Bartek chciałby podzielić się ze swoim najlepszym przyjacielem drugim śniadaniem, ale i tak wie, że on na nie nawet nie spojrzy. Nie chodzi o to, że Szymon nie ma ochoty na wypasioną kanapkę z masłem orzechowym i czekoladą. Ma. Wielką. Ale ma też celiakię.
Alergia pokarmowa dotyka od 4 do 8 proc. dzieci. Najprościej rzecz ujmując, jest to niepożądana i indywidualna reakcja układu odpornościowego na określone składniki w żywności. Trzeba ją odróżnić od nietolerancji pokarmowej (jej objawy przypominają alergię), której źródłem zazwyczaj są zaburzenia przyswajania danego składnika, np. braku odpowiedniego enzymu w organizmie. Najbardziej powszechne są alergie na mleko krowie i białka jaj. Za nimi plasuje się gluten. Dzieci są też wrażliwe na orzechy, czekoladę, sery żółte i truskawki. Uczulające mogą być niektóre dodatki do żywności, np. glutaminian sodu, powodujący czasami bóle głowy, duszności i zaczerwienienia twarzy.
Buła na cenzurowanym
Biała pszenna bułka nie zawsze jest dobra. Winny temu jest gluten – białko roślinne występujące w pszenicy, życie, jęczmieniu i owsie. Znajduje się w mącznych wypiekach, ale też w wędlinach, pasztetach, napojach. Celiakia, czyli nietolerancja glutenu, wiąże się z uszkodzeniem kosmków w jelicie cienkim, w efekcie czego organizm malucha nie jest w stanie wchłonąć potrzebnych mu składników pokarmowych. Innym dzieciom nie służy mleko. U niektórych maluchów laktoza, która nie zostaje strawiona, fermentuje w jelitach, powodując wzdęcia i bóle brzucha.
Co ciekawe, noworodki lepiej tolerują laktozę niż dzieci, które nie są już karmione piersią. Czasem te z nich, które czują się źle po spożyciu mleka, mogą z powodzeniem wcinać sery, jogurty i kefiry – w nich laktoza jest już rozłożona przez bakterie. Wrażliwe na mleko brzdące powinny uważać również na jajka – te dwie alergie często idą ze sobą w parze, choć bywa, że wspólnie też mijają przed trzecim rokiem życia. Jajka kurze przy lekkiej alergii można zamienić na przepiórcze. Warto też czytać etykiety – jajka mogą pojawić się jako „lecytyna” lub „albuminy”.
Czy to minie?
Większość maluchów wyrasta z alergii, zanim ukończy szósty rok życia. Czasem jednak alergia nie mija. I tu pojawiają się problemy natury nie tylko zdrowotnej, ale też psychologicznej i logistycznej. Dzieci, które nie mogą jeść pewnych produktów, czują, że coś jest nie tak. Ich koleżanki i koledzy wcinają, na co tylko mają ochotę. Mali alergicy też by chcieli, ale mają świadomość, że nie mogą. Nierzadko czują się gorsi od rówieśników i nawet jeśli wiedzą, że czegoś nie wolno im jeść, pokusa jest silniejsza niż zdrowy rozsądek. Ich rodzice mają twardy orzech do zgryzienia. No bo jak karmić dziecko, jeśli kategorycznie żąda ono czegoś, czego nie może jeść, a jednocześnie wiadomo, że nie można mu tego dać? Oczywiście, należy zacząć od rozmowy z maluchem, ale na tłumaczeniu i wspieraniu nie może się skończyć.
Zabawa w menu
Gdy dziecko nachodzi ochota na słodkości, nie wiadomo, co robić. Udawać, że się nie słyszy? Pochować wszystkie czekolady w domu? O ile niesłodkie jedzenie nie stanowi większego problemu, o tyle już upieczenie smacznego ciasta dla dziecka z celiakią lub nietolerancją laktozy jawi się jako kuchenny Armagedon. Niepotrzebnie. Po pierwsze, na rynku są już łatwo dostępne mąki bezglutenowe. Domowym sposobem można też szybko i łatwo przygotować mąkę orzechową (wystarczy zmielić ulubione orzechy na proszek w blenderze) lub owsianą (w blenderze lądują płatki owsiane). Po drugie, uczulające produkty można z łatwością zastąpić innymi składnikami: jajka – kefirem, zagęszczonym sokiem jabłkowym, bananami lub musem z dyni, mleko – mlekiem sojowym, sokami owocowymi lub wodą, biały cukier – miodem, bakaliami lub stewią (środek otrzymywany z rośliny o tej samej nazwie, służący do słodzenia potraw i napojów).
A gdy niektórych produktów nie da się zamienić? Warto wtedy porozmawiać z dzieckiem i wytłumaczyć mu, że nie wolno mu jeść czekolady, ale może śmiało wcinać inne słodkie rzeczy, np. suszone owoce i domowe desery. Dobrym sposobem jest zapytanie, czym zastąpiłoby „groźne” składniki. Można nawet spróbować wspólnie rozpisać lub rozrysować menu, jakbyśmy byli w restauracji, w której na przykład skończyła się mąka. W ten sposób serwujemy maluchowi dobrą zabawę, jednocześnie pokazując mu, że jego zdanie jest dla nas ważne.