Często słyszę: „moje dziecko nie chce jeść”. Co trzecie martwi rodziców na tyle, że szukają porady lekarza. Kiedy się niepokoić, a kiedy odpuścić?
U każdego niejadka lekarz powinien ocenić stan zdrowia i ustalić, czy sytuacja mieści się jeszcze w granicach normy, czy mamy do czynienia z zaburzeniami odżywiania. Zdarza się, że odmowa przyjmowania pokarmu jest objawem poważnych chorób – przewodu pokarmowego, układu krążenia i oddechowego. Patologiczny spadek łaknienia może występować także w chorobach wyniszczających, jak nowotwory czy cukrzyca. Na szczęście poważne problemy, wymagające leczenia, dotyczą nie więcej niż dwóch procent dzieci.
Zwykle niejadek jest zdrowy, a niepokój opiekunów bezpodstawny. Sami rodzice często pogarszają problem, wywierając na dziecko presję, a nawet stosując siłę, byle tylko zjadło. Takie ostępowanie daje skutek odwrotny do zamierzonego – może zaburzać łaknienie i nasilać trudności w karmieniu. Niedawno przypomniała mi o tym wizyta Maciusia i jego babci. Maciuś był kiedyś moim pacjentem, ale potem zamieszkał z rodzicami w innej miejscowości, a do babci bywa czasem „podrzucany”, i właśnie ona go przyprowadziła, bo się przeziębił. Pamiętałem go sprzed kilku lat jako drobnego chłopca, a teraz zobaczyłem puszystego „misia”. Pomiary wykazały 15 proc. nadwagi. Babcia, widząc moje zaniepokojenie, szybko zaczęła się usprawiedliwiać: „Kiedyś to był niejadek. Teraz to on dopiero dobrze je!”. Ja zaś pamiętałem zdrowe, bardzo aktywne dziecko, u którego rodzice doszukiwali się upośledzenia łaknienia. Starali się wszelkimi sposobami zachęcać syna do jedzenia: zabawiali go podczas posiłków, pokazywali bajki, stosowali kary i nagrody. Babcia przez cały dzień biegała za nim z garnuszkiem, prosząc, aby cokolwiek zjadł. Nie chciał jeść – to był pojony słodkimi kompocikami i sokami.
Źródłem niepokoju rodziców jest niezrozumienie wynikające z braku wiedzy. W życiu dzieci pojawiają się kolejne etapy nauki jedzenia, które są dla nich schodkami do pokonania. Jedne wdrapują się szybciej, a inne wolniej. Początkowo posiłki są płynne, potem wprowadza się papki, jeszcze później grudki i większe kawałki. Dużą zmianą jest karmienie łyżeczką, a jeszcze większą – samodzielne z niej korzystanie. Tym bardziej że zmiany zachodzą w okresie, gdy dzieci są żwawe, aktywne i bardziej zainteresowane otoczeniem niż jedzeniem. Po okresie niemowlęcym następuje wiek trudnego dwulatka, kiedy ulubionym słowem jest „nie”. Odmowa jedzenia to częsty objaw przekory i okazywania odrębności. Ponadto większość dzieci lubi naśladować inne osoby. Jeśli starszy brat nie ma ochoty na jakąś potrawę, to młodszy też nie będzie jej chciał.
W drugim roku życia łaknienie spada. U dwu-pięciolatków apetyt może się wydawać za mały, chociaż jest współmierny do wielkości ciała dziecka i jego potrzeb żywieniowych. W tym okresie maluch przybiera na wadze 1-2 kg w ciągu roku, podczas gdy w pierwszych dwunastu miesiącach życia aż 6-7 kg.
W ocenie odżywienia istotne jest nie tylko zważenie, ale również określenie masy ciała z uwzględnieniem wieku, płci i wysokości (niskie dziecko będzie przybierało na wadze odpowiednio mniej niż kolega najwyższy w grupie).
