Święta Wielkanocne to czas wyjątkowej, rodzinnej kreatywności. Malujemy z dziećmi pisanki, komponujemy stroiki na świąteczne stoły i koszyki ze święconką, z ogromnym pietyzmem zdobimy mazurki. Wszystko to wymaga inwencji, twórczego zapału, pomysłu i – jakże to teraz popularne słowo – kreatywności! Dlatego warto okazję do wielkanocnego obdarowywania naszych dzieci tak zwanym zajączkiem wykorzystać w sposób kreatywny i artystyczny.
Na początek „Fruwajka” Piotra Sommera (Wrocławskie Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2015). Wyjątkowo piękna, dopracowana w każdym estetycznym detalu – wydawnicza perełka. Od pierwej do ostatniej strony autor snuje narrację tak, że doskonale odnajdą się w niej dzieci młodsze, które – jak za rączkę – prowadzić będzie tytułowa Fruwajka, oraz dzieci starsze, odnajdujące w poetyckiej frazie swoją historię. A kimże jest tytułowa Fruwajka? Dzieci po lekturze znajdą odpowiedź bez trudu. I co więcej, dzięki szacie graficznej (Tomasz Frycz i Marcin Wicha) będą mogły ją opisać, narysować bądź ułożyć z czarnej niteczki, dyndającej na końcu książki, a potem jeszcze włożą do żółtej jak okładka koperty – co ja mówię: do schowka na tajemne myśli.
„Fruwajka” jest wspaniałym przykładem na to, że książka dla dzieci nie musi być upstrzona lukrowanymi ilustracjami, nie musi błyszczeć, piszczeć i grać. Może być cicha i skromna jak poezja, ale pozwola wodzić się za dziecięce oko, otwiera wyobraźnię, i nakłuwa (bezboleśnie) wrażliwość. „Niektórzy lubią poezję” pisała Wisława Szymborska. Niektórzy, czyli nie wszyscy. Wierzę, że dzieci mogą polubić poetyckie bajki – szczególnie takie jak „Fruwajka” , gdyż Piotr Sommer, poeta, tłumacz, eseista, redaktor naczelny czasopisma „Literatura na świecie”, to niebywale kompetentny przewodnik po sztuce słowa.
Drugą książką, na którą chciałabym zwrócić uwagę, jest „Wielka historia małej kreski” Serge’a Blocha (Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2015). Absolutnie fenomenalny przewodnik po… no właśnie: po czym? Po sztuce, po natchnieniu, po dorastaniu do tworzenia, po przekraczaniu kolejnych etapów bycia artystą, twórcą i tworzywem.
Oto pewnego dnia mały chłopiec dostrzega na skraju drogi małą kreskę. Wkłada ją do kieszeni i zanosi do domu. Od czasu do czasu o niej myśli, powoli oswaja ze sobą, aż w końcu zaczyna się ich wspólna wielka przygoda. Kreska potrafi (narysować) proste rzeczy: kapelusz lub piłkę, ale – jak mówi nasz narrator – jest bardzo zdolna. Ta kreska zmienia się wraz z naszym bohaterem. Rośnie z nim i dojrzewa, a nawet go uskrzydla. Dzięki niej nasz bohater objedzie cały świat i wraz ze swoją kreską trafi do największych galerii i pozna najwybitniejszych malarzy. Przyjdzie w końcu taki moment, że oboje poczują się gotowi. A wtedy…?
Dla dzieci to fascynująca przygoda chłopca-młodzieńca-mężczyzny i jego sztuki, dla nas to niezwykła metamorfoza tak życia twórcy, jak i każdego człowieka. „Mała kreska” to również swego rodzaju poradnik, abyśmy umieli dostrzec w bezkształtnej plamie, maleńkiej kresce nabazgranej – zdawałoby się od niechcenia przez dziecko – początek czegoś wartościowego. Sztuki? A może sposobu powiedzenia o sobie czegoś, czego w słowach mówionych do siebie jakoś nie słyszymy.
I kolejna, tym razem minimalistyczna, za to niespotykanej urody książeczka: „Kawalerka” Weroniki Przybylskiej (Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2016). Projekt tej książki otrzymał w 2014 roku główną nagrodę międzynarodowego jury w konkursie na projekt ilustrowanej książki dla dzieci JASNOWIDZE. I całkiem zasłużenie, bo trzeba przyznać, że to jedna z tych zgrabnych książek, do których dziecko bardzo chętnie wróci samo. Co więcej, historia miłości samotnego kawalera i jego miłej, samotnej sąsiadki rozbawia maluchy, które uwielbiają abstrakcyjne pomysły typu hodowanie świnki w M1, ale inspiruje też starszaki, które, jak moja córka, mogą „Kawalerkę” same pokolorować! Odczuwam wielką słabość do tego typu rozwiązań, gdyż takie spersonalizowanie czyni książkę czymś dla dziecka niebywale bliskim. „Więc chodź, pomaluj mój świat”, uczyń tę maleńką miłosną historię kolorową i stań się jej współautorem.
Okołoświąteczny czas, szczególnie dla tych, co mieszkają lub bywają w Warszawie, warto wykorzystać też na zobaczenie z dziećmi wystawy „Tu czy Tam?”, o współczesnej polskiej ilustracji dla dzieci w Zachęcie, a także wystawy „W Muzeum wszystko wolno” w Muzeum Narodowym, której ekspozycja jest wynikiem niezwykłego eksperymentu, ponieważ w kuratorów wystawy wcieliły się dzieci.