Podeszłam bliżej.
– What’s your name? (Jak masz na imię?) – zapytał robotnik.
– Nela! – odpowiedziałam.
Bardzo się ucieszył, powtórzył moje imię i podał mi rękę. No to w drogę, pomyślałam, idziemy na wulkan!
Szłam spokojnie i rozglądałam się dookoła. Szukałam już siarki. Po drodze znajdowałam malutkie okruszki żółtego kamienia.
A wiesz, co to jest wulkan i jak działa?
Można powiedzieć, że wulkan to taki ogromny, naturalny kanał, taka rura, która zaczyna się w głębi ziemi, tam, gdzie jest magma, a kończy na zewnątrz
– tam, gdzie jest krater. Z wnętrza wulkanu, czyli spod ziemi, wydobywa się magma, ale nie tylko. Również pyły, gazy i różne minerały. Pamiętaj, że substancję ukrywającą się wewnątrz wulkanu nazywamy magmą (i ona jest nagazowana), a jak ta magma wypłynie z wulkanu – nazywamy ją lawą (bo już jest odgazowana).
To na pewno siarka. Musiała wypaść robotnikom podczas znoszenia koszy z góry. Ekstra! Wezmę sobie takie okruszki na pamiątkę! – pomyślałam.
Uwielbiam zbierać różne kamienie i rośliny z wypraw. W swoim pokoju mam cały stolik różnych pamiątek: naszyjnik z nasion eukaliptusa z Etiopii, bryłki z kryształów soli z pustyni solnej w Boliwii, skały z jaskiń z Filipin, tak lekkie jak pumeks… A każda przywieziona rzecz przechowuje w sobie jakieś moje wspomnienia. Ty też pewnie zbierasz pamiątki. Ja chyba najwięcej mam właśnie różnych kamieni i minerałów.
Idę pod górę już kilka godzin. Droga nie jest łatwa, bo żwir obsuwa się spod stóp. Jestem już tak zmęczona, że raz po raz muszę robić przerwę na odpoczynek, a nie jestem nawet w połowie drogi.
Przycupnęłam na chwilę… zobaczyłam małego czerwonego robaczka chodzącego po ziemi. To dziwne, ile ciekawych rzeczy mija się po drodze i nawet ich nie zauważa. Dopiero jak się na chwilę zatrzymasz, możesz zobaczyć zupełnie inny świat. Uwielbiam obserwować różne stworzenia. Na wyprawie jest to tym bardziej fascynujące, że mam szansę zobaczyć zwierzątka, których u nas w Polsce nie ma.
Podszedł do mnie górnik, wskazał palcem na małego czerwonego robaczka i powiedział:
– Tongo.
– Tongo? – powtórzyłam.
Co to znaczy „tongo”? Może w ich języku to znaczy „pająk” albo „robak”, a może po prostu „nie dotykaj”? – zastanawiałam się.
Ale po chwili pan wziął robaczka w rękę i pokazał mi, że nie jest groźny. Podał mi go. Chodził tak delikatnie, że praktycznie nic nie czułam.
– Więc nazywasz się tongo? – spytałam robaczka. – Bardziej pasuje mi do ciebie nazwa „ognisty robak”– powiedziałam. Był tak czerwony jak ognista lawa i żył na wulkanie, więc ta nazwa by do niego bardziej pasowała.
Chwila przerwy w wędrówce dobrze mi zrobiła, ale pora ruszać dalej.
Szłam spokojnie i wolno stawiałam kroki… Dookoła rozciągała się mgła, krajobraz był niesamowity, a w oddali widziałam też inne wulkany. Jeden był wyjątkowo piękny, wysoki i stożkowy. Od razu widać było, że to wulkan, a nie jakaś zwykła góra. Był aktywny, bo dymił. Pan powiedział, że ten wulkan nazywa się Bromo.