„Jak długo zamierzasz jeszcze karmić piersią?” To pytanie ostatnio pojawia się co raz częściej w moim otoczeniu. Skąd to zdziwienie i nagła troska? Otóż moja młodsza córka ma już półtora roku i wiele osób wśród moich najbliższych uważa, że jest już za duża na te sprawy… Moja odpowiedź zazwyczaj brzmi: będę ją tak karmić do 18 roku życia. Niestety moje żarty raczej nie rozładowują sytuacji i tylko zaogniają sprawę. W sumie to najchętniej odpowiedziałabym: dlaczego Was to interesuje i co Wam do tego? Ale koniec końców staram się wznieść na wyżyny dyplomacji, po czym i tak po prostu robię swoje.
Dlaczego o tym piszę? Bo zasmuca mnie fakt, że tak trudno matkom znaleźć wsparcie dla tego skąd inąd bardzo trudnego wyzwania jakim jest karmienie piersią. Powszechnie wiadomo, że początki są najtrudniejsze. Problemy laktacyjne, bolesne zastoje czy niepewność ile dziecko zjadło i czy się najada, spędzają sen z powiek większości młodych matek. Trudno wtedy zachować stoicki spokój i nie dać się sprowokować gdy słyszy się komentarze w stylu: Twój pokarm jest za mało wartościowy i dlatego dziecko płacze. Albo: czy w tych małych piersiach jest wogóle jakiś pokarm? Nie mówiąc już o tym: kup za wczasu butelkę, bo na pewno nie wytrzymasz tego bólu… Klasyka gatunku. Na szczęście po jakimś czasie mama i dziecko dostrajają się perfekcyjnie i fabryka mleka rusza pełną parą.
Niestety o wsparcie będzie co raz trudniej. Im większe dziecko tym większe kontrowersje wokół tematu karmienia piersią. Mimo tego, że Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje karmienie piersią do drugiego roku życia, to ponad roczne dziecko karmione piersią co raz bardziej dziwi Polaków i prowokuje do dyskusji. Pojawia się nawet kwestia czy publiczne karmienie jest obsceniczne czy też nie, ponieważ część społeczeństwa ( szczególnie tą starszą ) bulwersuje widok rąbka nagiej piersi, do której przyssany jest mały człowiek. Wysyła się wtedy karmiącą matkę z dzieckiem do toalety. Smacznego. Poza tym niektórzy dopatrują się w publicznym karmieniu piersią intencji lubieżnych, a nawet istnieje teoria, że jakoby matki czerpią z tego seksualną przyjemność. Bez komentarza. Choć dziwne, że nie pamięta wół jak cielęciem był i do czego stworzyła nas natura.
We Francji na przykład karmienie piersią uważane jest często za czynność: obleśną, deformującą piersi, nie zgodną z feministycznymi ideami. Ok. Każda z nas może mieć inny punkt widzenia. Szkoda tylko, że współczesne kobiety muszą wybierać czy być kobietą czy matką. Być aktywna zawodowo i towarzysko, czy poświęcić się dziecku i zostać męczennicą. Wydaje mi się to zbytnim uproszczeniem. Znam matki trójki, czwórki dzieci, które są zadbane, atrakcyjne i prowadzą swoje firmy. Nie przeszkadza im to w karmieniu piersią, noszeniu dziecka w chuście czy w praniu pieluch wielorazowych. To wszystko kwestia naszych wyborów, świadomości i narzędzi jakie uznamy, że są nam przydatne w naszym własnym, autorskim rodzicielstwie. Dobrze, że mamy książki Searsów ( małżeństwa amerykańskich pediatrów), którzy starają się przywrócić rodzicom wiarę w ich intuicję i kompetencje, oraz naukowo dowodzą, że rodzicielstwo bliskości leży w naszej naturze i daje rodzicom dużo swobody, zamiast ich umęczać.
Kolejna sprawa to dezycja o zakończeniu karmienia. Mamy strarszych dzieci karmionych piersią nagminnie są rozliczane z tego po co karmią i do kiedy jeszcze będą. Ich prywatna decyzja staje się tematem rozważań całej rodziny, znajomych, koleżanek z pracy. Chodzące dziecko same sięgające po pierś mamy może jej przysporzyć wstydu w towarzystwie. Trzeba więc wielkiej determinacji, żeby wytrwać na swojej mlecznej drodze. Podobne dyskusje wywołuje decyzja matki o pozostaniu z dzieckiem w domu. Kiedyś było to dosyć popularne, a dziś trzeba się z tego nie lada tłumaczyć. Jeśli są sprzyjające do tego warunki ekonomiczne i wynika to z węwnętrznego pragnienia matki, to dlaczego nie? Przecież tylko raz w życiu nasze dzieci są małe, tylko raz stawiają pierwsze kroki, wypowiadają pierwsze słowa…
Tak więc niniejszym uprzejmie upraszam o uszanowanie mojej decyzji o karmieniu piersią dziecka, do momentu aż razem zdecydujemy, że nie jest nam to już do niczego potrzebne. Kiedy to nastąpi? Nie mam zielonego pojęcia. Ale nie martwcie się na zapas, czy widzieliście kiedyś 18-latka przyssanego do piersi mamy?
Każdy ma swoją własną koncepcję rodzicielstwa. Dla jednych poród bez znieczulenia to kara, dla innych budujące doświadczenie. Dla innych karmienie piersią to poświęcenie, dla jeszcze innych przyjemność i pasja. Ja osobiście, nie wyobrażam sobie poranków bez powitania: mamo, mniam, mniam! Wiem, że kiedyś to w końcu nastąpi, ale dajcie mi się nacieszyć tą chwilą!
Ku pokrzepieniu. Ostatnio podczas spotkania z aujrwedyjską lekarką ze Sri Lanki zostałam obdarowana najpiękniejszym uśmiechem na świecie, po tym jak przyznałam się, że nadal karmię piersią. Lekarka uścisnęła mi dłoń i pogratulowała decyzji. Przyznam , że ostatni raz odbierałam podobne gratulacje gdy bylam w pierwszej ciąży. A na koniec spotkania zapytała czy zgodziłabym się odstąpić jej parę kropel mojego pokarmu, gdyż przydadzą się jej do leczenia zapalenia spojówek. Zdziwieni? Aaa, to jeszcze nie wiecie, że mleko mamy ma właściwości antyseptyczne, łagodzące i nawilżające i jest dobre na wszystko! Ale to już temat na osobny tekst…