyków aptecznych (hit czy kit?) często wraca na forach urodowych. Zdaniem ich uczestniczek w aptekach najlepiej kupować poza preparatami specjalistycznymi płyny micelarne, mleczka, kosmetyki na rozstępy i cellulit, serum przeciwzmarszczkowe, nawilżające itp. oraz kosmetyki dla niemowląt. Niektóre radzą, by to, co do twarzy, kupować w aptece, a resztę – w drogerii. Pewne jest bowiem jedno: wielu osobom poprawia samopoczucie (i cerę) już sam fakt, że kosmetyk został kupiony w aptece.