Co łączy Parauszka z Misiem Uszatkiem? Dlaczego lalki nie są idealne? Gdzie można obejrzeć polskie filmy animowane? Zapytaliśmy o to Annę Wróblewską, współautorkę „Polskiego filmu dla dzieci i młodzieży”
Gaga: Dużo bajek obejrzałaś przed napisaniem książki?
Anna Wróblewska: Parędziesiąt! Wszystkie sobie przypomniałam!
Przyjemnie było znowu zanurzyć się w świat filmów z dzieciństwa?
Cudownie! Wszyscy je przecież pamiętamy, przeżywaliśmy „Wakacje z duchami” Stanisława Jędryki, ja np. bawiłam się w duchy… Po latach dostrzegłam, że to są dzieła wybitne, tak jak „Koniec wakacji” tego samego reżysera na podstawie książki Janusza Domagalika. Wybitnym filmem jest także „Magiczne drzewo” Andrzeja Maleszki, uhonorowane nagrodą Emmy. Bajka bardzo nowoczesna, a jednocześnie kreująca wiarygodny świat – jej bohaterowie nie są umalowani od rana do nocy i nie poruszają się we wnętrzach jak z Ikei, wykonują „niemedialne” zawody – ktoś pracuje w bufecie, ktoś na stacji kolejowej. A mimo to w tym świecie można spotkać magię.
Aż trudno uwierzyć, że „Polski film dla dzieci i młodzieży” to pierwsza monografia.
Dziwne, prawda? Wraz z Jerzym Armatą, współautorem książki, jesteśmy jedynymi autorami, którzy piszą na ten temat regularnie, może dlatego, że nikt nie traktuje go poważnie… A przecież wszyscy oglądaliśmy kiedyś te bajki.
Twoje ulubione?
W dzieciństwie uwielbiałam „Reksia”, a teraz najbardziej cenię „Przygody kota Filemona” – dają harmonijną, uporządkowaną wizję świata. Filemon jest jak dziecko, wszystko go ciekawi: podmuch wiatru, kurz, chochoł na polu. Zadaje mnóstwo pytań. To film o poznawaniu świata, a przy okazji tak wyciszający, spokojny, przyjazny, że polecam go dzieciom przed snem.
Twój siedmioletni syn ma już pewnie inny gust filmowy?
To właśnie ciekawe, bo mimo że – jak większość jego rówieśników – jest wychowany na grach komputerowych, z chęcią razem ze mną tego Filemona oglądał i bardzo polubił, może dlatego, że postać kotka jest tak bliska dzieciom. Bajki oglądane po latach odsłaniają swoje drugie oblicze.
Współczesne polskie filmy animowane nie są już tak znane jak te dawne.
Powstaje ich teraz niewiele, a produkcję wspiera głównie Polski Instytut Sztuki Filmowej, bo już nadawca publiczny – nie bardzo. W konsekwencji realizuje się kolejne serie filmów dla dzieci, które czekają na wejście do powszechnego obiegu. Najmłodszym dzieciom polecałabym np. serial „Parauszek i przyjaciele” – widać, że to jest bajka spod znaku łódzkiego studia Se-Ma-For, w którym kiedyś narodziły się misie Colargol i Uszatek.
Po czym to widać?
Głównie po tym, że jest to bajka lalkowa, a teraz większość animacji jest robiona komputerowo i postaci są do siebie podobne, przyjemne w odbiorze. Lalka nigdy nie jest taka idealna, porusza się w sposób mniej płynny, widać jej fakturę…
Co się zestarzało w klasyce polskiej animacji?
Najmniej sama animacja. Jeśli chodzi o filmy fabularne, to dzieci nie za bardzo przepadają za czarno-białymi, chociaż podobno filmy Stanisława Jędryki są nadal bardzo chętnie oglądane w TVP. Mam nadzieję, że nie głównie przez rodziców!
Gdzie można dziś obejrzeć polskie filmy dla dzieci?
Teraz, gdy nie ma już dobranocki, na przykład w kinie. Dużo wartościowych filmów pokazuje MiniMini i tele-TOON. TVP szykuje się do otwarcia kanału tematycznego dla dzieci, ma to być telewizja ABC o profilu edukacyjno-wychowawczym. To na pewno ułatwi dzieciom i rodzicom dostęp, z którym teraz jest ciężko.