Moje córki są bardzo kochliwe. Milenka zakochała się po uszy w swoim przybranym tatusiu i całymi kwadransami patrzy mu w oczy swoimi rozmaślonymi ślepiami, które od nadmiaru miłości aż opadają ciężko i zaklejają się roztopionym lukrem z intencjonalnie namalowanych na nich serduszek.
Milenka niczym krowa przeżuwająca świeżuteńkie, wiosenne, ledwo wzeszłe źdźbło trawy, wypełnia się szczęściem i modli miłośnie do swojego wybranka, wygryzłszy mnie już z naszego wspólnego przedmałżeńskiego łoża. Zgadnijcie tylko, kto od kilku tygodni sypia z tatusiem? Na pewno nie mamusia! Mamusia śpi w malutkim łóżeczku dziecięcym, a te dwie harpie – Milena z Heleną – w wielkim małżeńskim łożu z drewna wiśniowego z przybranym ojcem! Fakt, ojciec nam się trafił gigantycznie cudowny, więc nic dziwnego, że się te dwa harpagany w nim zakochały wraz ze mną!
Jednak Hesia ma jeszcze kogoś na boku, Milenka zaś, zakotwiczona w kompleksie Elektry, pozostaje wierna tylko tatusiowi. Hela ma Antka! Pięknego niczym Janek z „Czterech pancernych…” z Szarikiem razem wzięci, chłopczyka z upośledzeniem ruchowym, ambitnego, robiącego wielkie postepy! Antek kocha Piękną Helenę miłością absolutną, platoniczną, a kto wie, czy i nie lekko toksyczną 😉 Rzec by można, iż w ten ciężki przypadek magnetyzmu ośmioletnich serc wpisane jest fatalne zauroczenie, z Helą w roli Glenn Close oczywiście.
Hesia, niczym prawdziwa (czytaj: wyrafinowana, zimna, perfidna) kobieta podpuszcza Antka i tu się o niego lekko otrze, tam stópką potrze, tu głowę na piersi Antkowej złoży i włos swój rozwiany wietrznie do głaskania przeznaczy. Po czym sekundę później znacząco skarci spojrzeniem, odtrąci, odepchnie po to tylko, by za moment haps go za kaptur, znowu przyciągnąć na wysokość wzroku i mieć u swych stóp.
Hela wie, jak trzymać chłopaka w niepewności i na dystans nie większy niż długość rzęs, jakby czytała od deski do deski biblię nowoczesnych kobiet „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” Sherry Argov. Wyznam wam szczerze, w sekrecie, że owa pozycja spoczywa przykryta skrzętnie opasłymi tomami z zakresu antropologii i innych bzdur, którymi łatwo zabłysnąć w tzw. towarzystwie, w toalecie. A Hela nieraz już miała ją w ręce, podobnie jak ukochane przed miesiącami „Pożądanie” Jelinek. Przysięgam, Hela nie potrafi czytać, a wybiera sobie właśnie takie książeczki i zasiadłszy w pozie molicy książkowej, wnikliwie je wertuje, udając, że czyta. A może ja czegoś nie wiem, wszak przed laty uczyliśmy dziewczynki czytania metodą Domana…?
Tak czy inaczej, pamiętam, że z pierwszym chłopakiem, który mi się podobał, Rolandem Gliszczyńskim z Leśnej, miałam podobnie. On mi kupował w kwiaciarni kwiaty (to była pierwsza klasa podstawówki), a ja rzucałam nimi w niego pod krzyżem, vis a vis poczty. A potem, następnego dnia w szkole na przerwach, przytulałam się do niego, jak nikt nie widział, po to, by za chwilę „zdradzić go” z jego bratem Darkiem. Swoją drogą, ten to dopiero się we mnie kochał. Co wieczór wychodził z domu niby wyrzucić śmieci, w istocie zaś po to, by zerwać bratki z klombu przy domu kultury i mi je przynieść. Najczęściej wtedy już spałam, więc przekazywał je moim rodzicom, prosząc tylko, by mi je zechcieli rano wręczyć na dzień dobry. To była miłość. Tylko że on był aż sześć lat starszy! Razem śpiewaliśmy w duecie piosenki ludowe w Zespole Pieśni i Tańca Chodaczek w Leśnej.
A potem, w trzeciej klasie podstawówki, już w Chojnowie, był syn wybitnej rzeźniczki, masarki – Wojtek Kuliniak, czyli Koń. Mój drugi chłopak, z którym chodziłam aż do siódmej klasy!
Wieeelkaaa miłość. W soboty wstawał o 6 rano po to, by przynieść mi kanapki do autokaru, którym jeździłam na ligowe mecze piłki ręcznej. I patrzył potem z okna naprzeciw średniowiecznej wieży Tkaczy (mieszkał przy Tkackiej właśnie), jak mój autokar odjeżdżał, a gdy wracałam z wyjazdu, przynosił mi od mamy z mięsnego najświeższą i najchudszą szyneczkę i boczek. Bo tak mnie kochał!!! Na kilogramy! Na świński topór i równie świńską krew!
Hesia z Milusią idą w moje ślady i rozkochują w sobie kolejne ofiary. Ważne tylko, by Milenka skłoniła się jednak ku jakiemuś rówieśnikowi i przestała mi odbijać tatusia-mężusia!
Życzymy wam, kochani, miłości, seksości i wielkiej światłości nie tylko na wiosnę!