Wielu rodziców lubi się chwalić, jakie dobra podarowało dziecku. Ale żaden nie przyzna się, że wychował człowieka, który nienawidzi swojego ciała. I jest seksualnie zablokowany.
Olga zaczynała akurat naukę w szkole podstawowej, kiedy mama poinformowała ją, że od tego momentu sama powinna dbać o swoją toaletę. Skończyło się spłukiwanie włosów po umyciu tak, żeby oczy nie szczypały, a „to” – powiedziała mama, wskazując miejsce między nogami dziewczynki – musisz myć tak jak wszystkie inne części ciała.
Ale poza tym „tego” nie powinno się w ogóle dotykać. Olga została z „tym” zupełnie sama i przez następne lata mniej lub bardziej stosowała się do wskazówek mamy, której racja była przecież niepodważalna. Ale niedługo przed 11. urodzinami „to” przypomniało Oldze o swoim istnieniu. Ból podbrzusza i niespodziewane krwawienie objawiło się jej jako największy koszmar okresu dorastania. Długo zwlekała z pójściem do mamy. Bała się, że ta odkryje jej sekret, czyli dotykanie „tego”, co sprawiało dziewczynce zakazaną przyjemność. Mama jednak sama zauważyła zakrwawioną bieliznę Olgi. Powiedziała: „Tak szybko? To okropne!”, i dała córce grubą podpaskę, którą kazała włożyć w majtki. Wytłumaczyła, kiedy ma ją zmieniać i jak się jej pozbywać, aby tata i brat jej nie zobaczyli. Dziewczyna była przerażona.
Kilka miesięcy temu Olga przyszła na warsztat, dotyczący seksualności nastolatków, który prowadziłem. Siedziała cała czerwona na twarzy, przez większość czasu odwracała wzrok i nerwowo pocierała ręce. Musiała przyjść, ponieważ jest szkolnym pedagogiem i dyrekcja uznała, że powinna. Powiedziała mi potem, że kiedy z grupą wypisywaliśmy na tablicy znane nam określenia narządów płciowych, miała ochotę wybuchnąć płaczem. Wszystkie cipki, boberki, szparki i myszki były właśnie „tym”, czego pozbawiono ją, kiedy była dzieckiem. Niestety, ten bagaż zabrała ze sobą w dorosłość. Ponieważ obok wszystkich fajnych umiejętności, przekonań i wartości, które rodzice przekazują swoim dzieciom, jest także wstyd. Rodzinne tabu, sprawy, o których mówić się nie powinno, a jeśli już, to tylko ściszonym głosem, przekazywane są następnym pokoleniom jak niewygodny spadek. Najczęściej dotyczą one właśnie cielesności i seksualności, czyli istotnych elementów naszej tożsamości, tego kim jesteśmy i jaki mamy stosunek do samych siebie. Wielu rodziców lubi chwalić się, jakie dobra podarowało dziecku, aby ułatwić mu dorosłe życie. Ale nikt nie przyzna, że wychował absolwenta renomowanej uczelni, który nienawidzi własnego ciała i jest seksualnie zablokowany.
Obecnie wiemy już, że jakość naszego życia erotycznego wpływa na nasze zdrowie psychiczne. Czujemy się dobrze, gdy nasze potrzeby seksualne są zaspokojone. Jeśli wstydzimy się swoich ciał, nie akceptujemy naturalnych pragnień, to poszukajmy pomocy (w książkach, filmach, rozmowach z przyjaciółmi, u profesjonalistów). Jeśli tego nie zrobimy, przekażemy wstyd naszym dzieciom. Olga sama musiała wykonać tę pracę. Dziś umie powiedzieć córce: „To jest cipka, jesteś kobietą i możesz być z tego dumna”.