Opiekunowie powinni być świadomi, że karmienie nie jest aż tak wielką sztuką. Tylko w wyjątkowych sytuacjach wskazane jest wsparcie, jeśli nie rodziny, to psychologa, np. gdy u matki podejrzewane są zaburzenia psychiczne. Zaburzenia w relacjach rodzinnych, szczególnie na linii matka–dziecko, mogą stwarzać problemy żywieniowe już w okresie niemowlęcym.
Dziecko to też człowiek i może mieć zmienny apetyt. To ono decyduje, jak dużo będzie jadło, i ma prawo do odmowy posiłku. Rodzice zaś są odpowiedzialni za to, co i kiedy dadzą córce lub synowi do zjedzenia oraz gdzie i jak będą karmić. Maluch powinien jeść w cichym pomieszczeniu, przy stole, posadzony na wysokim krześle, z którego za szybko nie ucieknie. Dobrze, by pora karmienia odpowiadała posiłkom dorosłych, a porcje były odpowiednie do wieku. Jeśli dziecko nie rozpocznie w ciągu kwadransa jedzenia, warto podać je ponownie dopiero po 3-4 godzinach, podczas następnego posiłku. Powinien on trwać nie dłużej niż pół godziny. Zadbajmy o spokojną i życzliwą atmosferę przy stole. Nawet jeśli malec bałagani, nie złośćmy się, ale zachęcajmy go do próbowania nowych smaków oraz samodzielności. Nie trzeba mu wycierać ust po każdej podanej łyżeczce.
Rodzice często proszą „o coś na apetyt”, ale nie ma skutecznych i bezpiecznych leków, na szczęście. Leczenie polega na zwiększaniu łaknienia poprzez stymulację głodu. W tym celu można na przykład zapewnić dziecku trzy główne posiłki i mniejszy podwieczorek oraz podawać więcej kwaśnych pokarmów.
Podstawą jest edukacja rodziców. Jeżeli nie przynosi oczekiwanych efektów, wskazana jest konsultacja u psychologa dziecięcego. Podobnie dzieci, które rzeczywiście nie chcą jeść, zwłaszcza te najmłodsze, wymagają pomocy specjalisty.
Wizyta Maciusia przypomniała mi problem znacznie poważniejszy, który przez lata obserwowałem z niepokojem u mojej pacjentki, Kasi. Córka znanych mi lekarzy zawsze była dobrą uczennicą i perfekcjonistką. Problem rozpoczął się w gimnazjum, gdy krytycznie oceniła swoją sylwetkę. Postanowiła „zrzucić kilka kilogramów”. Zaczęła zwracać uwagę na kaloryczność oraz wielkość posiłków. Sukcesy w odchudzaniu poprawiły jej samopoczucie. Nie tylko tańczyła w zespole, ale również intensywnie biegała. Zapracowani rodzice dopiero po pół roku z niepokojem stwierdzili, że schudła 10 kilogramów, od dwóch miesięcy nie miała okresu, stała się drażliwa i stale zmęczona. Dostrzegli suchość skóry i wypadanie włosów. Anoreksja, na którą zachorowała Kasia, jest chorobą, której pierwsze objawy trudno zauważyć nawet bliskim. Wymaga pilnego leczenia, ponieważ w miarę jej rozwoju dochodzi do bardzo poważnych zaburzeń, w około 10-20 proc. przypadków kończących się śmiercią.
Kasię udało się namówić na leczenie. Dziś jest licealistką, wygląda nieco puszyście, ale mam nadzieję, że nie jest to już dla niej problemem.
Z punktu widzenia pediatry rodzice często dopatrują się zaburzeń łaknienia tam, gdzie ich nie ma. Z drugiej strony, niewłaściwą postawą mogą je sami prowokować.
Dr Marek Pleskot – Specjalista chorób dziecięcych, doktor nauk medycznych, były adiunkt Akademii Medycznej w Warszawie. Leczy dzieci od 30 lat. Przez 17 lat pracował w Klinicznym Szpitalu Dziecięcym AM im. prof. M. Michałowicza w Warszawie. Poza działalnością leczniczą zajmował się pracą naukową i dydaktyczną. Pracuje w gabinecie pediatrycznym w Podkowie Leśnej.